Jan Mak próbuje zrozumieć, gdzie popełnił błąd, nie przewidując nieprzeprowadzenia wyborów w pierwotnym terminie. I dochodzi do wniosku, że błąd leżał w tym, że nie przewidział sposobu ich nie przeprowadzenia. Tymczasem byłą to jedynie formalność, bo te wybory były nie do przeprowadzenia. Gdyby nie było frondy Gowina, to wybory zakończyłyby się gigantyczną katastrofą w fajerwerkach nieudolności.
Wybory były nie do przeprowadzenia, moja ówczesna argumentacja - pisałem o tym dwukrotnie - nie straciła nic z mocy ani słuszności. Gowin stając okoniem szaleństwu małego satrapy i doprowadzając do pozaprawnego i pozakonstytucyjnego zerwania wyborów zapobiegł katastrofie. Ale bez oporu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie miałby punktu oparcia do negocjacji z Jarosławem Kaczyńskim. Postawa MKB, konsekwentna i stanowcza, przyczyniła się do przesilenia. MKB zapłaciła za to dużą cenę, ale, paradoksalnie, osobista przegrana MKB daje jej ugrupowaniu drugi oddech, Rafał Trzaskowski wchodzi do wyścigu wypoczęty i świeży, w przeciwieństwie do zmęczonych już "starych" kandydatów, nieco poturbowanych i skompromitowanych upieraniem się do ostatka przy terminie 10 maja i płonnymi nadziejami na pożywienie się truchłem (tak im się to wówczas wydawało) KO.
Tak więc wybory nie odbyły się, bo były niemożliwe do przeprowadzenia, nie dlatego, że Jan Mak nie przewidział sposobu anulowania procesu wyborczego, a dlaczego tak było możecie przeczytać w moich starych wpisach. Kto chciał widzieć, ten widział.
https://www.salon24.pl/u/tekstykanoniczne/1030832,szczyt-zachorowan-przypadnie-na-15-20-kwietnia
https://www.salon24.pl/u/tekstykanoniczne/1037891,wybory-prezydenckie-katastrofa-zbliza-sie
Osobiście miło bym widział upadek Andrzeja Dudy, prezydenta na posyłki, słabego, do tego nabożnego, klerykała. Ale o tym za wcześnie by mówić. Kampania jeszcze się. nie rozpoczęła.
Komentarze