Po 2015 roku PiS tak się zachowywał, jakbyśmy wygrali wojnę, kładąc wroga na łopatki po jego bezwarunkowej kapitulacji. Coś jak Niemców po drugiej wojnie światowej - "oni już nie wrócą".
No więc po pierwsze, nawet Niemcy w końcu wracają, bo jak ten Sauron, przekitrali się przez dekady w cholernym pierścieniu, wabiącym głupców, a po drugie, przecież w 2015 to nie było pełne, bezwarunkowe zwycięstwo. Ileż przyczółków wrogowi pozostało - sądy, samorządy, zarządy wielkich miast, potężny sektor medialny. A do tego możni sojusznicy na obcych dworach.
W "Panu Wołodyjowskim" jest taka scena, kiedy pan Zagłoba zjechawszy do Warszawy na elekcję króla, napotyka karocę, w której bezproblemowo, na luzaczku, wozi się książę Bogusław. Ten oszczędzony przez Kmicica w "Potopie".
Szwedzi odeszli, ale kompradorzy zostali. Niemcy odeszli, ale Werwolf szalał. Totalsi mamili społeczeństwo, a społeczeństwa są, jakie są, kto pamięta, ten pamięta, ale wielu pamiętać nie chce, albo z dobrobytu pełna dupa się robi i zaczyna się wybrzydzanie - nawet na najlepszy rząd w historii Rzeczypospolitej.
Z takim wrogiem, antypaństwowym i nie uznającym demokracji, tak się nie walczy. Nie pozostawia mu się swobody należnej uczestnikom demokratycznej gry.
Pozostaje mieć nadzieję, że rychło, to znaczy najpóźniej za cztery lata, prawowita władza powróci i będzie mądrzejsza o doświadczenia przegranej batalii dwudziestego trzeciego roku.
[]
Moje teksty, podsumowujące porażkę '23
Kto PiSowi buchnął milion
Wynik PiS - przyczyny
[]