Marcin Kierwiński napisał na TT, że skład Rady Polskiej Agencji Kosmicznej (...) idealnie wpisuje się w styl rządzenia PiS. To jest rekonstrukcyjna grupa Monty Pythona.
Wynikałoby z tego, że mamy nie tylko Agencję Kosmiczną. Mamy jeszcze jej Radę. Nikt chyba takiej nie ma, w której rządzą urzędnicy. To wygląda może nie aż tak amerykańsko, ale… gagarinowsko bardziej. Europy jeszcze nie zrechrystianizowaliśmy, robimy jednak, co możemy. Spotkanie naszego premiera z Marine Le Pen z francuskiego Frontu Narodowego Zjednoczenia nie pozostawia wątpliwości.
Wszystko zaś u progu wejścia w krąg beneficjantów nowego planu Marshalla, który niegdyś zbudował dobrobyt w objętych nim krajach. Nas z tego grona wypchnęła wówczas pierwsza, propagowana przez władze, jedynie słuszna ideologia. Według jej pryncypiów również uniknęliśmy wtedy skolonizowania i utraty suwerenności. Teraz to samo słyszymy od naszych roztropków. Obok zapewnień, że mamy w nosie europejskie pieniądze. Nasze dutki nie gorsze i nam wystarczą.
Wtedy to dolary zastąpił rubel transferowy. Nikt nie wiedział co to za licho, ale ludowi ekonomiści z dumą wymieniali sumy, jakie w tej walucie płynęły do nas za statki dostarczane Sowietom. Mogliśmy za to spokojnie kupić worki do pakowania węgla, również wysyłanego na wschód.
No i zbudowaliśmy państwowy przemysł, który ustawicznie domagał się wsparcia, bo był co nieco bardziej energo i materiałochłonny od jego kapitalistycznego odpowiednika. I znacznie mniej wydajny. Jego bowiem celem nie był zysk, niemoralny i cwaniacki. On dawał świadectwo potęgi ideologii.
No i też sięgaliśmy gwiazd. Za pomocą urzędów. Mieliśmy jako trzeci naród swojego człowieka w kosmosie. A co? Wszak tam gdzie kozy kują… albo jakoś tak.