Samoloty
Cztery lata I wojny światowej to czas najszybszego i najbardziej burzliwego rozwoju techniki lotniczej. Od nielicznych, nieuzbrojonych aparatów używanych do rozpoznania, po wielotysięczne floty wyspecjalizowanych w różnych zadaniach maszyn o osiągach nieporównywalnie większych, niż ich poprzednicy sprzed zaledwie czterech lat.
Lotnictwo odrodzonej Polski zaczęło się w Galicji. Na tamtejszych "polach wzlotów" (termin "lotnisko" ukuto nieco później) w Krakowie (Rakowice), Przemyślu (Hureczko) i Lwowie (Lewandówka) stacjonowało czterdzieści kilka c.k. maszyn, niestety w większości szkolnych. Spenetrowane przez peowiacką konspirację (zadbał o to porucznik legionowej artylerii Janusz de Beaurain, entuzjasta lotnictwa, któremu udało się zostać obserwatorem lotniczym), dały pierwszy sprzęt i pierwszych ludzi. Na Rakowicach kpt. Florer uniemożliwił ucieczkę austriackich pilotów, uszkadzając zapłony, z zaatakowanego Hureczka polscy lotnicy odlecieli na 10 z 12 obecnych tam maszyn, ukraiński atak na Lewandówkę odparto. Stamtąd właśnie, z lwowskiego lotniska 5 listopada wystartowały pierwsze polskie samoloty z zadaniami bojowymi, tam na samolocie por. pilota Stanisława Steca namalowano biało-czerwoną szachownicę, przyjętą nieco później jako znak naszego lotnictwa wojskowego. Kolejnych 5 austriackich samolotów przechwycono w Lublinie.
Galicja zresztą była ważna nie tylko dlatego. Tamtejsze kopalnie ropy naftowej i rafinerie dostarczały paliwa i smarów. Na poznańskiej Ławicy (o czym niżej) pewnie nie udałoby się zdobyć tyle sprzętu, gdyby nie fakt, że nie miał on właśnie z braku paliwa jak odlecieć.
15 listopada przejęto lotnisko na Polu Mokotowskim w Warszawie, ze szkołą obserwatorów lotniczych. Niestety 4 dni zwłoki dały niemieckim lotnikom czas na popsucie sprzętu, ale i tak zdobycz była cenna.
W sumie na terenie Galicji i Kongresówki zdobyto 217 mniej-więcej kompletnych maszyn 30 różnych typów produkcji niemieckiej, austriackiej i francuskiej (zdobytych przez państwa centralne w Rosji). Było to 11 samolotów myśliwskich, 2 bombowe, 100 wywiadowczych, 85 szkolnych i 21 określonych jako wycofane z eksploatacji, ale nadające się do remontu. Z tego tylko 21 maszyn nadawało się do natychmiastowego użytku w walce.
6 stycznia wpadł w ręce Powstańców Wielkopolskich najcenniejszy łup — lotnisko na poznańskiej Ławicy. 50 samolotów w pełni sprawnych i 20 w naprawach pozwoliło na sformowanie 4 eskadr bojowych, gdy doczekano się dostaw paliwa z Krakowa. Na Winiarach, w hali dla sterowców Zeppelin zdobyto ogromny skład maszyn w częściach do montażu (w trakcie remontów), części zamiennych i karabinów maszynowych, oraz balonów obserwacyjnych. W sumie na około 300 samolotów, w większości jednak szkolnych i rozpoznawczych. W Forcie VI znalazł się, oprócz innej amunicji zapas bomb lotniczych. Mimo że w większości sprzęt latający był starszych typów i mocno zużyty, stanowił gigantyczny zastrzyk mocy. Niemcy ocenili swoje straty na 200 milionów marek.

Najpoważniejszym wzmocnieniem polskich sił powietrznych była Błękitna Armia. W marcu 1919 roku marszałek Foch przekazał do dyspozycji gen. Hallera 7 eskadr (3 bombowe, 3 wielozadaniowe i 1 myśliwską, około 90 sprawnych maszyn bojowych) oraz park lotniczy (armijny park obsługowo — remontowy) wraz ze sprzętem i personelem. Skierował też dodatkowych ludzi oraz 20 samolotów szkolnych w celu utworzenia szkół dla pilotów, obserwatorów i mechaników. Francuzi mieli pozostać w jednostkach aż do wyszkolenia odpowiedniej liczby polskiego personelu. Już w maju pierwsze jednostki bojowe znalazły się w Polsce. Ochotnicy francuscy brali udział w walkach z bolszewikami (ale nie z Ukraińcami), reszta zasiliła ośrodki szkoleniowe.
Sprzęt się zużywał, potrzeby walczącej armii rosły. Misje Zakupów nabywały sprzęt głównie francuski, ale także brytyjski i włoski. Demobilizacja po Wielkiej Wojnie otworzyła rynek. W pamiątkowym wydawnictwie "Ku czci poległych lotników" z 1933 roku, przygotowanym przez weteranów wojny, znajdujemy 37 typów samolotów bojowych. Koszmar logistyki, ale pamiętajmy, że ówczesne maszyny nie były aż tak skomplikowane i obsługa poszczególnych marek aż tak bardzo się nie różniła. A wiele problemów remontowych załatwiał zestaw młotek — kombinerki.
Myśliwce

Phönix D.I , austriacki

Albatros D.III, niemiecki, używany też przez Austriaków. Poniżej w barwach Eskadry Kościuszkowskiej


Fokker D.VII, niemiecki

Fokker D.VIII, niemiecki, jeden z najnowszych typów, opracowanych pod sam koniec wojny. Na takiej maszynie por.Stec, pomysłodawca naszej szachownicy, w kwietniu 1919 samotnie zaatakował nad Lwowem trzy ukraińskie samoloty, jeden strącając, drugi uszkadzając.

Nieuport 21, francuski

I jego młodszy brat, Nieuport 24. 1 maja 1920 roku stan maszyn 14 Eskadry Wywiadowczej na lotnisku w Żołdzinie powiększył się o tę z fotografii. Przyleciał nią z drugiej strony frontu Piotr Abakanowicz, były oficer carski i I Korpusu Dowbora, nakłoniony naganem do służby w lotnictwie sowieckim.

Morane-Saulnier 30, francuski

Ansaldo A1 Balilla, włoski

Sopwith Camel, angielski
Dwumiejscowe samoloty wielozadaniowe (myśliwsko-rozpoznawcze, także lekkie bombowce)

Brandenburg I C, niemiecki

Pfalz D III, niemiecki

Rumpler C. I. W 1915 roku konstruktor tego samolotu, by przekonać wojskowych decydentów, przeleciał prototypem z Berlina do Konstantynopola bez międzylądowania, lot trwał ponoć 18 godzin. Nasze Rumplery wyszukiwały nad Ukrainą watach Budionnego, atakowanych potem przez Albatrosy D.III 7 Eskadry Myśliwskiej (Kościuszkowskiej).

LVG C.V , świetny samolot rozpoznawczy. Większość maszyn, które posiadaliśmy, zmontowano z części zdobytych w magazynach na Winiarach.

Breguet XIV A2, francuski

Salmson 2, francuski

De Havilland DH9, angielski. Na początku 1920 roku 20 takich maszyn otrzymało nasze lotnictwo jako osobisty dar od króla Jerzego V. Gest piękny, ale wykonanie... Samoloty okazały się wymagać natychmiastowego remontu, co uskuteczniono dopiero po wojnie. Do natychmiastowego użytku nadawały się tylko trzy sztuki.
Samoloty bombowe

Breguet XIV B2, francuski. Cięższa od myśliwsko-rozpoznawczej A2 wersja, z komorą bombową i wyrzutnikiem

Gotha G.IV, niemiecki. Dwusilnikowy bombowiec strategiczny tej epoki. Mieliśmy jednego, 16 stycznia 1919 przyleciał bombardować Poznań w odwecie za powstanie, uszkodzony przez obrońców lądował przymusowo po naszej stronie. Służył nam do końca sierpnia 1920.

Friedrichshafen G. III. Jak poprzedni, jeszcze cięższy i mocniejszy (udźwig ładunku bombowego 1000 kg, Gotha 500 kg) W lutym 1919 dwie sztuki poleciały na Ukrainę (zdaje się, że w związku ze współpracą nawiązaną przez Ober-Ost, z czego Niemcy musieli się tłumaczyć w Wersalu jako z naruszenia warunków zawieszenia broni, (szczegóły w mojej starej notce o Ukrainie w latach 1918-1923), ale na powrót trochę siły brakło. Oba lądowały przymusowo koło Krakowa, i zostały skonfiskowane. Służyły potem w 21 Eskadrze Niszczycielskiej.
Inne tematy w dziale Kultura