Teutonick Teutonick
283
BLOG

Szreku jedzie nach Berlin

Teutonick Teutonick PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
   Swego czasu pewien niekoniecznie szczególnie atrakcyjny Kazimierz śpiewał o Łysym jadącym do Moskwy, a jedna z wersji tego hitu doczekała się tytułu w takiej właśnie jak powyżej dwujęzycznej formie. Różnicę jednak między tamtymi czasami, a chwilą obecną zaliczyć należałoby do gatunku zasadniczych. Ówczesny premier Oleksy jadąc do wschodnich satrapów reprezentował mimo wszystko państwo polskie i bynajmniej nie musiał się na Kremlu do nikogo przymilać. Wizyta Grzesia u Tante Angeli nosi znamiona rejterad dawnych pretendentów do piastowskiego tronu korony polskiej w zaodrzańskie knieje aby tam, wisząc u klamki miejscowych margrabiów, knuć z nimi o tym jak by tu najechać państwo polskie i zagrozić prawowitym dziedzicom. Sam Schet zresztą ostatnim czasem, wzorem chyba swojego - jak to się za łebka mówiło „pieprzącego jak PO-Trzask-any” – pomazańca do przejęcia stolicznajego wieliczestwa czyli schedy po miss Hance, zwykł przekraczać kolejne granice śmieszności, konkurując najwyraźniej z wymienionym w zawodach pt. kto będzie w stanie w towarzystwie nieodłącznych kamer popisać się większym dyrdymalstwem.
   Potrafi się nasz partyjny lider na ten przykład popisać takim oto bonmotem: „dziś Platforma jest najlepszym gwarantem utrzymania i rozszerzenia programu 500 plus, po pierwsze dlatego, że znamy się na gospodarce i nie pozwolimy jej upaść, po drugie dlatego, że zatrzymamy to dojenie państwowej kasy”. Rozumiecie państwo ? Znają się na gospodarce, dlatego ruszyła ona z kopyta kiedy tylko udało się ich odstawić od koryta – taka to prawidłowość. Ale przez całe lata w konspiracji pracowali usilnie nad tym aby właśnie po ich przejściu do ław opozycji, mogła ona rozwinąć się ze zdwojoną siłą. A za czasów własnych rządów za bardzo się z tą gospodarką nie wychylali, przez wrodzoną skromność zresztą – chcieli po prostu dać szansę komu innemu aby mógł wygrać wybory, a nawet więcej – przygotowanym zawczasu planem na boom gospodarczy wspomóc rząd swoich następców. Tacy to już z platfusiastych altruiści – nic dla siebie, wszystko dla umiłowanej Ojczyzny. O „zatrzymaniu dojenia państwowej kasy” nie ma chyba co wspominać, z tego prostego względu, że owo zatrzymanie tegoż intratnego procesu już jakiś czas temu nastąpiło. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla Scheta z koleżkami dość bolesna sprawa, ale cóż – nawiązując do powyższej interpretacji pierwszej części schreckliwej wypowiedzi – „Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało-Schetyno”.

   Takoż i tym razem nasz dzielny Schet, który w radosnych pląsach, podskokach  i piruetach okraszonych potrójnymi rittbergerami, wyszczerzał się po lokajsku do kamer, pozostając najwyraźniej przeszczęśliwy z powodu możliwości przebywania choć przez chwilę w towarzystwie frau kanzlerin, czynił to wszystko dla cierpiących pod kaczystowskim butem i knutem obywateli, uciemiężonych ponad miarę świadomością ustawicznego braku w naszym nieszczęśliwym kraju przestrzegania zasad demokracji i praworządności. A mówiąc poważnie, trudno o bardziej upokarzający obraz domagającego się uwagi lizusa aspirującego do roli chunijnego prymusa, który za brukselskie srebrniki będzie tańczył jak mu zagrają na niemieckim pasku, niepomiernie wręcz uniżenie się przy tym łasząc i merdając radośnie ogonem. Jeśli ktoś postrzegał jedną fotkę dwóch prezydentów za wyraz naszej „murzyńskości” (być może używam w tym momencie wielce faszystowskiego słownictwa, ale w końcu jakiego słownictwa mam używać w kontekście wizyty uniżenie uśmiechniętego Grzesia nie gdzie indziej, jak w 1000-letnim Reichu?) w stosunkach między państwami, to cały film skręcony z powitania Dyndały z „teflonową kanclerz”, należałoby chyba rozpatrywać w kategoriach jakiejś turbomurzyńskości z dodatkiem służalczości w wersji hard. Zmienił się mu też - jak się właśnie okazuje - stosunek do Nord Stream 2. Oto labilny Schet odsłonił spod przyłbicy bojownika o demoliberalny świat powszechnej szczęśliwości twarz zwyczajnego, gotowego do wszelkich draństw i ustępstw, dotyczących naszych żywotnych interesów, wasala optującego za starym i wciąż aktualnym projektem kondominium. W tym kontekście okazuje się, że już nawet Putin nie prezentuje się jako ten straszliwy zamordysta i zbrodniarz, tak jak to miało miejsce do tej pory (fakt, że i to od pewnego czasu, kiedy to starsi i mądrzejsi byli uprzejmi otrąbić odwrót od idei „czasu na wymianę jeńców”, szumnie w owym czasie nazywanej resetem), a złowroga postać Kaczyńskiego urasta - obok Orbana i Erdogana - do rangi tworzących takowy triumwirat najbardziej krwawych satrapów, zniewalających kraje i narody, usilnie starające się pomimo tych złowieszczych knowań aby za wszelką cenę utrzymać się w kręgu cywilizacji europejskiej.

   Teraz drogi panie musimy zacząć robić interesy, nawet z tymi którzy nas nie lubią – takie właśnie Szablozęby Grigor otrzymał w Berlinie wytyczne. Do tego dochodzi rozwijanie motylich skrzydełek, tak aby objąć nimi już w nadchodzących wyborach wszystkie sieroty po III RP z PRL-em włącznie – od lewa do prawa – i tak właśnie winna brzmieć propozycja nazwy nowego ugrupowania, stanowiącego „nową formułę” czyt. kolejną ratunkową szalupę… to jest miało być platformę, dla tych wszystkich zblazowanych i dawno skompromitowanych pogrobowców starego kwaśniewskiego projektu, funkcjonującego swego czasu pod ultranowoczesną nazwą demokraci.pl. Wprawdzie Władek Niedowładek, który w owym czasie wespół w zespół z memicznym Olkiem firmował ową kanapę, trochę nam się ostatnim czasem kichał, zajmując się wzorem swoich bezzębnych kumpli spod nocnego, przepychankami z funkcjonariuszami policji i podawaniem się za Józefa Grzyba (pragnąc chyba tym samym podkreślić swoje włościańskie pochodzenie), ale innych – tyleż „młodych”, co „wielce obiecujących” – kandydatów spośród całych rzesz wywodzących swoje korzenie polityczne ze starej, dobrej, uniowolnościowej kuźni kadr, tak szybko nam pewnie nie zabraknie. Zastanawiać musi jedynie czegóż jeszcze spracowanymi ręcami samego jaśnie kierownictwa kułalicjantów obywatelskich, jest w stanie dokonać obóz obrony starego porządku w celu przerżnięcia nadchodzących wyborów, pozostając najwyraźniej w przeświadczeniu, że wszystkich tych niezliczonych afer, ze szczególnym uwzględnieniem niekończącego się serialu oddawanych za pół darmo kamienic, prócz tego całego ciągu tworzonych w pocie czoła donosów do Jewropy, ale też niekończących się sabatów pod sejmem czy na ten przykład ostatnio podjętych samozaorań z ACTA2, było jak dotąd za mało. Czasami obserwacja tamtejszych zachowań mogłaby przywieść wręcz do konkluzji, że dzień bez zmoki lub palnięcia oczywistej głupoty jest uznawany w owym znamienitym towarzystwie za dzień stracony.


Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka