Harley Porter Harley Porter
519
BLOG

Plan Petru = Plan 9 Wood'a

Harley Porter Harley Porter Nowoczesna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Pełna nazwa to "Plan 9 z kosmosu" - ponoć najgorszy film w historii kina, który okazał się tak zły, że z horroru jakim miał być zamieniał się bezwiednie w przezabawną komedię, wprawiającą widzów w osłupienie swoją naiwnością i nieudolnością, czyniącymi z filmu niepoprawny żart z niezamierzonymi, a przez to zabawnymi do potęgi, humorystycznymi wstawkami. Dodatkowego komizmu dodawał fakt, że  Ed Wood podchodził do swojej twórczości z niezwykłą powagą, zupełnie tak jak siedemdziesiąt lat później niejaki Ryszard Petru do własnej działalności polityczno ekonomicznej, której zwieńczeniem stał się jego "Plan Petru".

Podobnie jak nieszczęsnego reżysera nie stać było na dystans względem siebie tak samo Ryszardowi Petru nie przyjdzie do głowy, w każdym razie tak to wygląda, że swoim "Planem" tworzy nie wartość dodaną, pozytywny aspekt rozwoju kraju ale megalomańską bzdurę politycznego grafomana, krzyczącego wbrew tłumom uważającym inaczej, że wielkim politykiem jest. I choć uważam, że polityczne wtopy jakich się dopuścił pozostawiły na nim ślad, a językowe lapsusy z tym ostatnim, w którym mamy"zobaczyć go po owocach", śnią mu się po nocach, to jestem przekonany, że traktuje je jako kłody rzucane mu pod nogi przez złośliwych zawistników, zaś cały swój byt polityczny uważa za drogę ku wielkości w myśl łacińskiej dewizy per aspera ad astra - przez ciernie do gwiazd.

Gorący romans z Joanną Schmidt, który mógł Petru dodać pełnokrwistości, takiego sznytu samca alfa pokrywającego poselskie feminy własnej partii i partii pobocznych - elektorat lubi przecież polityków wyrazistych i barwnych, ciętych na płeć piękną, przyniósł mu jedynie karczemne drwiny publiki i konfuzję posłów własnej partii, bowiem tylko tytułowy Ed Wood mógłby wymyślić gorące, maderowe amory podczas okupowania w zimnej Warszawie przez własnych, partyjnych towarzyszy sali parlamentu w czasie, w którym ponoć ważyły się losy Polski.

W filmie Skolimowskiego "Przygody Geralda" jest scena, gdy Francuski generał cały w epoletach i odznaczeniach, stojąc w oknie budynku oddaje honory maszerującym, napoleońskim oddziałom. W kolejnym ujęciu widzimy tego samego generała filmowanego od tyłu - jest bez pantalonów i spodni, ciesząc oglądających owłosionym, gołym zadkiem, zaś w głębi pokoju, na łóżku pręży się kochanka, gotowa na ciąg dalszy amorów. Scena ta idealnie pasuje do Ryszarda Petru. Jest on takim właśnie generałem, ukazującym się od frontu w powadze i  splendorze z tyłu zaś, w czterech ścianach będącym gołodupnym fanfaronem z prężącą się w tle posłanką Schmidt.

Poznasz głupiego po śmiechu jego - mówi polskie przysłowie i choć Petru nie chichoce jak wiejski głupek to jego słowne lapsusy świetnie ów chichot zastępują. "Mówić Ryszardem Petru" - mówić Petru to nie pochwała swady i oratorstwa tylko obciach i dowód werbalnej głupoty mówcy. Cytowanie jego złotych myśli i koślawych powiedzonek stało się zresztą ulubionym zajęciem tysięcy internautów, a każda nowa wypowiedź rodzi u nich nadzieję na kolejną bekę i darcie łacha z niepoprawnego Ryśka.

Ryszard Petru zdaje się być zdeterminowanym. Niesie on przed sobą być może nie godnie ale z pewnością wytrwale cały ów bagaż własnych ograniczeń i niemalże Jaśkowej głupoty jaka cechuje go gdy tylko przestaje mówić o ekonomii. I choć w jego ideowej drodze trudno szukać refleksji to na pewno należy podziwiać upór pana Ryszarda w dążeniu do jakiegokolwiek politycznego celu. Nam pozostaje jedynie pytanie, czy do tego celu dotrze, czy też tak, jak w przypadku Eda Wooda na końcu czeka go fajerwerk głupoty tak wielkiej, że aż rozśmieszającej nas do łez. 

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka