Coraz to jakis bezczelny hycel z glosem drzacym od patosu i triumfu glosi
upadek kolejnego autorytetu.
I tak jakby mimochodem, polgebkiem, oznajmia, ze on w takim razie z zachowania
godnego czuje sie zwolniony, ze zostal podstepnie wpuszczony w pulapke
przyzwoitosci, ale teraz to juz koniec.
Niektorzy zreszta nie ukrywaja, ze roznorakiego rodzaju podlosc stosowali od
zawsze, teraz ja za cnote przedstawiajac.
Poszukiwanie i nasladowanie autorytetow jest przywilejem mlodosci, ludzie
dorosli stosuja zasady moralne na wlasny rachunek, wiec dosc niestosowne sa i
traca polityczna pedofilia owe harce przeterminowanych adolescentow i
przekwitajacych pensjonarek.
Zawirowania losu rzucily mnie lat temu ...dziesci z okladem w objecia
Ludowego Wojska Polskiego. Zbiegiem okolicznosci major, decydujacy o
przydzialach nosil to samo, co ja, nazwisko. Mial on zwyczaj
kierowania "krewniakow" do jednostek wojskowych w miejscu zamieszkania, wiec
ku mojej radosci zostalem w Warszawie, o kwadrans jazdy autobusem od domu.
Kazik Staszak, a moze Stasiak, technik lesnictwa z Bilgoraja, milosnik
literatury mial do odsluzenia ostatnie pol roku, ja o rok wiecej.
Do jednostki trafil karnie. Zostal wyznaczony na ordynansa ktoregos z
dekujacych sie w Warszawie generalow. To byla fucha - zajecie lekkie, latwe i
przyjemne, choc nieco upokarzajace. Bez obowiazku czolgania sie w blocie i
bezsensownego wytupywania musztry na placy apelowym. Z dojsciami i
przywilejami o jakich inni poborowi mogli tylko marzyc.
I co?
Powiedzial - Ja jakiemus generalowi butow nie bede pucowal - i nie pucowal.
Za odmowe wykonania rozkazu grozilo nawet wiezienie, ale widac swoim uporem
tak wszystkich zaskoczyl, ze z mimowolnym, a moze i nie, szacunkiem
przesunieto go jedynie do sztabowej jednostki lacznosci.
Kazik i kilku innych "starych zolnierzy" specjalizowalo sie w produkcji
lewych przepustek garnizowonowych. Oryginalny blankiet, zdaje sie podkradany
kwatermistrzowi kompanii, staremu zlodziejowi jak sie pozniej okazalo,
stemplowali orzelkiem pracowicie i misternie wycinanym ulomkiem zyletki z
gumki myszki.
Nie dla zysku, tylko z anarchicznej potrzeby serca i z odrazy dla
znienawidzonej instytucji.
Wiec jesli ktos kiedykolwiek byl dla mnie autorytetem to wlasnie Kazik S ze swoim
praktycznym protestem i pogardliwym polusmiechem.
Zrozumialem, zagubiony i wystraszony dziewietnastolatek, ze nawet w opresji
mozna byc czlowiekiem wolnym.
Tylko tyle.
Inne tematy w dziale Kultura