Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1063
BLOG

Jestem narodowcem

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 15

 Tak mi wynikło z ankiety http://www.latarnikwyborczy.pl/. A nawet jeszcze gorzej, bo według algorytmów jeszcze bardziej jestem korwinistą, dopiero potem narodowcem, potem zielonym jabłkiem i PiS. W takiej bodaj kolejości, bo lekko zszokowany wynikami zaniedbałem dokonania zrzutu ekranu. Więc dowodów brak, musicie mi wierzyć na słowo. Co oczywiście nie skłoni mnie do skandowania normalna rodzina chłopak i dziewczyna, ani udziału w burdach ulicznych, nazywanych nie wiadomo dlaczego Marszami Niepodległości.

Gdy minął najgorszy stupor zacząłem zastanawiać się nad wewnętrznym mechanizmem latarnika, który wypluł takie a nie inne wyniki. Wygląda, że największy wpływ na ostateczny rezultat miały moje wątpliwości co do sensu federalizowania Unii. O ile zawsze byłem gorącym zwolennikiem  likwidacji granic, wolnego przepływu towarów, usług a przede wszystkim wolności przemieszczania się obywateli Unii wedle gustu i potrzeb, a dalej integracji, ekonomicznej, likwidacji utrudnień w handlu, narodowych standardów i ograniczeń, o tyle koncepcje ujednolicenia politycznego a zwłaszca światopoglądowego do mnie nie przemawiają. Nie osiągnie się wspólnoty interesów w polityce zagranicznej, gdy dla byłych mocarstw kolonialnych, Francji i zwłaszcza Wielkiej Brytanii głównym priorytetem są ścisłe i wielorakie, od gospodarczych po kulturalne i ludzkie, stosunki z ich byłymi koloniami, gdy nie może być wspólnego stanowiska w sprawie polityki wobec Rosji między Polską, a powiedzmy Hiszpanią. bo tam gdzie ci pierwsi widzą bezpośrednie zagrożenie w najbliższym sąsiedztwie (inna sprawa czy realne czy raczej urojone) ci drudzy, jeśli ich w ogóle Rosja interesuje, to mogą mieć do niej niezrozumiały dla Polaków sentyment. Podobnie w sprawach światopoglądowych, gdzie jak gdyby dwa ekstrema europejskiego kontinuum stanowią, obie mi bliskie na swój sposób, Polska i Szwecja. I od razu powiem, że szwedzka otwartość, tolerancja i pewnego rodzaju przyjazna obojętność na różnego rodzaju ekscesy są mi przyjemniejsze, niż polska zapiekłość i krzykliwa nieużyteczność. No bo co cię, drogi czytelniku, obchodzi jak inni, nikomu nie szkodząc, urządzają sobie życie, i czy jest to dwoje, dwóch, czy dwie?

Więc jeśli ma nastąpić ściślejsza integracja w tych obszarach to dużo później, a narazie niech Unia, niczym wąż z "Małego księcia" strawi słonia, którego połknęła, nim rzuci się na następną ofiarę niech rozwiązuje ciągle istniejące problemy praktyczne związane z integracją ekonomiczną, a przede wszystkim międzyludzką, i to nie na sposób proponowany przez premiera Wielkiej Brytanii Camerona, czy jeszcze bardziej ekstremalną UKIP. Potem się zobaczy, czy różnice między państwami i społeczeństwami, poziom wzajemnego zrozumienia pozwalają na ostrożne próby dalszej integracji.

Tylko co to ma wszystko do czynienia z programem tych dwóch partii? O ile wiem subtelne rozważania na temat delikatnego balansu układów i interesów są im obu najzupełniej obce a najważniejsze i jedyne punkty ich programów europejskich to "rozwiązać Unię natychmiast ze względu na racjonalizm działań" i "rozwiązać Unię natychmiast ze względu na dobro narodowe". No, ale w takim razie ankieta lLatarnika wyborczego dla tych dwóch partii skończyłaby się na pierwszym pytaniu czy jesteś za obecnością Polski w Unii, a tu trzeba było jakoś ją ciągnąć przez całe spektrum probllemów. Więc zapewne gdzieś na siłę wyciągnięto z oficjalnych dokumentów dodatkowe punkty programowe i wyszło, jak wyszło.

To oczywiści pośredni dowód na słabość polskiej myśli politycznej, na pisanie programów na kolanie, bo i tak nikt nigdy do nich nie zajrzy i nikt nigdy nie będzie się nimi kierował. Ale brak programu politycznego to dla partii politycznej to samo co brak budżetu dla firmy - obie będą dryfowały bezwolnie to tu to tam, bez wyznaczonego azymutu i określonych priorytetów.

Skutkuje to takimi kuriosami, jak wczorajszy wpis Eski, Traktat o bydle. Nie, chodzi mi o wydestylowany, krystaliczny, stuprocentowy kalizm, ani o tak piękne uzasadnienie, że to wcale nie było obraźliwe, a po drugie słusznie mu się należało. Ani nie o to, że Eska po raz kolejny czuje przez skórę, że tym razem to już na pewno. Ileż to już razy Eska prorokowała, że zwycięstwo pewne, za rogiem, upadek uzurpatora pewny i nieunikniony, lud weźmie rządy w swoje ręce, i podobne brednie. Jako terapia grupowa dla nieudaczników to działa znakomicie, każdy taki wpis zbiera setki entuzjastycznych komentarzy ale nie, to nie są przepowiednie, które się spełniają.

Tylko o coś takiego, ten płomienny apel:

Nie macie szans, sprzedajna hołoto, nie takie numery wytrzymaliśmy, my – spadkobiercy AK, NSZ, Żołnierzy Wyklętych, żołnierzy Bitwy Warszawskiej, I Brygady, obrońców Lwowa, Powstania Styczniowego itd. wstecz aż po niezliczone pokolenia. Nas nie można „dorżnąć”, panie Sikorski. Za cienki pan jesteś w uszach, a pańscy idole i opiekunowie właśnie pokazują światu, kim są naprawdę. Wszystko się rozwala na naszych oczach, i NWO i UE, wahadło idzie w drugą stronę. I nie wiadomo, gdzie się zatrzyma.

To są, pozwolę sobie ponownie użyć tego określenia, brednie. Mogę nawet zrozumieć tych potłuczonych przez los komentatoów u Eski, którzy już przypinają sobie do cherlawych ramion husarskie skrzydła, biorą do rąk wysłużone visy i szturmują w gorączkowych urojeniach Pałac Namiestnikowski.

Ale jako program przyszłych rządów, to jest to katastrofa. Bo polityka traktuje o czymś zupełnie innym - o sprawnym zarządzaniu, skutecznym poborze podatków i ich rozsądnym wydatkowaniu dla powszechnego pożytku. Nie, polityka nie traktuje o Powstaniu Styczniowym, ani o Żonierzach Wyklętych, a dla Powstania Warszawskiego ma uroczystą akademię - i to wszystko. Polityka traktuje o budowie dróg. No dobra, tutaj już pozamiatane, znienawidzony uzurpator wybudował w trakcie swoich nieudancyh i nieskutecznych siedmiu lat u skradzionej prawowitemu dziedzicowi władzy większość z tego, co trzeba było wybudować, a reszta jest rozpoczęta lub zaplanowana. Ale nawet dobrze wybudowane drogi trzeba utrzymywać, a tu być może czasu, środków i zainteresowania nie będzie, gdy znów zaczną się polityki historyczne i przywracanie Polsce jej prawowitego miejsca. To są szkoły, i wcale nie chodzi tu o mundurki, czyszczenie kanonu lektur czy zwiększanie godzin lekcyjnych na historię, tylko o przygotowywanie młodych ludzi do uczestnictwa w wyścigu cywilizacyjnym. To jest służba zdrowia, której nikt się nie waży tknąć, to są emerytury (a, tu też pozamiatane i następcom oszczędzony będzie gniew ludu za bolesne i konieczne reformy).

To wszystko jest polityką, nie wspominki o NSZ. 


Kocham sztokholmską coroczną eksplozję wiosny. 1 maja na świat wystawia swój ostrożny pyszczek jasna zieleń, by pięć dni później władzę objęło dojrzałe lato i sprawowało ją aż do wrześniowych, słabnących promieni słońca. Ale nie w tym roku. Start przyszedł niezwyczajnie wcześnie, 25 kwietnia listki brzóz był wielkości mysich uszek. Ale cały urok polega na tym, że wiosna pojawia się nagle i znika, następnego dnia. Nie na tym, że mysie uszka przechodzą w szczurze uszka, w kocie uszka... Aha, czyje uszka zobaczymy w poniedziałek? Albo ten najcudowniejszy tydzień w Sztokholmie, nazywany jest "między czeremchą a bzem" przecież, nie "między czeremchą a czeremchą".

Dziewczyna z czerwonym parasolem. Czerwień jako symbol buntu przeciwko deszczowej pogodzie

 

Tak się nie robi starym kuchniom. Nagle, bez ostrzeżenia, półki spiżarni są opróżnione, drzwiczki szafek nie domknięte porządnie jak w zwyczaju, jakby to nie miało już znaczenia. Nikt nie nastawia porannej kawy, nie włącz porannych radiowych wiadomości, nie szeleści świeżą gazetą. Nikt nie smaży jajek na bekonie, jak to było codziennie od 25 lat, w lodówce leży osamotniona, niewyciśnięta do końca tubka Kalles kaviar i dwa ząbki czosnku, zapewne przepleśniałe. Żadnego szurania kapci, żadnych niedbałych szlafroków. żadnych nieogolonych, zaspanych twarzy. W domu rozlega się pusty pogłos porzucenia. Tak się nie robi, bez pożegnania.



Dom jest z 1949 roku, już ogłoszony zabytkiem, więc wszystkie wyposażenie zostanie zachowane i pieczołowicie odnowione.

 

 

 

 

Synkretyzm religijny, czy zamiłowanie do sakralnego kiczu? Raczej to drugie.

 

 

 

 

 

Żegnaj, mieszkanko. Dziękuję za wszystkie 26 lat. Przeżyliśmy wspólnie  wiele wesołych chwil. Zajmij się dobrze następnym lokatorem // Göran

Skromne mieszkanko na poddaszu, dla ubogiego milionera.

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka