Myślałem, że przez parę dni oddechu główni kandydaci do gabinetu prezydenta miasta stołecznego Warszawa zdołają się jakoś ogarnąć i zaczną rozmawiać o problemach miasta na poziomie, jakiego stolica i jej mieszkańcy oczekują. Niestety, dzieci okazują się być nadal dziećmi a ich "debata" coraz bardziej przypomina mi rywalizację w piaskownicy.
Wydawało mi się, że wszystkie problemy o charakterze pierdół zostały już ujawnione a tu bęc: awantura o znaki drogowe, Kandydat Jaki natychmiast wzywa TV, żeby nagrać tzw. setkę o kolejnym dzieleniu warszawiaków (i przyjezdnych tym razem). TVP INFO robi z tego leitmotif prania mózgów. Ale nic to, riposta pojawiła się natychmiast: prawica również korzystała z dobrodziejstwa zakazu parkowania w określonym dniu. Warto było sięgać po taki drobiazg i robić g...burzę? Nie lepiej było najpierw pomyśleć? Sprawdzić? Zastanowić się, czy warto?
Najwyraźniej nie ...
Teoretycznie nic mi do tego, nie mieszkam w Warszawie. Niemniej miałem nadzieję, że po 10 latach politycznej rąbanki zacznie w końcu zanikać ten model uprawiania polityki. Miałem nadzieję, że od Warszawy zacznie się naprawa i podniesienie poziomu dialogu politycznego. Nic z tego, wygląda na to, ze Warszawa i jej mieszkańcy będą musieli jeszcze poczekać. Jak długo? Wiek panów Trzaskowskiego i Jakiego podpowiada, że bardzo długo...
Niniejszym składam wyrazy współczucia mieszkańcom Warszawy: czeka Was pół roku dziecinady. A potem może być już tylko gorzej...