Przed lekturą dalszej części tej notki odpowiedz, Drogi Czytelniku na pytanie: któż to stoi w plenerze na przedstawionym niżej obrazku? 99% z was odpowie bez namysłu — Prusak! Bardziej zorientowani w niuansach XIX-wiecznego umundurowania zastanowią się przez chwilę, dlaczego on taki zielony, skoro pruskie mundury były zwykle niebieskie.

Tere-fere-kuku, Moskal! Oficer rosyjski w mundurze z lat 50. XIX wieku. W połowie lat 30., pod wpływem doświadczeń z kampanii tureckiej i polskiej, a także europejskich trendów Mikołaj I uznał, że kolorowy, obcisły, z licznymi białymi elementami mundur wywodzący się z epoki napoleońskiej należy zmodernizować. Na wygodniejszy, luźniejszy i mniej pstrokaty. Pod koniec dekady powstał żądany projekt, a z nim nowe nakrycie głowy. Właśnie takie. Na tłumienie buntu węgierskiego w 1849, którego to wydarzenia wspomnienie gaz i ropa wyraźnie wypłukały z pamięci Victora Orbana, rosyjscy piechurzy wyruszyli właśnie w takich ubrankach. Po wojnie krymskiej nowy car Aleksander II hołdujący bardziej modzie francuskiej zmienił jednak nakrycia głowy, i polskie powstanie w 1863 Moskale wyruszyli zwalczać już w czapeczkach typu kepi. Pikielhauby zostały na dłużej, do końca wieku tylko w jednostkach gwardii i żandarmerii.

Jednak jeszcze zanim Moskale zaczęli ubierać się w kaski ze szpicem, w 1839 roku do Petersburga przyjechał z wizytą bliski kuzyn cara, pruski następcą tronu. Rodzinne związki von Hollstein-Gottropów pseudonim artystyczny Romanow z Hohenzollernami były przecież bliskie. Okropnie mu się spodobało nowe nakrycie głowy, toteż przywiózł ze sobą pamiątkowy egzemplarz do Berlina. W rok później przejął władzę, i w 1842 zaczął przebieranie własnego wojska. Pickelhaube stała się wizualną kwintesencją pruskości. Po rosyjsku nazwa także brzmi пикельхауба (wymawiane pikielgauba), większość rosyjskiej nomenklatury wojskowej i technicznej to zapożyczenia z niemczyzny. Starszy szeregowy to u nich do dziś giefriejter, a strzelec jegier. Nie bez przyczyny sam Iwan Paskiewicz, trochę poddenerwowany faworyzowaniem niektórych kolegów, zapytany przez cara, jakiej nagrody sobie życzy za zdobycie Warszawy, wypalił ponoć: "Prikażytie byt' Niemcom" (proszę mnie awansować na Niemca).
Symboliczne. Moskiewsko-niemieckie współdziałanie, zwykle skierowane przede wszystkim przeciw Polsce ma starą tradycję. Pierwsze próby to przełom XV/XVI wieków, kiedy to współpracę przeciw Jagiellonom próbowali nawiązać Iwan III i cesarz Maksymilian I. Syn i następca Iwana, Wasyl, sponsorował w tym samym celu dogasający Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Prusach. Wobec niemieckiego rozbicia dzielnicowego następna okazja trafiła się dopiero 250 lat później, z wiadomym dla nas skutkiem, i ustanowieniem na sto dwadzieścia lat granicy przyjaźni i współpracy. Brutalnie przerwanej, lecz po zaledwie dwudziestu paru latach odnowionej przez Hitlera i Stalina. Z kolejną odsłoną symbolizowaną przez niewygasłe do dziś więzi Nord Streamów.
Generalnie, pikielhauba to kask z utwardzanej wołowej skóry, z metalowymi okuciami i charakterystycznym zwieńczeniem, w sumie lepiej chroniący głowę żołnierza przed cięciem szabli, niż sukienna czapka. Był też model metalowy, przeznaczony dla ciężkiej jazdy — kirasjerów, oraz gwardii królewskiej Prus, a potem cesarskiej Niemiec.
Moda na podobne militarne nakrycia głowy rozlała się szeroko, od Skandynawii po Amerykę Południową. Jeszcze dziś stanowią one galowe nakrycia głowy w armiach Szwecji i Chile.

Umundurowany Otto von Bismarck

Wojsko pruskie, 1870
Najbardziej rozpoznawalny jest oczywiście późny model, już z czasów, gdy Prusy opanowały i politycznie, i mentalnie zjednoczone Niemcy — Pickelhaube wz. 1895.

Pikielhauba pruskiej piechoty

Metalowa, dla dragonów gwardii i kirasjerów pruskich

.
Dla oficera piechoty bawarskiej

Model dla jazdy Wirtembergii

Dla artylerzystów coś specjalnego, bez szpica — Kugelhaube. Tu akurat z emblematem Królestwa Saksonii.
Popatrzcie — wszystkie w jeden deseń, takie unijne, ale mogą się różnić długością i ozdobami szpica oraz emblematem na czole. Tylko i wyłącznie, inaczej Trybunał Kontroli Zjednoczonej Rzeszy nie zaakceptuje i nałoży sankcje.

Jest nawet coś pod nas, rogatywka dla ułanów, nawet nazywa się swojsko "tschapka". Ten zalążek tęczy u góry nazywa się staatliche Kokarde.


Przyszły jednak trudne, kryzysowe i wojenne czasy, trzeba się było zadowolić ersatzem z filcu.

Zresztą, mało istotne, i tak trzeba było ukryć ostatnie, błyszczące reklamowe elementy pod suknem. Pokrowcem z sukna. Nadchodził czas Stahlhelmu.

Inne tematy w dziale Kultura