Nie stanowicie dla nikogo zagrożenia, jesteście co najwyżej freiwilligenkorps, ochotniczymi dostawcami mięsa armatniego dla niektórych partii politycznych.
Niewiele znaczycie. Wasze idee i pomysły to światło odbite z waszych ulubionych publicystów politycznych, na palcach jednej ręki można policzyć autorów prezentujących oryginalne myśli.
Nie macie dostępu do źródeł informacji, dostarczacie jedynie opinii - do tego przeżutych już wielokrotnie przez inteligentnieszych od was. Większość z was jest na poboczu aktywnego życia.
Wasze groźby są bezzębne, co najwyżej możecie kogoś, w bezsilnej złości, opluć, schronieni bezpiecznie w anonimowości. Ale nikt rozsądny nie będzie przecież dochodził autorstwa niezbyt wyrafinowanych inwektyw.
Zdarzało sie, że niektórzy z was grozili pozwami - taki Czaruś Krysztopa czy inny Rafał Broda. Pic na wodę. Jest na to powiedzenie Nie strasz bo się spocisz.
Daliście się podpuścić i nabrać - jak zawsze.
Jeśli służby miałyby się którymś z blogerów zainteresować, to mam tylko dwa typy. I nie, to nie jesteś ty, ani ty, ani ty.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo