Leszek Koltunski Leszek Koltunski
700
BLOG

Argentyna: stracone szanse. Część trzecia: 1955-1973

Leszek Koltunski Leszek Koltunski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W 1912 roku Argentyna była bardzo bogatym krajem. Pod względem PKB per capita zajmowała siódme miejsce na świecie; poziom życia był podobny do USA czy czołowych krajów europejskich. Sto lat pózniej PKB per capita, wg. The World Factbook sytuuje Argentynę na miejscu 89, nieco tylko powyżej poziomu Białorusi.  

Przyczyną tego upadku było multum błędów politycznych i ekonomicznych i ostrych konfliktów wewnątrz społeczeństwa. Skutkiem tego był cały szereg bankructw i ostrych kryzysów ekonomicznych. Kolejna odsłona tego dramatu toczy się teraz na naszych oczach: od początku roku 2018 wartość peso spadła o ok. 45%, inflacja wystrzeliła, kraj musiał się zwrócić o kolejną pożyczkę do MFW i jest na krawędzi kolejnego bankructwa.

W serii notek przedstawię pokrótce XX wieczne losy Argentyny.


Część pierwszą, opisującą początki państwa argentyńskiego (1816-1912), i rządy Partii Radykałów (1916-1930) można znaleźć tutaj.

Część drugą, opisującą rządy Concordancii (1932-1943) i Juana Domingo Perona (1943-1955) można znaleźć tutaj.

Część czwartą, opisującą powrót Juana Perona (1973-1976) i dyktaturę wojskową (1976-1983) można znaleźć tutaj.


**********// PRÓBY POWROTU DO DEMOKRACJI - RZĄDY RADYKAŁÓW (1955-1966) \\**********


Upadek Perona nie oznaczał końca peronizmu w Argentynie. Przebywając na wygnaniu w Madrycie, El Lider dalej miał wielki wpływ na sytuację w kraju. Jego narzędziami był ciągle bardzo żywy kult Evity, Madonny Ameryki, a także największa centrala związków zawodowych CGT, kontrolująca rozdęty sektor publiczny i zrzeszająca duże ilości ludzi zatrudnionych w przemyśle oraz nostalgia wielu Argentyńczyków za Złotym Wiekiem lat 40-tych. Wielu czekało na jego powtórne przyjście niczym na Jezusa.  

Władza ekonomiczna i polityczna były od siebie oddzielone jak zawsze: mimo dość wysokiego uprzemysłowienia, eksportowe bogactwo kraju dalej było w przeważającej części tworzone przez stare elity estancieros, a demokratyczną przewagę w głosowaniu dalej niezmiennie posiadały miejskie masy. Dziedzictwem Perona była przede wszystkim ogromna machina państwowych monopoli, urzędów, publicznych fundacji i firm, zatrudniająca setki tysięcy oddanych mu ludzi i pożerająca co roku olbrzymie sumy pieniędzy. Podstawowym problemem każdego następnego rządu było to, w jaki sposób ograniczyć inflację i zbilansować budżet nie wywołując katastrofalnej recesji w miastach; każda próba dokonania tego spotykała się z dzikim oporem owej peronistycznej machiny.

Podstawowym politycznym problemem było pytanie, czy w nowym systemie dać miejsce przy stole peronistom. W latach 1955-1958 próbowano 'peronizmu bez Perona', co się nie udało ponieważ liderzy CGT twardo odmówili uczestnictwa w rządzie podczas gdy El Lider przebywa na wygnaniu. Potem wykluczono czynniki peronistyczne i w półdemokratyczny sposób (delegalizując peronistów i tym samym uniemożliwiając ich partii start w wyborach) powołano rząd Partii Radykalnej z Arturo Frondizim na czele. Rząd ten w 1962 upadł z powodu zaciekłego oporu centrali związkowej CGT przeciw reformom oszczędnościowym, protestom nacjonalistów przeciw ustępstwom wobec obcego kapitału, i kryzysowi ekonomicznemu wywołanemu ostrym spadkiem wartości peso. W desperacji, Frondizi starał się uzyskać zgodę peronistów na ograniczone reformy legalizując ich partię, ale kiedy wygrali oni wybory w 1962, armia je anulowała i przejęła władzę w państwie. Po 1930, 1943 i 1955 był to już czwarty coup d'etat w kraju.

Dla odmiany powołano rząd... Partii Radykalnej, ale kierowany przez wywodzącego się z jej lewego, Yrigoyenskiego skrzydła Arturo Ille'ą. Rząd ten prowadził bardziej lewicową politykę gospodarczą unikając ruchów godzących w miejski proletariat. Przez parę pierwszy lat udało mu się z grubsza trwać, ale przy pierwszej próbie poważniejszej reformy ugrzązł w strajkach, blokadach i ulicznych protestach potężnej CGT. Zupełnie jak Frondizi, Illa spróbował ugłaskać peronistów legalizując ich partię. I znowu wygrali oni wybory w 1965. Ekonomia była już w strzępach - chroniczna inflacja pożerała dochody ludności, spadek wartości peso czynił import jakże potrzebnych dla przemysłu maszyn niemożliwym, deficyty rosły z roku na rok. 

Było jasne że w demokratyczny sposób nie da się nic zrobić. Żaden rząd bez peronistów nie dał rady przeprowadzić koniecznych reform z powodu ostrego oporu CGT; z kolei dopuszczenie ich do wyborów powodowało, że po prostu je wygrywali. Uznanie tego i następny peronistyczny rząd był z kolei nie do przyjęcia dla armii. W tej sytuacji zapadła decyzja o rezygnacji z demokracji i rządzie technokratycznym. W 1966 po raz szósty interweniowała armia. Generał Jose Carlos Ongania ogłosił nadejście Revolucion Argentina.


**********// ONGANIATO (1966-1973) \\**********


Plan gen. Ongania polegał na tym, że armia ma stać na straży porządku w kraju i siłowo wymuszać decyzje rządu technokratycznego, w którym niezależni, cywilni eksperci zajmowaliby się gospodarką. Plan ekonomiczny opracował minister w rządzie Onganiato, Adalberto Krieger Vasena. Plan ten polegał na odbudowie eksportu przy stopniowym obniżaniu deficytów i inflacji tak, żeby nie wywołać recesji w miastach. Inflację udawało się stopniowo ograniczać i z 40% w 1966 spadła ona do 7.6% w 1969, eksport miał się coraz lepiej, a inwestycje w latach 1966-1969 rosły w tempie przekraczającym 20% rocznie. Co więcej, wydawało się, że rząd gen. Onganii politycznie pokonał opozycję peronistyczną: po klęsce strajku generalnego na początku 1969, potężna niegdyś CGT zaczęła się rozpadać. Argentyński cud gospodarczy wydawał się na wyciągnięcie ręki. 

Nadzieje te okazały się jednak płonne. W maju 1969 w drugim mieście kraju, Cordobie, ważnym ośrodki przemysłowym, wybuchł protest studentów i pracowników przemysłu samochodowego przeciw cięciom w edukacji i zatrudnieniu wywołanym przez program oszczędnościowy Vaseny. Dwa dni trwały walki na ulicach miasta. Te cordobazo, jak określano rozruchy, było początkiem nowej fali potężnych protestów w kraju, tym razem dominowanych nie przez peronistów, ale rosnący na światowej fali 'pokolenia 1968' w siłę ruch marksistowski. Zamieszki, strajki, blokady, marsze trwały miesiącami. Peronistyczna partia, z rosnącymi w siłę i inspirującymi się Che Guevarą elementami marksistowskimi, zaczynała parać się partyzantką miejską. Dochodziło do napadów na banki, porwań dla okupu, ulicznych strzelanin. Kiedy w marcu 1970 porwany i zabity został gen. Aramburu, jeden z najważniejszych członków junty, wojsko straciło cierpliwość i zastąpiło gen. Onganię bardziej radykalnym gen. Roberto Levingston'em. Kiedy i on nie poradził sobie z uspokojeniem sytuacji w kraju, w 1972 zastąpiony został gen. Alejandro Lanusse. 

Gospodarka była w opłakanym stanie. W 1972 inflacja ponownie wzrosła do 60% a deficyt wymknął się spod kontroli. Gen. Lanusse doszedł do wniosku, że opcja rządu technokratycznego została wyczerpana. Ani półdemokratyczne, sterowane przez armię rządy, ani junta pełną gębą nie dały rady ruszyć kraju z miejsca. Argentyna, stało się jasne, bez bohatera mas Juana Domingo Perona była niemożliwa do rządzenia. Tylko 77-letni El Lider był w stanie położyć kres eskalującemu terroryzmowi i wytworzyć polityczny konsensus potrzebny do przeprowadzenia reform.


Dwie dekady zostały tak naprawdę zmarnowane. Na skutek klinczu politycznego nie udało się przeprowadzić ani jednej poważniejszej reformy. W 1973 roku Argentyna dalej była najbogatszym, najbardziej uprzemysłowionym i wykształconym krajem Ameryki Łacińskiej, ale zdecydowanie nie można było jej już uznać za światową czołówkę. A miało być jeszcze gorzej: pogłębiające się podziały w społeczeństwie wkrótce doprowadzą do bez mała wojny domowej między wojskiem a marzącymi o powtórzeniu scenariusza kubańskiego komunistami.


CDN



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura