Teutonick Teutonick
290
BLOG

Makiawelizm czy masochizm?

Teutonick Teutonick Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

   W kontekście finansowania z kieszeni podatników takich dzieł krajowej (bo raczej mało polskiej – nie mylić z małopolską) kinematografii, jak nasze kolejne, uznane przez międzynarodowe towarzystwo wzajemnej adoracji, arcydzieło wielce prześladowanego przez kaczystowski reżym „pana twórcy” tudzież wieści o kolejnych lekką ręką rozdawanych grancikach na dorabianie Polakom rogów, kłów i pazurów do kompletu z maską genetycznych żydożerców, nie mogą dziwić także „gustowne dodatki” w postaci chociażby promowania w tych straszliwych reżymowo-publicznych mediach, słynących z niebywale wręcz entuzjastycznego nastawienia do „pisiorów” osobistości takich jak znany i lubiany smakosz i koneser „polskiego gówna” Tymon Tymański czy też feministkopisarka o fizjonomii pokolorowanego na wzór tęczy papudroka w osobie niejakiej Sylwii Chutnik, oboje zresztą często gęsto dający upust i wyraz swoim politycznym preferencjom, a zwłaszcza antypatiom. Owa awersja do „pisizmu” jakoś zresztą nie przeszkadza im mościć się wygodnie w studiach telewizyjnych, udzielać wywiadów dla programów „kulturalnych” bądź też wykonywać dla reżymowców drobnych zleceń „artystycznych”. Co jednak bardziej zastanawia, to atmosfera przyzwolenia na obecność na falach publicznych anten tego rodzaju, do cna „brzydzących się” (aczkolwiek potrafiących na tę okoliczność jakimś tajemniczym sposobem owo obrzydzenie przełamać) instytucjami „zawłaszczonymi” przez obecną władzę, „antysystemowców”.

   Obok przytoczonych powyżej przykładów wywalania na prawo i lewo publicznej gotówki, owe - nasuwające się jako pierwsze z brzegu - jednostkowe przykłady (bo gdyby głębiej poszperać, dałoby się wygrzebać ich dużo więcej) mogą prowadzić do konstatacji, że obecna władza, przynajmniej w niektórych swoich odnogach, zwykła tolerować, a nawet dotować nowoczesną mutację „lewej nogi”, stanowiącej w swej istocie twór z gruntu destrukcyjny i oikofobiczny, a przez to de facto ściśle antypaństwowy i antypolski. Jednym słowem w imię opacznie rozumianego pluralizmu, różnorodności i wolności wypowiedzi czy też „badań naukowych”, sami sobie wpuszczamy lisa do kurnika, pompując go przy okazji sutymi dotacjami do rozmiarów niedźwiedzia. Jakoś nie chce się wierzyć, że obóz rządzący tego nie widzi. W tym miejscu nasuwa się pytanie na ile obecna „dobra zmiana” może w niektórych obszarach stanowić przykład zmiany koncesjonowanej, przeprowadzanej „w granicach rozsądku”. Z pewnością do tychże obszarów należałoby zaliczyć zarówno dziedzinę kultury jako takiej jak i „naukowo-badawczą”, ze szczególnym uwzględnieniem postkomunistycznych złogów mnożących się na różnego rodzaju wydziałach, zakładach, instytutach i katedrach i - niejednokrotnie już w kolejnych pokoleniach - zabierających tam niedostosowanym „młodym zdolnym”, wywodzącym się spoza panujących układów, zasoby życiodajnego tlenu.

   Idąc dalej, przy odrobinie złej woli, w trakcie bacznej obserwacji ostatnich rejterad, odbywających się na kilku kierunkach na niwie naszej polityki zagranicznej, można zaryzykować teorię spiskową, mówiącą nam o tym, że cała „dobra zmiana” może finalnie okazać się być nadmuchanym balonem wypuszczanym na widok publiczny przez ekipę, która po prostu na wstępie zalicytowała nieco więcej za swoje usługi osobom realnie decyzyjnym, choć najpewniej pozostającym w cieniu, toteż do momentu pogodzenia się przez owe - sterujące pewnymi mechanizmami - środowiska z faktami dokonanymi ponad 2 lata temu przy urnach wyborczych, nie spotkała się ona z aprobatą u chlebodawców trwających przez 8 lat u żłoba poprzedników, jednak powyższa sytuacja, także przy udziale różnego rodzaju „canossowych” przedsięwzięć, przywodzących bardziej na myśl tradycje związane ze Środą Popielcową niźli szumne zapowiedzi „wstawania z kolan”, właśnie zdaje się powoli ulegać odmianie. Przy czym wszelkie patriotyczne wzmożenia stanowią tutaj ni mniej ni więcej jak jedynie pic na wodę i fotomontaż do kupienia dla ciemnego ludu. Hipoteza to być może nieco naciągana, ale jednak chyba warta wzięcia pod rozwagę, przynajmniej jeśli mowa o jakiejś bardziej stawiającej na koniunkturalizm (a nikt chyba nie ma wątpliwości, że i taka obok tej bardziej ideowej istnieje i ma się dobrze) części obozu rządzącego.

   Uprawdopodobniać powyższe rozważania mógłby również sposób postępowania z sejmowymi straganiarami, w którym miast odseparowania całego tego wesołego bazarku z okratowaniem włącznie, służby podległe marszałkowi sejmu cackają się z zarządzającymi tymże odpustowym majdanem niczym matka z łobuzem, dopuszczając do tego, że towarzyszki maglary niedługo oplakatują pół sejmu swoimi bohomazami. Sądzę, że mając powyższe na uwadze imć Penelopa powinien już teraz czym prędzej podjąć działania zmierzające do przeniesienia obrad do Sali Kolumnowej. Ale może w tym szaleństwie jest metoda, może tak jak z pamiętnym ciamajdanem co bardziej kumaci uznali, że ów protest prędzej czy później wypali się sam poprzez autokompromitację, nad czym już usilnie pracują same zainteresowane wraz z przykutymi do wózków przystawkami oraz licznie przybywający pod gmach sejmu goście, nie bagatelizując przy tym posłów totalniackiej opozycji, którzy w ramach ostatnio odpalonego pomysłu, na wyprzódki ruszyli aby nie zwlekając deklarować się co do poniesienia kosztów wyżywienia okupantów sejmowych.

   Może faktycznie dawanie co i rusz w takiej czy innej formie paliwa naszym dzielnym europejsom stanowi nic innego jak wyższą formę taktyki, polegającą na dążeniu do samoośmieszenia ośmielonych początkowymi sukcesami przedstawicieli przeróżnych KOD-ów, tracących bolszewicką czujność niemal natychmiast po odnotowaniu zjawiska złapania wiatru w żagle. W końcu, jak pokazuje obrazowo chociażby wczorajszy przykład naszego ex-prezydenta (nie pierwszy raz zresztą), czasami wystarczy po prostu pozwolić im mówić. Do tego przejawiająca się głównie podziałem na hard-PiS i soft-PiS gra skrzydłami, spychająca totalniaków na zarezerwowany dla ekstremistów aut, uruchamianie świadomej strategii kompromisu z wysunięciem się 2 kroki naprzód, przy założeniu z góry, że o jeden z nich tak czy inaczej trzeba się będzie cofnąć aby uzyskać pozycję tożsamą z tą, którą od samego początku planowało się osiągnąć (tak jak to się właśnie dzieje z reformą systemu sądownictwa) – jak widać paleta obranych recept na uzyskanie wyznaczonego celu wydaje się dość bogata. Może ktoś doszedł do wniosku, że w naszej delikatnej sytuacji, gdy całymi latami byliśmy nawykli do padania przed każdym na płask, owe osławione wstawanie z kolan musi być przeprowadzane selektywnie (zaczynając na ten przykład od wzmocnienia gospodarki), co może stanowić smutną konieczność jako swego rodzaju złoty środek w miejsce terapii szokowej, a w myśl zasady langsam, langsam - aber sicher?

   Byłaby to doprawdy polityczna wyższa szkoła jazdy w czystej postaci, jednak czy możemy taki scenariusz rozważać w istocie jako realny i napisany z jak najbardziej patriotycznych pobudek przez osoby wytypowane do tego zadania przez naród, a nie jako po raz kolejny wymuszony przez jakoweś tajemnicze grono starszych i mądrzejszych? I jak przy tym w rzeczywisty sposób, grając na ewidentne przeczekanie z przeróżnymi szulerami o dość ponurej reputacji, usiłując przyciągnąć przy tym „elektorat umiarkowany”, nie zniechęcić zarazem „twardogłowców”, a odpuszczając sprawy mniej istotne, nie stracić z oczu właściwego celu, nie przysłonić go didaskaliami? A jeśli wektory spraw i intencji mają się jednak, wbrew temu co by się chciało o tym wszystkim sądzić, wręcz odwrotnie? Jeżeli to wszystko to był jedynie teatrzyk grający na zagospodarowanie elektoratu antysystemowego aby teraz móc powrócić w stare, utarte, dobrze nam wszystkim od wielu lat znane koleiny? Kto tutaj gra role Wallenroda, a kto Kmicica, kto zaś jednego czy drugiego z Radziwiłłów? Wreszcie - czy znajdzie się śmiałek, który zna odpowiedzi i nie zawaha się ich udzielić? Jak widać pytań można by przy tejże okazji zadać niemało.


Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka