Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
674
BLOG

Armii nie naprawi się w kadencję

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Polska, Piątek-niedziela. 13-18.07.2018

imageByło wiele obietnic, które nie zostały spełnione. Teraz następca Macierewicza ma kłopot i zastanawia się, co da się z tych obietnic zrealizować – mówi Romuald Szeremietiew

Anita Czupryn

Rozmowa

Pół roku mija właśnie od odejścia z MON ministra Antoniego Macierewicza. Jak wygląda dziś stan polskiej armii Pana oczami? Pogorszyło się? Poprawiło?

- Widzę pozytywne objawy, w tym sensie, że dziś nie ma hałasu wokół wojskowych spraw. Nie ma spektakularnych zdarzeń, które wzbudzały różnego rodzaju napięcia w mediach, w polityce, i w opinii publicznej. Z drugiej strony zaś, cierpią ci wszyscy, którzy obserwują, co się w siłach zbrojnych dzieje ponieważ Ministerstwo Obrony Narodowej jest bardzo dyskretne, jeśli chodzi o informowanie o tym, co robi, co zamierza robić. Zdaje się, że w MON nawet nie mają rzecznika prasowego.

Płk Anna Pęzioł-Wójtowicz, która zastąpiła Bartłomieja Misiewicza, przestała pełnić tę funkcję, kiedy do MON na szefa resortu przyszedł Mariusz Błaszczak.

- I stanowiska rzecznika nie zostało obsadzono. Dziennikarze, z którymi rozmawiam, skarżą się, że swoje pisma, pytania muszą kierować bezpośrednio do MON-u i z odpowiedziami na nie jest najlepiej. Można więc powiedzieć, że nastąpiło wahnięcie w drugą stronę. O ile za poprzedniego ministra było bardzo głośno i słyszeliśmy o różnych fascynujących zamiarach, o tym, co wojsko otrzyma, o tyle dziś wiemy niewiele; jest bardzo cicho. Rzecz ważna, która się wydarzyła, a która też budzi pewne kontrowersje, to umowa na zakup rakiet Patriot. Jak rozumiem, to część kontraktu, bo na uzbrojeniu mamy mieć 8 baterii, a w tej chwili wychodzi na to, że kupujemy 2 baterie. Pojawiają się też spekulacje, bo nie ma jednak decyzji, jeżeli idzie o Marynarkę Wojenną – nie wiemy, co z modernizacją naszej floty, a doniesienia medialne, które się pojawiają, są rozbieżne. Nie wiemy też do końca, jak będzie wyglądała przyszłość Wojsk Obrony Terytorialnej. I nie do końca naprawiony jest system kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi; mamy to, co postulowałem, że na czele wojska musi być jeden dowódca i nim znowu będzie szef Sztabu Generalnego WP, ale co do pozostałej struktury, to żadnych zmian nie ma. Nadal działają inspektoraty rodzajów sił zbrojnych, a była mowa, że pojawią się znowu dowództwa. Jest tylko jedno dowództwo – Wojsk Obrony Terytorialnej, ale ono było i ciągle jest bezpośrednio podporządkowane ministrowi obrony.

Jak to wiec podsumować?

- Nie potrafię podsumować, bo wiele informacji pozwalających zrobić takie podsumowanie jest niedostępne.

imageW ostatnich dniach głośno o kolejnej już katastrofie wojskowego myśliwca MIG-29, który runął na ziemię pod Pasłękiem, a pilot, choć zdążył się katapultować, to zginął. A przy okazji do szerszej opinii publicznej dochodzą głosy, czym latają piloci, że był to myśliwiec wycofany przez Bundeswehrę, kupiony w latach 90. za złotówkę, czyli poniżej ceny złomu. Takich maszyn mamy jeszcze trzydzieści i póki co loty nimi zostały wstrzymane. Wcześniej, bo w grudniu też nastąpiła katastrofa MIG-a, śledztwo jeszcze trwa.

- Jedna rzecz, która musi irytować, to fakt, że w Wojsku Polskim na stanie uzbrojenia jest sporo demobilu wycofywanego z innych armii. Wspomniała pani MIG-i 29, które wzięliśmy od Niemców, a Luftwaffe miała je w spadku po Nationale Volksarmee NRD.

Braliśmy je też z Rosji i Czech.

- Wiadomo, że nie są to najnowocześniejsze samoloty, to jest poza dyskusją, ale podobna sytuacja, a nawet gorsza, jest w Marynarce Wojennej – teraz słyszę, że zrezygnowano z budowy okrętów nawodnych i zamierza się znów wziąć jakieś używane fregaty, tym razem z Australii. A spisujemy na złom okręty podwodne Kobben, które wzięliśmy, też używane, od Norwegów. imageWspominając starocie, w wojskach lądowych więcej niż stare są bojowe wozy piechoty. Nie udało się przeprowadzić żadnej sensownej ich modernizacji; było kilka prób, wszystkie zakończyły się fiaskiem. Teraz pojawia się poważny problem, jeśli idzie o wojska lądowe, ponieważ MON potwierdza zamiar, jaki zgłosił jeszcze minister Macierewicz, odtworzenia czwartej dywizji, obecnie mamy trzy. Przypomnę, że 1 września 2011 r. została rozformowana stacjonująca w Legionowie 1 Dywizja Zmechanizowana, była też kiedyś na północnym-wschodzie, w Olsztynie, 15 Dywizja Zmechanizowana, którą rozformowano w 1988 r., następnie w 1993 r. ją odtworzono i znowu zlikwidowano w 2000 r. Gdyby więc tych jednostek nie likwidowano, to dziś nie trzeba byłoby jednej dywizji odtwarzać.

Co to znaczy, że będzie odtworzona?

- Jeżeli jest to dywizja zmechanizowana, to wiadomo, że w jej skład musi np. wchodzić batalion pancerny i dwa bataliony zmechanizowane, w których powinny być nowoczesne wozy bojowe. Niestety kołowe transportery Rosomak nie zastąpią bojowych wozów piechoty, a nowych czołgów dla tej dywizji zdaje się w ogóle nie ma.. Plusem natomiast jest, że pojawiają się w uzbrojeniu 155 mm armato-haubice Krab i że wojsko dostaje samobieżne moździerze 120 mm Rak. Ale z kolei słyszymy, że z nowoczesną amunicją do tych dział jest kiepsko, zdaje się ciągle jej nie mamy. A teraz okazało się, że z programem, który miał być sukcesem – imagesystem przeciwlotniczy Pilica z rakietami Piorun (w grudniu 2016 roku MON zakupił 420 mechanizmów startowych i 1300 rakiet) są problemy. Podczas testów okazało się, że w rakietach dochodziło do wybuchów w komorze silnika startowego. Są one niebezpieczne nie tylko dla obsługujących żołnierzy, ale nawet dla pracowników, którzy mają je wyprodukować. W każdym razie już wyprodukowane rakiety zamiast trafić do wojska musiały być zniszczone. Coś nie udało się.

Dlaczego się nie udaje? I z innej beczki – minister Błaszczak unieważnił zaproszenie do przetargu na dostawę śmigłowców. Wiceminister MON Wojciech Skurkiewicz mówił, że do 2022 roku będą 4 nowe śmigłowce, a pamiętam, jak mówiło się o kilkudziesięciu.

- Pyta Pani dlaczego nie udaje się, na czym polega problem, jeśli chodzi o wprowadzanie nowego uzbrojenia? Nakłady na obronność, biorąc pod uwagę nasze możliwości nie są wcale małe. To są całkiem przyzwoite pieniądze.

Właśnie. Nawet prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump nie może nam tego zarzucić.

- Jeżeli porównamy siły zbrojne takich państw jak na przykład Szwecja, Finlandia czy Grecja, to mają one niższe budżety obronne niż Polska, ale mają znacznie lepsze uzbrojenie. Rodzi się pytanie: co jest tego przyczyną? Moim zdaniem, bierze się to stąd, że uzbrojenie należy wprowadzać konsekwentnie, krok po kroku, rok po roku, tymczasem w Polsce się tego nie robi. W efekcie luka miedzy ilością nowoczesnego uzbrojenia w Wojsku Polskim, a starą bronią pogłębia się i tej starej procentowo jest coraz więcej. Jeżeli nie kupuje się danego uzbrojenia działając konsekwentnie latami, albo wprowadza się jego śladowe ilości, i co gorsza ciągle zmienia się plany, nagle rezygnuje z jakiegoś zakupu, to nic dziwnego, że jest, jak jest. Tymczasem potrzeb w obszarze technicznej modernizacji armii jest coraz więcej i nie da się ich usunąć natychmiast, dostępnymi środkami sfinansować. Problem można rozwiązać w jeden tylko sposób.

imageFińska Marynarka Wojenna (Merivoimat) otrzyma cztery rodzime 105-metrowe korwety rakietowe w ramach projektu „Eskadra 2020”, będą to największe w historii tego kraju okręty wojenne.

Czyli?

- Ministerstwo Obrony Narodowej powinno mieć kierownictwo, które ustali w strategii obronności RP w jaki sposób będziemy bronić kraju i jakiego uzbrojenia do tego potrzebujemy, a następnie, krok po kroku, jak mówiłem latami, to uzbrojenie pozyskiwać i wprowadzać na uzbrojenie. Trzeba ustalić hierarchię zakupów, co pilnie kupić, a co później - wiadomo, że nie wszystko można zrobić naraz.

Czy to znaczy, że teraz Wojsko Polskie nie wie, jak powinien być broniony nasz kraj?

image- Podejrzewam, że nie wie, albo myśli, że wie, ale nie wiadomo skąd to wie. W zasadzie jedyny pomysł przyjęty w MON, to ściągnięcie na terytorium Polski jak najwięcej wojsk natowskich, najlepiej Amerykanów, i to ma być główne zabezpieczenie naszego kraju przed ewentualnym agresorem. Natomiast wiemy, że sojusznicze wojska niekoniecznie zawsze będą, to przecież może się zmienić. A skąd wiadomo, że w MON za bardzo nie wiedzą w co uzbrajać polską armię?

Skąd?

image- Choćby z tego, że ciągle nie ma aktualnej strategii obronności RP. Stworzono „Koncepcję obronną RP” w efekcie przeprowadzonego Strategicznego Przeglądu Obronnego za czasów poprzednika ministra Błaszczaka, ale nie wiadomo, w oparciu o jaką strategię tę koncepcję tworzono. Koncepcja to jest zamiar wykonawczy. Ale aby ją skonstruować muszą być ustalenia wyższego rzędu, które znajdują się właśnie w strategii obronności. Tymczasem jej MON nie ma. Mało tego, Polska nie ma aktualnej strategii bezpieczeństwa narodowego, a to jest jeszcze wyższy poziom. Są zapowiedzi MON i BBN, że prace nad strategią bezpieczeństwa zostaną podjęte – nie wiem, czy zostały podjęte i są realizowane – ale z punktu widzenia obronności i tego co siły zbrojne powinny dostać, również na uzbrojenie, to strategia bezpieczeństwa nie rozwiązuje problemu. Potrzebna jest strategia obronności RP.

Czy coś z planów ministra Antoniego Macierewicza zakończyło się sukcesem? Jak na przykład dowodzenie Wojskiem Polskim, zakupy uzbrojenia, plan zakupów nowych okrętów dla Marynarki Wojennej?

- Zakupy zdarzyły się o tyle, jeśli dotyczą artylerii. Zawsze ceniłem Hutę Stalowa Wola, więc cieszę się ogromnie, że ma zamówienia i produkuje działa, co zresztą, jak pani pewnie wie, było w pewien sposób ze mną związane.

Wiem, jeździłam do Stalowej Woli, kiedy wykładał Pan na Wydziale Zamiejscowym Prawa i Nauk o Społeczeństwie KUL w Stalowej Woli.

image- W 1998 r. nadzorowałem zakup licencji na armato-haubicę, a następnie wprowadzałem program uzbrojenia wojska w Kraby. Po usunięciu mnie w MON w 2001 r. ten program przerwano, a Kraba nazywano pogardliwie „działem Szeremietiewa” i uznano za niepotrzebnego wojsku. Cieszę się więc, że mamy to za sobą i Kraby są produkowane w Stalowej Woli. A wracając do ministra Macierewicza: zostały uruchomione przez niego prace organizacyjne tworzące Obronę Terytorialną. Dalej: zakup karabinków Grot w Radomiu – to powinno dać impuls rozwojowy Fabryce Broni, bo ona dzięki temu zamówieniu będzie mogła unowocześnić park maszynowy, zatrudnić ludzi i rozwijać produkcję. A wojsku karabinów sporo potrzeba. A zatem, jak to mawiał Wałęsa, w przypadku Macierewicza są plusy dodatnie. A jednocześnie pozostaje niedosyt, że było wiele obietnic, kierowanych zwłaszcza do wojska - w końcu składał je szef resortu, które nie zostały spełnione. Teraz następca Macierewicza ma z tym spory kłopot - wszyscy pamiętają, co obiecywano, a MON teraz pewnie liczy złotówki i zastanawia się, co da się z tych obietnic zrealizować. Niedawno wiceminister Wojciech Skurkiewicz zapewniał, ze wszystkie programy będą realizowane, w co można wątpić. Teraz słyszę, że będzie wydłużony okres planistyczny z 10 do 15 lat, czyli broń będzie, ale w dłuższym okresie. Trzeba zaś brać pod uwagę koniunkturę polityczną, po kolejnych wyborach ktoś inny może przecież kierować resortem obrony. To, co trzeba byłoby zrobić – nie wiem, czy to możliwe – po ustaleniu strategii obronności RP i przyjęciu planu technicznej modernizacji armii trzeba by uzyskać dla tego akceptację wszystkich sił politycznych, także spoza obozu rządzącego i zagwarantować, że minister obrony będzie mógł przyjęte plany zrealizować nawet w przypadku, gdy jego ugrupowanie przegra wybory. On powinien pozostać na stanowisku i kontynuować podjętą pracę ponieważ naprawa armii to nie jest kwestia jednej kadencji. Na to potrzeba kilku lat, moim zdaniem co najmniej 9 lat. Inaczej tego nie da się zrobić. Nie ma worka złota, za które będzie można kupić natychmiast tysiąc bojowych wozów piechoty, kilkadziesiąt samolotów najnowszej generacji, okręty podwodne i różnorakie systemy rakietowe. Tego się szybko zrobić po prostu nie da.

Czytam teraz, że były minister Macierewicz nie jest zadowolony z tempa modernizacji armii.

- Ja też nie jestem z tego zadowolony. A jeszcze bardziej jestem niezadowolony z opóźnień i z zaniedbań, które nawarstwiły się przez minione dziesięciolecia. A jest ich sporo. Poprzednicy krytykujący obecne kierownictwo MON, też, przepraszam, mają sporo za uszami.

Rozmawiamy w przeddzień rozpoczęcia się szczytu NATO w Brukseli. Czym on się będzie różnił od wcześniejszych?

image- NATO jest sojuszem, który trzyma się dzięki temu, że w nim są Stany Zjednoczone. USA to najpotężniejszy potencjał militarny świata i cały czas jest tak, ze NATO funkcjonuje w taki sposób, w jaki Stany Zjednoczone to definiują. Robią to zwykle dyskretnie, dyskutując, przekonując innych. Zanim ogłosi się jakiekolwiek decyzje NATO to wcześniej trwają poufne negocjacje między państwami natowskimi. Stany Zjednoczone, jeżeli chcą przeprowadzić jakiś zamiar, to na różne sposoby starają się zjednać wszystkich tych, którzy mogliby taki zamiar zablokować. Pamiętajmy, że NATO jest strukturą, w której obowiązuje konsensus, czyli, mówiąc po polsku, stosowanie liberum veto. Jeśli ktoś powie: „Nie zgadzam się”, to nie będzie danej decyzji mimo że reszta by chciała ją podjąć. To pierwsza rzecz. I teraz zastanówmy się nad tym, co mamy?

Co mamy?

- Okazuje się, że mamy dwa istotne fronty, jeżeli chodzi o natowskie zaangażowanie na terenie Europy. W Polsce wciąż mówimy o tak zwanej flance wschodniej, ale od niedawna pojawił się też termin flanka południowa. Czyli rejon Morza Śródziemnego, Turcji, Syrii, Bliskiego Wschodu. Turcja jest znaczącym krajem w NATO, ma największą po Stanach Zjednoczonych armię, a jednocześnie zachowuje się tak, jakby w NATO ustawiała się trochę bokiem. To kwestia różnorodnych relacji bliskowschodnich, ale również związków między Turcją a Rosją. Ostatnio pojawiły się informacje, że Turcja zamierza kupić w Rosji zaawansowane rakietowe systemy przeciwlotnicze, stąd po stronie Stanów Zjednoczonych pojawiło się pytanie, czy Waszyngton powinien sprzedawać zaawansowaną technologicznie broń Turkom. A przy tym mamy problem dotyczący flanki wschodniej i relacji między Stanami Zjednoczonymi a Europą zachodnią. image

Co tu jest kluczowe dla Polski?

- Z naszego punktu widzenia szczyt NATO to ważne spotkanie, a rodzą się wątpliwości w jaki sposób będzie reagował prezydent Stanów Zjednoczonych. Pamiętamy, że Donald Trump strofował europejskie państwa członkowskie NATO za to, że nie przeznaczają na obronność 2 procent PKB. A mówił o tym już dość dawno i dziś wiemy, ze wszystkie upomniane państwa słowa Trumpa zignorowały. Na ile znamy prezydenta Trumpa, to myślę, że on się tym mocno poirytował. Z jego punktu widzenia sprawa wygląda tak: Niemcy nie chcą łożyć na swoją obronę, oczekują, że Stany Zjednoczone będą Niemcy bronić, a z drugiej strony te same Niemcy ogromne pieniądze płacą Rosji, przed którą USA mają Niemcy chronić. To jest poważna sprawa. Jeżeli nałożymy na to możliwość wybuchu wojny handlowej miedzy Stanami a Unią Europejską, to będzie dodatkowy element komplikujący sytuację. Ale też, jeśli chodzi o państwa europejskie, pojawiła się inicjatywa, żeby stworzyć własną siłę militarną. Wprawdzie mówi się, że to będzie w ramach NATO, ale już widać, że pojawia się w Europie zachodniej myśl o usamodzielnieniu się w kwestiach obronnych.. Przypomnę, bo to ciekawy i ważny sygnał - Francja przywróciła obowiązkową służbę wojskową. To oznacza, że myśl o samodzielności obronnej to nie jest coś nierzeczywistego; nawiasem mówiąc, kto podejrzewał prezydenta Emmanuela Macrona o skłonności „militarystyczne”?

image

Coś jeszcze?

- Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział: „Do 2020 r. będziemy mieli 30 zmotoryzowanych batalionów, 30 eskadr lotniczych i 30 okrętów gotowych do akcji w ciągu 30 dni” Nawiązał do tego minister Błaszczak: „Zleciłem szefowi sztabu generalnego i dowódcy rodzajów sił zbrojnych, żeby takie prace rozpocząć.

Co to dla nas oznacza?

image- Skoro NATO ma być „gotowe do akcji” w ciągu 30 dni to oznacza, że Polska musi mieć zdolności do samodzielnej obrony przez miesiąc.

To w zasadzie dobra wiadomość bowiem strateg amerykański George Friedman mówił, że pomoc sojusznicza (amerykańska) może do Polski nadejść po trzech miesiącach samodzielnej polskiej obrony. Nawet ostrzegał, żeby nie było tak jak we wrześniu 1939 r., gdy opór polski trwał nieco ponad miesiąc; no bo gdyby tak znowu było to Amerykanie nie zdąża Polsce pomóc. Niestety wg gen. Skrzypczaka, byłego dowódcy wojsk lądowych, nasze wojsko może się bronić przez trzy dni, a prezydent Putin nawet twierdził, że jego sołdatom wystarczą dwa dni by zająć Warszawę. Antoni Macierewicz zapowiadał, że w ciągu dziesięciu lat zbuduje armię, która odeprze każdego agresora, ale skoro został odwołany z MON po dwu latach urzędowania, to chyba nic z tego nie będzie, zwłaszcza, że jego następca min. Błaszczak na ten temat milczy.

Przed szczytem silny był też ten element niepokojów i obaw ze strony państw europejskich, a mianowicie taki, że Donald Trump po szczycie ma spotkać się z Władimirem Putinem.

- To następna rzecz – zagadnienie relacji między USA a Federacją Rosyjską. Obserwowałem zachowanie prezydenta USA przy okazji spraw koreańskich. Widać było, że Donaldowi Trumpowi bardzo zależało na sukcesie i chciał aby spotkanie z dyktatorem Korei Północnej uznano za sukces. A tu mamy wątpliwości. Nic nie wiadomo jak ma się dokonać denuklearyzacja Korei Północnej, czy tak samo rozumie ją prezydent USA i dyktator Korei, dość ponura zresztą postać i raczej nie wzbudzająca sympatii. Pojawiają się teraz supozycje, że Korea Północna zaczyna zachowywać się niezupełnie koncyliacyjnie w sprawie tego rozbrojenia nuklearnego i mówi się o tym, że w tym wspierają ją Chiny. Dość przypomnieć, że Korea Północna może rozumieć denuklearyzację tak, że i Amerykanie wycofają wszystkie swoje środki przenoszenia broni nuklearnej z terenów azjatyckich. Nie wiadomo jak się ta sytuacja rozwinie. imageDlatego wsparcie ze strony Rosji przy rozegraniu partii północnokoreańskiej chyba byłoby dosyć istotne. A do tego mamy jeszcze cały bliskowschodni galimatias – tu również Rosjanie mają swoje aktywa i zaangażowania; kluczową rzeczą z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych jest ochrona sojuszników, mam tu na myśli Izrael i Arabie Saudyjską, a grążącym im jest Iran, który ma, dobre relacje z Rosją. Gdyby Rosja przestała Iran popierać, to wtedy Amerykanie mieliby łatwiej. Po stronie rosyjskiej jest więc sporo miejsc, które mogą stać się polem współpracy z USA, czego Rosjanie nie zrobią przecież za darmo. Pytanie, jak to może się przełożyć i czy w ogóle przełoży się na stan naszego bezpieczeństwa. Czyli na przykład: na obecność wojsk amerykańskich w Polsce, na spoistość sojuszu północnoatlantyckiego. Jeżeli pojawiają się rozdźwięki w strefie transatlantyckiej, między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, to nie będzie dobry sygnał dla Polski. Widać więc, że jest sporo różnego rodzaju niejasności.

Sądzi Pan, że Donald Trump wystąpi przeciwko wszystkim sojusznikom w Europie, bo takie sugestie pojawiały się przed szczytem NATO?

- To się przecież stało, gdy zażądał, aby państwa natowskie podniosły nakłady na obronę do 4 proc. PKB. image

Jaką więc drogą pójdzie prezydent Donald Trump?

- Jeszcze nie wiemy. Na tym polega problem. Co będzie wypadkową, jeśli chodzi o politykę Stanów Zjednoczonych, supermocarstwa, między tym, co może zrobić, jak się może zachować Donald Trump, a tym, jak widzą interes amerykański w świecie ważne koła polityczne i militarne, które są w Waszyngtonie. Pamiętajmy, że połowę światowych wydatków na wojsko wydają Stany Zjednoczone.

W 2018 roku prawie 4 procent PKB.

- Tak, 700 miliardów dolarów bo to amerykańskie, a nie polskie PKB. Skoro więc w USA są ludzie, którzy dysponują i operują takimi wielkimi kwotami, to sądzę, że musza mieć wielki wpływ na politykę zagraniczną państwa. I tu się pojawia pytanie, co chciałby osiągnąć prezydent Trump, a co chciałyby te kręgi, o których wspomniałem. To nie musi być identyczne i tu cały czas też tkwi wątpliwość. Jest ona niepokojąca, z naszego punktu widzenia, ponieważ okazuje się, że bezpieczeństwo Polski znowu uzależnione jest od tego, jak się zachowają ośrodki siły, które są od Polski całkowicie niezależne i na które nie mamy żadnego wpływu. To smutna konstatacja, biorąc pod uwagę naszą historię i nasze doświadczenia z sojusznikami w przeszłości i z tym, jak nam w przeszłości „pomagali”.

Szczyt NATO może być przełomem?

image- W zupełności mi wystarczy, żeby kontynuował to, co zostało ustalone na szczytach w Newport i w Warszawie. A zatem: umacnianie i rozwijanie siły na flance wschodniej, budowa zdolności odpowiedzi na ewentualne zagrożenia militarne, a takie zapowiedzi są, no i większa konsolidacja państw natowskich, gdy chodzi o przygotowanie wspólnej obrony. Mam nadzieję, że poszturchiwanie prezydenta Trumpa w końcu skłonią państwa członkowskie do poważnego potraktowania wydatków obronnych. Minister Błaszczak mówił ostatnio dość optymistycznie, że wszystko zostało ustalone i na szczycie żadnych niemiłych niespodzianek nie będzie. Ja wiem, że faktycznie ustalenia zapadają wcześniej, więc skoro minister tak mówi, to mam nadzieję, że tak rzeczywiście będzie.

**********************************************************************************

imageRomuald Szeremietiew. Urodził się 25 października 1945 roku w Olmontach. Polityk, publicysta, dr hab. nauk wojskowych. Były wiceminister i p.o. minister obrony narodowej, profesor nadzwyczajny Akademii Obrony Narodowej i Akademii Sztuki Wojennej obecnie w Społecznej Akademii Nauk.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo