Harley Porter Harley Porter
2286
BLOG

Nadchodzi gorąca wojna cywilizacyjna

Harley Porter Harley Porter Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Wojna cywilizacyjna jest faktem! Pierwsze strzały w przenośni i dosłownie rozległy się pod Bastylią, szybko zastąpione świstem gilotyny, dla tych, dla których wolność, równość i braterstwo znaczyło coś innego niż dla Jakobinów. Owa skrwawiona wolność prosto spod gilotyny trafiła do dziewiętnastowiecznych myślicieli, odzianych w kapcie bogatego mieszczaństwa i w ideologiczną przekorę, którzy z jakąś zadziwiającą, diaboliczną  przewrotnością, postanowili stworzyć utopię mającą urzeczywistniać się przy pomocy takich potworów jak Stalin, Mao czy Pol pot, zamieniając wszystko w krwawą rzeczywistość, przewyższająca poczynania jakobińskich gilotynowców miliony razy.

Komunizm jednak przegra. Nie przekroczona została masa krytyczna. Więcej było bowiem ludzi dobrych i mądrych niśli komunistów. Jednak idea przebudowania świata w globalny kołchoz, w którym nic nie jest już takie jak być powinno, a to co znaliśmy i kochaliśmy odeszłoby wśród krwawego krzyku do jakiego doprowadzili świat globalni czekiści, idea ta przetrwała, ucharakteryzowana  w prawo  zwalniające człowieka z dotychczasowych zobowiązań wobec ojczyzny wiary i moralności. Owa maskirowka nazywana prawem do wolności miała osiągnąć to, czego nie udało się Robespierrowi, Stalinowi czy Mao - stworzyć ludzi wykastrowanych z człowieczeństwa, rządzonych przez bezwzględnych dyktatorów w imię odwiecznego zniewolenia, teraz w pełni rozwiniętego i silnego jak nigdy.

Rok 1968-my był rokiem próby generalnej, przygrywką do wielkiej inscenizacji, mającej zmienić świat. Komunizm przepoczwarzony w nową formę, przybrany hipisowskimi koralikami z pacyfą, będącą w rzeczywistości parafrazą odwróconego krzyża, komunizm wołający o wolną miłość wyszydzający dawne wartości i urągający religii katolickiej (o dziwo w ogóle nie dotykał judaizmu i buddyzmy, a nawet je afirmował) ponownie zaczął szerzyć jakobińsko- marksistowskie: wolność, równość i braterstwo, - hasła tym razem przystosowane do zachodniej, kawiorowej młodzieży, nigdy nie zaznajomionej z realnym, stalinowskim komunizmem, jego terrorem, gułagami i Łubianką. To właśnie ten nurt wywiódł ze swoich szeregów Cohn'a Bendit'a, Joschke Fischera, Guy'a Verhowstadt'a oraz wielu innych obecnych polityków zachodnich zainfekowanych komunizmem, z którego, jak się okazuje, nigdy nie zrezygnowali. Należy pamiętać, że z tej samej retorty wyszli także polscy politycy - Kuroń, Modzelewski, Geremek czy Michnik i cała opozycja doradczo-KORowska, a z nich z kolei Tusk, Schetyna, Budka, Trzaskowski i inni obecnie, najczęściej o POwskm rodowodzie.

Próbowałem zrozumiem ów fenomen oddania się w służbę neo komunizmowi, owej walki z tym, co zawsze było bliskie człowiekowi. Choćbym bardzo chciał to i tak nie mogę rozwikłać stosując tradycyjne parametry logiki przekazu, nakazującego rozregulowywać ten odwieczny mechanizm trzymający całą cywilizację w kupie. Owo rozkręcanie śrubek świata dotyczy religii będącej od zawsze spoiwem społeczeństwa, moralności budującej rodzinę i idei jako drogowskazu rozwoju. Jeśli już dojdziemy do tego, co owi neokomuniści chcą zrobić, pozostaje pytanie podstawowe i egzystencjalne: po co w jakim celu? Przecież nie chodzi o człowieka! Jak realny komunizm obchodził się z człowiekiem, wystarczy spojrzeć za Bug i dalej za Żółtą Rzekę. Jest jednak pewna rzecz lepsza i od seksu i pieniędzy mogąca dać zrozumienie przyczyn działania neokomunizmu, to władza - realna i absolutna, decydująca o życiu i śmierci nie jednego człowieka, ale całych narodów. I to jest główna przyczyna owej walki ideologicznej, zamieniającej się z zimnej w gorącą, główna ale nie jedyna. Bowiem czas demokracji, tej prawdziwej, wywodzącej się z greckich ideałów minął. Okazała się ona zawodna i niewydolna, powolna i bezproduktywna, rzecz jasna dla jej kontestatorów, dająca prawo głosu pogardzanym jednostkom (a tak jest i pogarda, bowiem demiurgowie gardzą pojedynczymi atomami, ich interesuje materia całych narodów), traktowanym przez nowych ideologów niemal jak zwierzęta, które można poddawać aborcji i eutanazji, nie martwiąc się o etykę. 

