Pod niewinną notką @Bazylego o Hołodomorze rozpętało się pandemonium komentarzy. Zajrzałem tam za późno, by wziąć udział w dyskusji, jednak pojawiło się tam znów nieskontrowane odpowiednio coś, co reakcji wymaga. Zdecydowanej. Mianowicie znów żale na Józefa Piłsudskiego, że ów nie rzucił się w objęcia Prawdziwej Rosji, nie zdobył krwią polskiego żołnierza Moskwy na bolszewikach, i nie oddał jej na tacy Antonowi Denikinowi. Naprawdę.
Reakcją na nieśmiałe przypomnienie, że przecież generał Denikin odmówił współpracy z jakimiś tam Polaczyszkam,i którzy ośmielili się stawiać warunki, jasno i precyzyjnie określając, że zwycięska Jedina i Niedielimaja to może ostatecznie zgodzić się łaskawie na autonomię Kongresówki okrojonej z Ziemi Chełmskiej, no może jeszcze i Galicji Zachodniej za Sanem nie były argumenty, a worek autorytetów. Tu mała dygresja, proszę zapomnieć o współczesnej mapie, i uświadomić sobie, że na wschód od tak określonej granicy w 1919 roku pozostałoby około 9 z 22 milionów żyjących ówcześnie w Europie Środkowej Polaków. Nie licząc oczywiście tych kolejnych 2 - 3 milionów, którzy na Śląsku i Pomorzu wobec sprowadzenia Polski do parteru, musieliby pozostać w granicach Niemiec.
To wszystko oferował wódz Sił Zbrojnych Południa Rosji w roku 1919, po doświadczeniach dwóch lat walki z Rosją bolszewicką, która to alternatywa jak się okazało, przyciągała o wiele więcej Rosjan, niż wizja powrotu cara, czy ustanowienia republiki parlamentarnej.
Naczelnik Państwa, marszałek Józef Piłsudski kalkulować umiał. Po pierwsze, znając Rosję i Rosjan jak mało kto, doskonale wiedział, że polska inwazja na Moskwę wyzwoli tyle resentymentów, że w obronie stolicy przed hufcami z orłem na czapkach staną ludzie nawet dalecy od bolszewizmu. Tak zresztą stało się już rok później, gdy wyprawa na Kijów dała czerwonej armii tysiące ochotników — carskich oficerów, z byłym naczelnym wodzem generałem Aleksiejem Brusiłowem. Po drugie, równie dobrze orientował się w priorytetach polityki Zachodu. O ile grająca pierwsze skrzypce Francja dla Polski walczącej z bolszewikami zrobi rzeczywiście wiele, tę samą Polskę w konflikcie z dobrym, sprawdzonym i silniejszym rosyjskim sojusznikiem po prostu odrzuci.
Puśćmy więc wodze fantazji, i zanurzmy się w świat alternatywny. Jest lipiec 1919 roku, Denikin stoi w Charkowie i Rostowie nad Donem, Kołczak zajmuje Kazań i Samarę, Judenicz szykuje atak na Petersburg. Z rejonu Mińska Litewskiego uderza Wojsko Polskie, przy niewielkim oporze zajmuje po dwóch tygodniach Smoleńsk. Prąc na wschód, 1 października po ciężkich walkach 1 armia uderzeniowa gen. Rydza - Śmigłego przełamuje front, żołnierze 5 pułku piechoty Legionów wkraczają na moskiewski Kreml. 1 grudnia tegoż roku po podniosłej uroczystości, której clou była publiczna egzekucja Władimira Uljanowa znanego też jako Lenin, naczelnik Piłsudski przekazuje w ręce admirała Kołczaka klucze stolicy, otrzymując w zamian poczotnoju gramotu (dyplom uznania) w ozdobnej ramce.
3 marca 1920 roku, w rocznicę wyboru cara Michała Romanowa rosyjska Konstytuanta uchwala akt jedności i niepodzielności ziem wszechruskich. 4 kwietnia naczelny wódz feldmaszałek Denikin wystosowuje ultimatum, żądające w ciągu miesiąca wycofania wojsk polskich na do granic Królestwa Kongesowego z 1914 roku oraz z Galicji po San.
Wobec jego odrzucenia, 4 maja 1920 roku rusza rosyjska ofensywa na szerokim froncie, od granicy łotewskiej po Słucz i Horyń na południu. Znakomicie wyposażone dzięki pomocy materiałowej Francji i Wielkiej Brytanii wojska rosyjskie w sierpniu, po zaciętych walkach stoją nad Wisłą. Proszone o mediację państwa Ententy umywają ręce, doradzając kapitulację.
Ale Rosja jest, jak zawsze, wspaniałomyślna. Polska utrzyma autonomię w nienaruszalnym sojuszu! Granicę wschodnią, jak przecież zawsze Polaczyszkom mówiono, robi się na granicy Kongresówki (bez Chełmszczyzny) i Sanie, na zachodzie trzeba oddać straszliwie krzywdzonym Niemcom Pomorze, jeszcze parę zachodnich powiatów Provniz Posen i oczywiście uroczyście wyrzec się wrednych roszczeń do Śląska.
A już potem żyjcie sobie szczęśliwe, z uniwersytetem imienia Aleksandra I Wielkiego w Warszawie. Tenkraj wielkości Czech możemy uznać za skutecznie unieszkodliwiony. Odwiecznie rosyjski Przemyśl i rosyjski Białystok zostają bramami tranzytowymi, handel resztówki i przez resztówkę z Imperium stworzy perspektywy prosperity nie gorsze, niż w latach 1815-1830.
Autorytet wielkiego powieściopisarza Józefa Mackiewicza nie wystarczy, by uznać wizje człowieka, który swoją narodowość określał nie jako polską, ale "antykomunistyczną" za aktualne i zgodne z polskimi interesami. Zwłaszcza dziś, w świetle doświadczeń XXI wieku.
Inne tematy w dziale Polityka