RĘCE
Czarne i popękane
Jak ziemia spalona słońcem
Przeżarte proszkiem do prania
I gorącym mlekiem
Razem z marchwią skrobane
Ręce – miodne pieszczoty
Skrzydełka motyli – ocierały mi łzy
Zakrywały moje oczy
Gdy burza trzęsła śliwką, aż zielone pospadały
Ręce – dwie chryzantemy
Postrzępione zmarszczkami, żyłami jak baty
Rozlewają herbatę
Gdy szklankę do ust podnoszą
Za moje lata w zapachu mięty i tataraku
Za zabawę w chowanego
Na górze krzemowego piachu
Za chleb na chrzanowych liściach –
Całuję z pokorą Twoje ręce Mamo
Ps
wiersz napisałam w tamtym stuleciu lecz przeczytałam Mamie na parę dni przed odejściem. Może teraz przeczyta sama...