Tatarka 6 BLOG PRZY KUFLU Tatarka Kultura Obserwuj notkę 0 14.12.2025 BLOG PRZY KUFLU – Hania, twój syn urodził się na początku Stanu Wojennego, dobrze pamiętam? – Tak. Dlaczego pytasz? Chcesz dać mu prezent? Urodziny już miał. – Zbieram różne historyjki z tamtego okresu. – Daj mi spokój! Nie chcę tej gehenny pamiętać. – żachnęła się. – Hanuś, nie złość się. Wiesz, że nie mam dzieci. Zastanawiam się, dlaczego w PRL-u rodziło się dużo dzieci. Dziś mamy wszelkie wygody, a dzietność spada. – usiłuję namówić do zwierzeń. – Zajęta byłaś ulotkami, walką z reżimem Jaruzelskiego zamiast rodzić dzieci. Rozklejane twoje głupotki niewiele mi pomogły. Wstawałam o piątej i biegiem do kolejki po mleko. – zasępiła się. Milczałam czekając na dalszy monolog. – Wróciłam, a mały beczał z głodu. Mówiłam: Kaziu, rośnij szybko! Zacznij jeść kartofle. Miał dopiero pół roku. – A mleko nie było na kartki? – pytam zdziwiona, wszak „życie na kartki” pozwalało równo rozdzielać, bo po równo biedowaliśmy. – Kartki!? Te cholerne kartki! Na pieluchy, na mleko, na bobofruty, kaszki?! Jeśli się zgubiło to był horror, a najlepszą kartką była znajomość w sklepie. – W Peweksie było wszystko… – Przestać mnie dworować. Miałaś wtedy dolary? Kto je miał, to miał, więc PRL miło wspomina. – Pamiętam kartki na cukier… i na wódkę? Oj, wtedy kręcił się interesik z bimbrem. –Trzeba było sobie jakoś radzić. – powiedziała udobruchana – Kiedyś zadzwoniła koleżanka i mówi: Hanka, ćwiartka prosiaka leży u mnie na stole. Czy umiesz coś z tym zrobić? Pojechałam ze słoikami i z flachą bimbru. No i wekowałyśmy mięsiwo – przerwała zmieniając ton – Oj, muszę zrobić zakupy w Biedronce… I już była za drzwiami. Chciałam ją zaprosić na kawę lub piwo, porozmawiać. Każdy ten czas doświadczył inaczej. @ Matka z PRL-u niewiele miała w szafie do poukładania i w garnek do włożenia. Rano radio już nie grało. Nie było bajek na dobranoc. Leciał komunikat: Stan Wojenny. Przymyka powieki. Nocne stanie w kolejce za pralką, a kupiła piąty dywan. Płoną koksowniki. Hałdy śniegu. Krzyk zagłusza dudnienie wojskowych oficerek. Gonią kogoś. Przy koksowniku stoi żołnierz i patrzy uważnie. Może widzi w niej swą matkę. Tego się nie zapomina. Nocą przyszli, z łóżek wyciągali. Skąd wiedzieli? Zaserwowali: pryczę z podsłuchem snu i żarówkę jak maczugę prosto w oczy. Przesłuchiwali pałą po piętach! Do dziś pamiętam tę Golgotę. Podpisz! Nie? Lojalka w mocy! Na początku była gimnastyka myśli, tango armatek wodnych i gniew na transparentach. Skrzyżowanie szabel i kule, nie zabawki. Ballada o emigrantach i wpisy do teczek. A może to RZECZ POSPOLITA? @ Wyjechałam na wieś. Tydzień poza internetem. Wiejska bezczynność nie jest bezczynnością, nawet gdy leje non stop. Można patrzeć na zieleń w deszczu i jak cieszy się każde źdźbło trawy. Można popatrzeć w oczy sąsiada, podać rękę na dzień dobry po 20 latach. Żyliśmy z telefonem u sołtysa, niekoniecznie w naszej wsi. Albo szło się na pocztę do trzeciej wsi, gdzie był telefon na korbkę, a później budka telefoniczna. Czyż mogłam wówczas wyobrazić życie ze smartfonem w kieszeni? PILNUJ ZIEMI mój bratanku, w roku twoich urodzin trwały konwersacje przy okrągłym stole. Podstępne umowy o rząd kontraktowy, o demontaż systemu, o tę prowizorkę. Znieśli kartki na mięso, kordony, pały. I teczki- donosicielki. Minęła era ZOMO, teraz biznes się kręci. Gdzieś obok nas toczyły się boje z rządzącymi, z MO. Był Ursus, Radom, kopalnia Wujek. Żyliśmy obok, nie o wszystkim wiedząc. Obojętniejemy nawet na własne cierpienia. Mój bratanku nie poznałeś PRLu. Przed twoim urodzeniem Czwartego czerwca skończył się komunizm! Poszliśmy gremialnie do urn. Kampania na miny, kampania kopniaków, z hasłami: „Z nami pewniej!”, „Łap Urbana!”, „Solidarność nie do zdarcia”. Powiem tylko: Nasz Papież Jan Paweł II sprawił CUD. Zatrzymał machinę dręczenia sumień. Podpiszesz! Nie podpiszesz? Obojętniejemy nawet na własne cierpienia. @ W Stanie Wojennym nie wszyscy milicjanci byli wredni. Ewa przynosiła ulotki, ja rozklejałam je lub wkładałam do poczytnych książek w bibliotece. Czasem powielałam na maszynie. Proceder nie trwał długo. Usłużni donieśli, lecz nie wiedzieli, która bibliotekarka wkłada ulotki do książek. Dlatego zostałam uwikłana… w kradzież. Milicjant po przesłuchaniu w bibliotece, wezwał mnie na komendę. Zapłakana weszłam do wskazanego pokoju. Cywilny nie słuchał moich zeznań: że nie ukradłam. Powiedział: – my wiemy, że pani nie ukradła i wyjął z szuflady pogniecioną kartkę, dając mi do przeczytania. Był to paszkwil na MO. – Czy pani napisała ten wiersz? – zapytał. – Nie! Piszę lepsze! – odpowiedziałam. Kluczył wokół znalezionych ulotek w książkach w bibliotece. –Do biblioteki każdy ma wstęp, nie tylko czytelnicy – argumentowałam. Tajniak uśmiechnął się i kazał wrócić do biblioteki. Prowokacja z kradzieżą mocno mną wstrząsnęła. Powoli wycofywałam się z intensywnych akcji Solidarności. Rozdałam książki, które otrzymałam po likwidacji biblioteki KOR przy kościele Wszystkich Świętych w Warszawie. Nie chciałam ich trzymać w domu. Po przesłuchaniu na komendzie mogą w każdej chwili zrobić mi kipisz w domu. Przez jakiś czas nie uczestniczyłam w akcjach, żeby nie zdradzić innych. Strach zrobił swoje. @ – Witaj Zosiu! – słyszę znajomy głos. Odwracam się. Stefan kontynuuje – Dawno nie widzieliśmy się. Nagle zniknęłaś. Nie przyjeżdżałaś na nasze spotkania. Co u ciebie? – zapytał. – Cześć Stefan! Jakże się cieszę... – nie dokończyłam wyrazić radości. – Może to jakiś znak, że ciebie spotkałem. Mamy podbramkową sytuację. Pracuję w radiostacji „Solidarności”. Namierzyli nas. Co chwila musimy się ewakuować. – zawiesił głos. Może przestraszył się, że zbyt pochopnie wyjawił tajemnicę? Szybko zaoferowałam pomoc. – Co mam robić? To, że milczę nie znaczy, że nie jestem z wami. Szybko, zaraz nadjedzie pociąg. W tłumie nie będziemy przecież rozmawiać. – Musimy wynieść z Warszawy radiostację. Dziś. Zaraz. Najlepiej do twojej piwnicy. Już nam służyła. Zobaczyłem ciebie i od razu o niej pomyślałem. – Dobrze. Zadzwonię do pracy. Załatwię zwolnienie lekarskie. Wyjadę na wieś. –-Dziękuję opatrzności, że cię spotkałem. Twój dom sąsiaduje z komendą MO, tam niczego nie będą szukać. Najciemniej pod latarnią – mrugnął porozumiewawczo okiem. – Stefan, wyjadę na tydzień, dam wam klucze. Moja nieobecność będzie korzystna. – Nie zostaniemy długo. Umówiliśmy się w sprawie klucza do piwnicy. Wsiadł do pociągu. Skoro mnie nie zamknęli, radiostacja Solidarność nie została zdemaskowana. Stefana spotykałam po latach. Poszliśmy na piwo. Mogliśmy swobodnie rozmawiać. Jest dziennikarzem. Opijaliśmy również lokalny triumf związany z rozlepianiem ulotek w naszym mieście, w przeddzień wyborów do władz samorządowych. Startował najgorszy „bandzior” z milicji śledczej. Wyjątkowy łobuz. Bił przesłuchanych w pięty. Niejednemu poharatał życiorys. – Za spotkania – powiedziałam podnosząc kufel. – Za akcje. Byłeś odważny przyklejając ulotki na drzwiach wejściowych biura paszportowego. Ludzie, którzy zebrali się przed szóstą po odbiór paszportów, bali się podejść do drzwi, dopóki pracownik MO nie zdjął ulotki... – przerwał mi. _ Zosiu, jeszcze większa była afera, gdy ty okleiłaś gmach komitetu partii. Pamiętasz? Na drugi dzień zrobili obławę. Na ulicę wyszli mundurowi i wszystkie pracujące dla nich łajzy. Węszyli. Szukali. Obstawili rogatki miasta i najmniejsze zakamarki – podsumował nasze dokonania Stefan. Wreszcie rozmawialiśmy bez podsłuchu, podnosząc kolejny kufel Żywca prosto z beczki. O mnie Tatarka Nowości od blogera Udostępnij Udostępnij Skomentuj Kultura Awantura TV. Po słowach gościa Kłeczek zaczął się drzeć w niebogłosy Redakcja Kultura Magda Umer nie żyje intuicja Kultura Stanowski kontra Janoszek. Dziennikarz nie skłamał, ale musi zapłacić Redakcja Kultura Rozłam w T.Love. Sidney Polak opisał konflikt z Muńkiem Staszczykiem Redakcja Komentarze Pokaż komentarze Inne tematy w dziale Kultura #Sztuka Giorgio Armani nie żyje. Świat mody żegna legendę włoskiego stylu Powrót kabaretonu do TVP. Widzowie oburzeni skeczami Zdolnych i Skromnych Matylda Damięcka i Izrael. Sugestywna grafika wywołała burzę w sieci #Media Awantura TV. Po słowach gościa Kłeczek zaczął się drzeć w niebogłosy Stanowski kontra Janoszek. Dziennikarz nie skłamał, ale musi zapłacić Sądne dni dla TVN. Ekspert: deal może wywrócić rynek medialny do góry nogami