Ów neokomunistyczny i ultraliberalny porządek (kiedyś sądziłem, że nie da się połączyć obu przymiotników - myliłem się), o który walczą "nowe" elity ma dać oprócz przemożnego uczucia nieskrępowanej władzy także możliwość, w przekonaniu owych elit, lepszego zarządzania ludzkim stadem. W niepamięć odejdą wszelkie aspekty prawdziwej, bez przymiotnikowej demokracji.Zostanie ona zastąpiona przez sterowane odgórnie zamienniki, zależne bezdyskusyjnie i jednoznacznie od swoich mocodawców. Tak jak rada komisarzy ludowych zastępowała władzę ludu, albo współcześnie, lewaccy parlamentarzyści są głosem, także tej nie lewackiej części Europy. Zatomizowane, pozbawione dotychczasowych atrybutów w postaci politycznych przekonań, patriotycznych odwołań i moralnych oporów oraz religijnych drogowskazów, społeczeństwa przypominać będą stada owiec prowadzone do ubojni (tu kłania się depopulacja -mniejszym lepiej się zarządza). Wszystko w imię poczucia władzy absolutnej nowej elity, która gdy tylko osiągnie swój cel neokomunizm przekształci w narzędzie nowego ucisku tak wielkiego jakiego nie znał świat i na skalę równie niespotykaną. Odwieczny problem władzy zostanie wreszcie rozwiązany, w ten sposób, że już zawsze pozostanie ona w rękach syndykatu polityczno-biznesowego tym różniącego się od podobnych, już istniejących tworów, że posiadającego niewyobrażalną i nieskrępowaną niczym władzę i dzięki nowej jakości terrorowi ideologiczno-socjalnemu, wspieranemu rozwiniętą technologią, niemożliwemu do obalenia.

W całej tej rodzącej się sytuacji, jedna rzecz budzi szczególną grozę. Jest nim cel jaki się osiągnie - niemal lucyferiańskie upodlenie człowieka, sprowadzenie go, jak pisałem powyżej, do poziomu zwierzęcia, którym rządzi strach i prymitywne zwierzęce właśnie instynkty. Takim jest cel! Droga do niego wiodąca w niczym go nie przypomina. To droga światła, prowadząca nas przez ogrody nowych wartości, nieznanych dotąd, bo ukrywany przez kołtun patriarchalnego świata i ciemnogród religii, które jak kule u nóg i uniemożliwiają prawdziwy wzlot i wyzwolenie człowieka. Ta droga niemal prometejska, czyniąca człowieka po niej kroczącego, wreszcie prawdziwie wolnym, tworzącym samemu bez zadęcia wiary i zwyczaju swoją własną, boską niemal, filozofię życia. Tyle w teorii i w słowach tych, co chcą pchnąć człowieka na tą drogę. Co jest na jej końcu o tym sza, ale przecież w piekle, jak mówią diabli, jest tylko ciepło.  

Jedna rzecz zaczyna być jednak widoczna, to poziom konfliktu, jego ostrość i skala. I choć wielu ludzi zostało już do tego stopnia zmanipulowanych i wypranych z umiejętności postrzegania, że gotowi są wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi głosować za tym co w nich bezpośrednio uderza (za przykład niech posłużą dwie babcie w poznańskim tramwaju umawiające się aby razem pójść podpisać listę poparcia dla Trzaskowskiego, mimo, że pierwsze co by ten zrobił po ewentualnie wygranych wyborach, to razem ze swoim ugrupowaniem, spróbował odebrać im trzynastą emeryturę, a ich wnukom pięćset plus.) to jednak nie da się już ukryć owej walki ideologicznej. To, co kiedyś było traktowane jako ucieranie się poglądów, buntem młodych, albo ideologią może i znaczącą, ale taką, która nie mogłaby zaistnieć w praktyce, dzisiaj jawi się jako drapieżna barrakuda. Ma już swoich ideologów i budowniczych - to ci panowie wymienieni w środku tekstu, nie wspomniałem o paniach, a jest ich trochę, twórczynie ideologii gender: Margaret Mead, Margaret Sanger, Simone de Beauvoir, i najbardziej zatwardziała - Judith Butler. Są także lewaczki - szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, a na polskim gruncie - Środa, Płatek czy propagatorka kazirodztwa Fuszara. Wszystkie one jakby pokalanie poczęte w przepastnych łonach Róży Luksemburg i Wandy Wasilewskiej. Są także ideologiczni żołnierze i sponsorzy jak choćby ogólnoświatowa antifa i stojący za nimi wszystkim Soros czy Bili Gates. 

W nowym stuleciu wszystko to zaczyna się krwawo jątrzyć. Nowa ideologia robi wszystko aby wyglądało, że pączkuje ona od ruchów oddolnych, proletariackich chciałoby się rzec. To ludzie chcą zmian, o czym świadczyć mają choćby niedawne rozruchy w Stanach Zjednoczonych, czy protest czarnych parasoli - zwolenniczek aborcji jaki miał miejsce dwa lata temu w Polsce. Ludzie chcą zmian! - krzyczą przypominające orgie parady homoseksualistów. Ludzie chcą zmian - drą się zieloni i Green Peas żądając od społeczeństw rezygnacji z ich dotychczasowego stylu życia w imię pisanych lewackim piórem doktryn. Wszystko zaczyna dziać się coraz szybciej i coraz bardziej krwawo, a w całość zaczynają wpisywać się niepokoje pandemiczne oraz ta trudno uchwytna atmosfera zbliżającego się przełomu, wywołująca w sercach tych co zdają sobie sprawę jak i tych ślepych i głuchych dławiący niepokój, przełomu, który nie przyniesie nic dobrego... 




Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo