Nie wiem, czy powinienem być bardziej wściekły czy bardziej rozbawiony po przesłuchaniu byłego premiera Tuska Donalda przed sądem.
Może pojawi się stenogram z tego przesłuchania - lektura będzie pasjonująca. Póki co, mnie uderzyło kilka spraw. Podaję je bez uporządkowania według ważności.
Po pierwsze, pan Tusk rozmawiał w panem Putinem na molo w Sopocie o pogodzie, bieganiu, domu pana Tuska oraz o ochronie Putina. Co w tym dziwnego? Ano to, że musieli o takich pierdołach rozmawiać w 4 oczy i w 3 językach - bez tłumaczy jakby to dotyczyło spraw ściśle tajnych.
Po drugie, pan Tusk nie wiedział, że prezydent Lech Kaczyński wybierał się do Smoleńska. Cała Polska oglądająca wówczas telewizje wiedziała a ON jeden nie wiedział. To nic, że w KPRM miał specjalistów w biurze prasowym przygotowujących codzienne "prasówki". On pewnikiem nie czytał - jak to miał w zwyczaju. Była już kiedyś taka akcja pt. "cała Polska czyta Tuskowi".
Po trzecie, kilka dni po katastrofie rozmawiał z panem Arabskim nie o katastrofie i potencjalnych zaniedbaniach urzędników a o tym, że ktoś, gdzieś oskarżył go (Tuska) o zamach. Ważniejsze było jego dobre samopoczucie ("na tych zagadnieniach się koncentrowałem...") niż los Ofiar i bezpodstawne oskarżenia pilotów, prezydenta i generała. Potwierdzenie jego "wrażliwości" mieliśmy, kiedy Anodina opublikowała swój "raport". A gdzie był wówczas Tusk? Z cygarem w zębach?
Czy gdybym napisał, że pan Donald Tusk skompromitował się do cna, to czy bardzo bym się pomylił w swojej ocenie?
Obawiam się, że nie.
Niestety, jesteśmy winni wszyscy, że ten pan tyle lat sprawował funkcję premiera w naszej Ojczyźnie.
Komentarze