Szanowni Państwo, kiedy pan prezes Jarosław Kaczyński narzucił posłom i senatorom oraz samorządowcom obowiązkową obniżkę płac, to mówiłem znajomym, że jest to pod publikę, ale bez krzywdy dla posłów, senatorów i samorządowców z PiS-u. Ci ludzie jeszcze na tym zarobią i to wiele większą kasę. I tak się stało, co widać po pieniądzach, które doją ze spółek Skarbu Państwa samorządowcy z tej partii. Zarobić w ciągu roku 1,6 mln złotych to dobry finansowy zastrzyk dla biednego samorządowca, przedstawiciela DOJNEJ ZMIANY. Czyli wystarczy by pisowski samorządowiec zarobił koło miliona rocznie i w takim przypadku obniżki poborów dla prezydenta czy wójta są bardzo mało ważne. A jak nie on to ktoś z rodziny załapie się na dobrą posadkę, np. małżonka i już kasa cudownie się rozmnaża. Podobnie posłowie i senatorowie, których drugie połowy też mogą załapać się na intratne posadki a i dla dorosłych dziatek też kasy w DOJNEJ ZMIANIE nie braknie.
Tylko dla niepełnosprawnych dzieci brakuje pieniędzy na te żebracze 500 zł, których rząd PiS-u dać nie chce, bo przecież muszą być pieniądze na głosy wyborcze i na ten pana Urbana slogan, że rząd się sam wyżywi. Minęły lata i to ciągle jest absolutną prawdą. Najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy - jak pisała Maria Konopnicka.
