Harley Porter Harley Porter
194
BLOG

Minister Błaszczak - buduje prawdziwą armię czy kupuje drogie zabawki i uprawia piar?

Harley Porter Harley Porter Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Czy potrafimy uczyć się po szkodzie? Na szczęście nie naszej tylko ukraińskiej. To właśnie na ten piękny kraj napadła Rosja i to właśnie na odbiera lekcje sowieckiego Kańczuga i to w niej dzieje się szkoda. Czy czas dany przez Ukrainę wykorzystują decydenci? Czy wykorzystuje go minister Błaszczak?

Nigdy nie widziałem ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka podczas rzeczowych rozmów o wojsku i bezpieczeństwie militarnym państwa. Minister gustuje raczej w oficjalnych przemówieniach i piarowych wystąpieniach, podczas których epatuje nowymi zakupami spektakularnego uzbrojenia, które w każdym z jego przemówień, zajmuje znaczące miejsce, chodź jest to ciągle to samo uzbrojenie. Zdarzyć więc się może, szczególnie lubownikom, nadawanych w telewizji, programów politycznych, że w tygodniu usłyszą kilka razy ten sam tekst ministra o zakupie F-35, Abramsów, Patriotów i Haimarsów i że mamy 30 tysięcy żołnierzy obrony terytorialnej.

Mariusz Błaszczak, celuje właśnie w takiej, materialnej wizji wojska polskiego, w której sprzęt zajmuje poczesne miejsce i to jeszcze sprzęt z najwyższej półki. W wypowiedziach ministra znacznie mniej spotyka się odniesień do polskiego sprzętu, a w ogóle nie ma nic na temat koncepcji budowy armii i stworzenia nowej jakości żołnierza polskiego. Słuchacz i widz mogą odnieść wrażenie, że wystarczy nakupować militarnych zabawek, otrzepac ręce, usiąść z piwkiem i patrzeć jak to one same wygrywają wojnę. Błaszczak bałamuci wizją  wojska  nowoczesnego, uzbrojonego zachodnimi, militarnymi zabawkami, które poprzez samo posiadanie  takiego sprzętu będzie wygrywać wojny 

Nawet, jeśli w narracji Błaszczaka pojawia się polski sprzęt, to w tych, jakże uwielbianych przez ministra wymieniankach, jest go zbyt mało. Minister nie mówi także nic na temat zdolności polskiego przemysłu zbrojeniowego do produkcji broni i amunicji, raz  o rzeczy najważniejszej - mapie drogowej rozwoju polskiej armii.

Przyjęta została ustawa o o obronie kraju, jednak znowu odnosi się wrażenie, że ustawa ta sama przez się ma za Polaków wygrać ewentualną wojnę. Cały czas mam odczucie, że para idzie w gwizdek, że tak wśród decydentów rządowych, parlamentu i ministerstwa obrony,  główne siły zostały wykorzystane na wymyślenie zasad i paragrafów, natomiast co się chce zrobić, a przede wszystkim jak, czyli rzeczy najważniejsze zostały absolutnie pominięte, zupełnie jakby w organizmie państwowym nie było siły aby się nimi zająć, a tym bardziej aby je zrealizować. Z uwagi na to, że tak właśnie się dzieje, resort Mariusza Błaszczaka przypomina kino, pełne ciekawych filmów z chwytliwymi, obiecującymi niezapomniane wrażenie, plakatami, które nigdy nie wyświetla filmów, a jeśli już się zdecyduje, to zamiast porywającej hollywoodzkiej produkcji, otrzymujemy sowiecki " Świat się śmieje".

Nie toczy się także, przynajmniej w kręgach decydenckich, żadna debata o tym jak nowa armia powinna wyglądać, jakie będą jej cele i jaka będzie, wspominana już przeze mnie, mapa drogowa, dojścia tejże armii do gotowości bojowej. I choć bardzo istotna, obserwowana przez setki tysięcy internautów, debata toczy się w internecie, zaś tacy specjaliści od obronności i geopolityki jak Bartosiak, Sykulski czy Budzisz, wspierani opiniami generałów w stanie spoczynku, przedstawiają nowe, oryginalne i kuszące scenariusze rozwoju polskiej armii, to decydenci, mający wpływ na rozwój polskiej armii - milczą! 

Niewykorzystywany jest także, wywołany napaścią Rosji na Ukrainę, militarny zapał Polaków, przejawiający się w masowym korzystaniu ze strzelnic, które powstają jak grzyby po deszczu. Jest to symptom potrzeby stworzenia możliwości łatwego dostępu Polaków do broni, w której to kwestii minister Błaszczak jest nieodrodnym synem dominującej, rządowej frakcji niedopuszczania Polaków do tejże broni i traktowania w tej kwestii narodu jako małych, nieodpowiedzialnych dzieci, którym zabrania się świętego prawa do obrony. To bezczelne lekceważenie narodu objawia się także w owym braku debaty, której właśnie Błaszczak powinien być prokurentem. Niestety, Pan Błaszczak nie czuje się zobowiązany do przedstawienia narodowi planu rozwoju armii i koncepcji obrony państwa, zadawalajac się podawaniem nazw zakupionego sprzętu i idąc w narrację, że takie sprawy nie powinny odbywać się publicznie, oraz zasłaniając tajemnicą państwową nicnierobienie resortu. Należy zaznaczać, że w krajach rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone, debaty o obronności kraju toczą się publicznie, a założenia obronne i koncepcyjne dostępne są dla całego społeczeństwa. W takim podejściu, jakie prezentuje, Błaszczak objawia się, wbrew temu, co próbuje udowadniać, jako ideowy (chodzi o ideę wojska i obronności) ignorant umiejący jedynie uprawiać żonglerkę nazwami zachodniego sprzętu i człowiek niepotrafiący przeprowadzić gruntownych reform wojska i przemysłu obronnego. Błaszczak sprawia wrażenie, jakby nie wiedział, że wojnę wygrywa się przede wszystkim sercem, rozumem i uszykowaniem armii do konkretnej wojny, a sprzęt jest tylko narzędziem do tego...

Jedna rzecz budzi we mnie nadzieję. Jest nią wprowadzenie od przyszłego roku do szkół przysposobienia obronnego. Ale to już zasługa ministra Czarnka. Błaszczak nie miał z tym nic wspólnego!

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo