Witek Witek
2978
BLOG

Mord w Parośli 9.02.1943 - tajemniczy początek Rzezi Wołyńskiej

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Okrutne wymordowanie 173 mieszkańców polskiej wsi Parośla (pow. Sarny) 9 lutego 1943 jest uznawane za początek Rzezi Wołyńskiej. Wcześniej nie dochodziło tam do masowych mordów na Polakach z powodów narodowościowych, mimo zachęt pierwszego* i drugiego okupanta.
      Akurat w przeddzień tej masakry - z 7 na 8 lutego 1943 odbyła się pierwsza zbrojna akcja Oddziału Wojskowego banderowskiej OUN przeciw hitlerowcom - Atak na Włodzimierzec, gdzie sotnia Hryhorija Perehijniaka ps. "Dowbeszka-Korobka" szturmem zdobyła posterunek niemieckiej żandarmerii. Po tym sukcesie miała, wg większości historyków, skierować się do polskiej kolonii Parośla-1 i dokonać tam pierwszej makabrycznej, charakterem przypominującą rytualną zbrodnię, których fala od wiosny'43 zalała całe Kresy Wschodnie (nie tylko Wołyń i Galicję). Drastyczne jej szczegóły (uprzedzam!) wg Czesław Piotrowski "Zlikwidowanie osiedla i miejscowości na Wołyniu":
      "uzbrojona banda ukraińska z okolic Włodzimierca, udająca radzieckich partyzantów, weszła z rana do kolonii i rozmieściła się we wszystkich domach, by po południu podstępnie wszystkich powiązać i na umówiony sygnał zamordować, zabijając ostrymi narzędziami, przeważnie siekierami, nie oszczędzając nikogo. Zamordowano 173 osoby, tylko 11 osób, przeważnie dzieci, ciężko okaleczone, zostały potem uratowane. Jak zwykle czyniły to bandy, po dokonanym morderstwie gospodarstwa ograbiono, zabierając cały dobytek i żywy inwentarz. Późniejsze oględziny pomordowanych wykazały szczególne okrucieństwo oprawców. Niemowlęta były przybijane do stołów nożami kuchennymi, kilku mężczyzn było obdartych ze skóry pasami, niektórzy mieli wyrywane żyły od pachwiny do stóp, kobiety były nie tylko gwałcone, lecz wiele z nich miało poobcinane piersi. Wielu pomordowanych miało poobcinane uszy, nosy, wargi, oczy powyjmowane, głowy często poobcinane. Po dokonaniu rzezi mordercy urządzili libację w domu sołtysa. Po odejściu oprawców, wśród resztek jedzenia i butelek po samogonie znaleziono martwe dziecko około 12-miesięczne, przybite bagnetem do stołu, a w ustach dziecka włożony był niedojedzony kawałek kiszonego ogórka." wolyn.ovh.org/opisy/parosla-09.html

    Jeśli ostatni makabryczny szczegół jest prawdziwy, to może sugerować jakiś chory symbolizm wiecznie głodzonych i gnębionych ludzi. Czy wołyńscy Ukraińcy cierpieli w Polsce wielki głód i poniżenia? Czy po antyniemieckim debiucie bojowym - rozbiciu posterunku żandarmerii zapragnęliby to uczcić pierwszym masowym, symbolicznie okrutnym zamęczeniem całego polskiego osiedla? Mając na karku prawdopodobną niemiecką ekspedycję karną powinni raczej zapaść się w niedostępnych lasach (np. na północ), zamiast zajmować się (8 km na południe od Włodzimierca) długotrwałym wymyślnym zadawaniem śmierci...
Powyższy opis niewyobrażalnych okrucieństw z Parośli przypomina do złudzenia inne rytualne wręcz zbrodnie popełnione 2 lata później, 400 km na zachód dalej:
   "W innym gospodarstwie zobaczyliśmy pięcioro dzieci z językami przybitymi gwoździami do stołu. Mimo natężonych poszukiwań nie znalazłem swojej matki… Po drodze zobaczyliśmy 5 dziewczynek, powiązanych jednym sznurem, odzież całkowicie zdarta, plecy rozdarte. Widocznie dziewczynki musiały być dość długo ciągnięte po ziemi… (...)
   
W kurorcie Metgethen znaleziono trupy kilkuset jeńców, częściowo zmasakrowanych do stopnia uniemożliwiającego identyfikację. Prawie we wszystkich domach i sadach leżeli zabici mężczyźni, kobiety i dzieci, na kobietach były widoczne ślady gwałtów, niekiedy były poodcinane piersi, dwie 20-letnie dziewczyny były rozerwane samochodami. Na stacji kolejowej stał pociąg pełen trupów zamordowanych uchodźców. (…) 27.2.1945 Siegfried znalazł w żwirowym wykopie niedaleko skrzyżowania przed Metgethen 12 ciał całkowicie nagich kobiet i dzieci leżących w „bezkształtnej kupie”, zmasakrowanych ciosami bagnetów i noży”. (Joachim Hoffmann, Stalins Vernichtungskrieg 1941-45)
(więcej tych strasznych opisów i fotografie porównawcze w "Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej")

Do dziś nie stwierdzono działalności banderowskiej OUN/UPA w Prusach Wschodnich. Albo ex-partyzantów drugiej* UPA wcielono do sowieckich armii 3. Frontu Białoruskiego i pozwolono kontynuować ich dewiacje (tym razem w zbożnym celu zemsty i oczyszczenia nowych ziem ZSRR), albo sowieccy żołnierze "wyzwalający" Białoruś i Litwę (ale nie Ukrainę!) przyswoili banderowskie metody, albo ...
            „Hipoteza nr 2 zakłada, że do rozprawienia się z ludnością cywilną stworzono specjalne grupy terrorystyczne (komanda NKWD) i informacje o przybitych za języki do stołu dzieciach, ukrzyżowanych w kościołach kobietach oraz innych niewyobrażalnych okrucieństwach są rezultatem ich działań. Od razu zaznaczę, że ta hipoteza nie wyklucza, a jedynie uzupełnia powyższe przypuszczenie o celowej i zleconej na samej górze demoralizacji Armii Czerwonej (podobnie jak bynajmniej nie hipotetyczny, a całkiem realny i aktywny udział organów OGPU w wywłaszczaniu chłopów nie wykluczał, nie zastępował, a jedynie uzupełniał i potęgował okrucieństwa mas wiejskiego lumpenproletariatu).
  
Ta hipoteza może wydawać się zupełnie nieprawdopodobna, ale jedynie w ramach wyobrażeń starego sowieckiego (czy najnowszego putinowskiego) podręcznika szkolnego. W kontekście realnej historii ZSRR jest wręcz banalna. Kłamstwo, prowokacja i terror kroczyły ramię w ramię od pierwszych dni bolszewickiej dyktatury..."
          „Istnienie „specgrup” NKWD, które podszywając się pod partyzantów UPA, terroryzowały ludność Ukrainy, już dawno przestało być hipotezą. Zostały odnalezione i opublikowane dokumenty świadczące zarówno o skali działalności prowokacyjnej (do czerwca 1945 r. utworzono 156 specgrup liczących 1783 funkcjonariuszy), jak i o metodach ich działania, które wyprowadziły z równowagi prokuratora wojskowego wojsk MSW Okręgu Ukraińskiego płk Koszyrskiego, który 15 lutego 1949 skierował do I sekretarza KC KPU Chuszczowa notatkę o faktach rażącego łamania radzieckiej praworządności w działalności tzw. „specgrup MGB”. Dalej prokurator Koszarski podaje długi, wielostronicowy wykaz aktów „samowoli i przemocy”. (…) – Mark Sołonin „Zapomniana zbrodnia Stalina” („Nic dobrego na wojnie”)

      W noc z 23 na 24 lutego 1945 we wsi Łukszany specjalny oddział NKWD podający się za "antysowieckich partyzantów" podstępnie aresztował, po czym zamordował kilkudziesięciu żołnierzy AK dowodzonych przez "Jaremę" (Włodzimierz Mikuć). Następnie funkcjonariusze NKWD otoczyli pobliską wieś Ławże, którą spalili, a w niej zamordowali, dobijając rannych, ok.50 polskich partyzantów i 25-30 mieszkańców wsi.
      „W marcu pojawiła się nieznana nam i okolicznej ludności dość liczna grupa ok. 150 ludzi udająca „własowców”, informująca ludność wiejską, że ukrywa się przed NKWD. Jednostka była dobrze uzbrojona, przeważnie w radziecką broń automatyczną (pepesze i rkm-y Diektarjewa). Ubrani byli w różne mundury: rosyjskie, niemieckie, polskie i litewskie. Po terenie poruszali się na saniach, mając na sobie ciepłe, białe kożuszki” (s.132)
„Dowódcy prowadzili między sobą rozmowę w języku niemieckim lub hebrajskim…” (s.142)
„Zbliżając się do miasteczka Ejszyszki, cały oddział zatrzymał się na skraju Puszczy Rudnickiej. Wszyscy żołnierze dostali rozkaz wyciągnięcia worków z zapasową odzieżą i przebrania się. Gdy zobaczyłem gwiazdy na czapkach i mundury sowieckie…” (s.144)
Ta specjalna grupa NKWD mordowała wszystkich bez wyjątku – dzieci i starców.” (s.145)(Jerzy Widejko we wspomnieniach „Najmłodszy partyzant wileńskiej AK”)
     „W marcu 1945 roku oddziały NKWD, udające żołnierzy UPA, zostały zdemaskowane podczas nieudanego ataku na Dynów. Być może uprowadzenie oraz śmierć kilkunastu Polaków z Pawłokomy i Dynowa było sowiecką prowokacją. W odwecie zabito 365 Ukraińców z Pawłokomy. W marcu 1945 r. w odwecie za zabicie Polaka samoobrona z Wiązownicy zabiła 10 Ukraińców. To z kolei pociągnęło odwet UPA, która zabiła w Wiązownicy 65 Polaków. W Borownicy, zaatakowanej przez UPA, zginęło według jednych źródeł ukraińskich 27, według innych aż 200 Polaków."  lemko.org/rzeczpospolita/rzeczpospolita2.htm

   Powyższe świadectwa, że sowieckie speckomanda skutecznie wcielały się w role polskich AKowców, ukraińskich UPA czy niemieckich dywersantów w 1941 r. na Powołżu (o tym pisał np. A.Sołżenicyn w "Archipelag GULAG") pochodzą z różnych frontów partyzanckiej wojny.
    Jednak Wołyń jak i cała Ukraina były dość nietypowym obszarem dla sowieckiego ruchu partyzanckiego - na terenie prawie połowy wszystkich okupowanych przez III Rzeszę terenów ZSRR, na których mieszkała ponad połowa wszystkich sowieckich obywateli objęta hitlerowską okupacją, sowieckich partyzantów (w arcyważnym transportowo obszarze 40% dostaw na Ostfront) w grudniu 1942 r. było 9% wszystkich sowieckich wojowników leśnego frontu.
Sowiecki ruch partyzancki - oficjalne dane:
15.08.1942 istniało 813 oddziałów part (93 497 osób): z czego na Białorusi 252 (27 444 osób), a na Ukrainie 14 oddziałów (7,5 tys. osób).
1.01.1943 - 1151 oddziałów (110 tys. osób): na Białorusi ponad połowa =58 tys. (w 512 oddziałach), a na Ukrainie niespełna 9 tys. w 63 oddziałach
10.12.1943 - 175 tys. w 1106 odddziałach: Białoruś =123 tys. (w 720), Ukraina =25 tys. w 147 oddziałachRGASPI, f.69, op.1, d.19 i 25 (wg Musiał, Sowieccy, s.251)
   
   Z uwagi na wrogi stosunek ludności polskiej i ukraińskiej do Sowietów, a zwłaszcza ich podziemnej konspiracji - polskiej ZWZ-AK i ukraińskich: pierwszej UPA Tarasa Bulby-Borowća oraz obu OUN Melnika i Bandery możliwości operacyjne (np. przeciw transportowi) i kadry sowieckich oddziałów były na Ukrainie mocno ograniczone.
    W arcyciekawej książce Bogdana Musiała pt. "Sowieccy partyzanci 1941-44" (napisanej na podstawie nowo odkrytych dokumentów z archiwów białoruskich i rosyjskich) - na str.549 natrafiłem na telegram szefa IV Wydziału NKWD Pawła Sudopłatowa do Naczelnika Centr. Sztabu Ruchu Partyzanckiego Ponomarienko telegram z 3.9.1942:
"W okolicy Równego "ukrywają się 15-20-osobowe grupy Żydów, który uciekli przed egzekucją. Ich żony i dzieci zostały rozstrzelane. Pałają oni żądzą zemsty. Można stworzyć oddział partyzancki, konieczne broń i amunicjaRGASPI, f.69, op.1, d.746
Reakcja była natychmiastowa. Na marginesie meldunku Sudoplatowa znajduje się notatka z 7.9.42 nakreślona ręką pracownika CSPD:
"Do majora [nieczytelne] nawiązać kontakt z tymi ludźmi i zorganizować samodzielny oddział".
B.Musiał napisał: "Nie udało się stwierdzić, czy ostatecznie doszło do powstania oddziału."
- Czyżby sugestia speca NKWD Sudopłatowa, zaakceptowana przez dowódcę sowieckich partyzantów mogła zostać zignorowana? Jeśli oddziału nie zorganizowano, to w archiwum powinien znajdować się meldunek wyjaśniający tego przyczyny - rozbicie te grupy przez hitlerowców, lub wchłonięcie do jakiegoś oddziału - akurat sowieckich było pod Równym niezbyt wiele, choć starały się działać zdecydowanie.
W innym miejscu Kresów znający dobrze język polski byli wykorzystywani do:
    "Jedną z metod dyskredytowania Polaków(partyzantów AK - W.) było tworzenie specjalnych grup, skład których tworzyli Sowieci znający język polski. Podając się za "polskich partyzantów", plądrowali oni okolicę i znęcali się nad ludnością. Harold Zissman (Hersz Cukierman), żydowski członek oddziału im. Suworowa, który do pozorowanej "białopolskiej grupy partyzanckiej" zgłosił się na ochotnika, wspominał:
       "Mieliśmy występować jako białopolacy. W tym celu byliśmy wyposażeni w polskie mundury. Podczas bombioszki" przedstawialiśmy się jako bojownicy AK, aby dyskredytować białopolaków w oczach miejscowych chłopów.
(...)" H.Zissman "The Warriors. My Life as a Jewish Partisan"  (wg Musiał, Sowieccy, str. 594)

     Początkowo kośćcem sowieckich oddziałów partyzanckich na Wołyniu byli ocaleli z Zagłady Żydzi, których rodziny zostały zamordowane w dużej części przy pomocy Ukraińców kolaborujących z Niemcami w tzw. Policji Pomocniczej, ale i „prywatnie” – dla zysku i przypodobania się „szacunkiem dla prawa” niemieckim okupantom. Tych uratowanych Żydów nie trzeba było namawiać na antyukraińskie akcje pacyfikacyjne.

    Niezwykle ciekawa wydaje się w tym aspekcie prawdziwa przyczyna nadania dowódcy partyzanckiego oddziału, jakich wtedy było wiele, najwyższego odznaczenia wojskowego w hierarchii Związku Sowieckiego. Józef Sobiesiak, przedwojenny komunista, po 17.09.39 entuzjastyczny aktywista nowego ładu, dyrektor fabryki w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej . Po 22.06.41 na rozkaz GRU pozostał na terenach okupowanych przez Niemców. Po zdemaskowaniu uciekł do lasu i założył oddział partyzancki. Jako jeden z pierwszych Polaków w 1944 odznaczony był Orderem Lenina i Orderem Czerwonego Sztandaru.
- Jakież zasługi miał przed ZSRR dowódca oddziału partyzanckiego „Maks", następnie do lutego 1944 samodzielnej brygady im. Michaiła Frunzego, aby zostać uhonorowany ż dwoma najzaszczytniejszymi odznaczeniami sowieckimi?
(dla porównania gen. Jaruzelski pierwszy Order Lenina otrzymał dopiero po posłusznym przeprowadzeniu inwazji na Czechosłowację w 1968 r., a drugi po sprawnym wprowadzeniu stanu wojennego – takiej to wagi sprawy nagradzano odznaczeniem imienia Wodza Rewolucji.
A propos tego ostatniego metod, które przekazał w testamencie swoim następcom:
Zapiska Lenina do Sklianskiego, listopad 1920
Wspaniały plan! Kończcie go razem z Dzierżyńskim. Jako „zieloni” (niezależni partyzanci chłopscy – przyp. W.) przejdziemy 10-20 wiorst i powywieszamy kułaków, popów i obszarników. Premia 100 000 rubli za powieszonego. Podpis Lenin

Inny dowódca polskiego oddziału na Wołyniu - Robert Satanowski - Na przełomie 1943 r. zorganizował Zgrupowanie Partyzanckie „Jeszcze Polska nie zginęła”, podległe dowództwu partyzantki radzieckiej i objął nad nim dowodzenie. Zgrupowanie pozostawało niezależne od innych polskich organizacji podziemnych, działało na Wołyniu. Satanowski nawiązał ścisłą współpracę z Ukraińskim Sztabem Ruchu Partyzanckiego, dzięki czemu poznał Chruszczowa. 13 lutego 1944 otrzymał stopień pułkownika i najwyższy sowiecki bojowy Order Czerwonego Sztandaru. Do końca życia zaufany człowiek Jaruzelskiego i innych.

     Niezwykle uderzająca jest tu informacja o trosce jaką sowieckie kierownictwo bezpieczeństwa wewnętrznego udzielało sprawom "zachodniej Ukrainy" w czasie gdy Ostfront stał pod umierającym z głodu Leningradem, na południe od Moskwy w Woroneżu i na przedkaukazkim Kubaniu (czyli 2 tys.km dalej) : 
- „Należy opracować bardziej konkretny plan... uświadamiający miejscowej (tj. ukraińskiej) ludności, że polscy panowie mogą powrócić, jeżeli na tym terytorium nadal bedą mieszkać Polacy” - taką radę na spotkaniu w dniu 8 lutego 1943 roku przedstawił major NKWD Czeprasow naczelnikowi Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB) przy NKWD Wsiewołodowi Mierkułowowi.”
      Wcześniej, 9 grudnia 1942 r. szef 4.Wydziału NKWD Sudopłatow napisał do zastępcy naczelnika 3. Zarządu NKWD I.I. Iluszyna notatkę służbową: ''Na terytorium całej okupowanej Ukrainy, głównie na Wołyniu, Niemcy nasilili represje, ponieważ natknęli się na opór Ukraińców wobec swojej polityki podatkowej i innych przedsięwzięć. () Pod wpływem tych czynników banderowcy podjęli decyzję o nawiązaniu kontaktów z ZSRR i Polakami w celu wspólnej walki z Niemcami''. Adnotacja Iluszyna na dokumencie brzmiała jasno: ''Wykorzystując wszystkie materiały orientacyjne, za celowe należy uznać, mając na uwadze sprzeczności, opracowanie planu naszych przedsięwzięć operacyjnych zarówno na naszym terytorium, jak i na zapleczu przeciwnika, zgodnie z linią walki''.

Oprócz Ukraińców współpracujących z niemieckimi wrogami Polaków w Małopolsce Wschodniej były grupy ukraińskie kierowane przez agentów sowieckich. W rejonie Złoczów i Stanisławów bandami ukraińskimi mordującymi Polaków kierowali sowieccy agenci.” Meldunek d-cy AK nr 240 z 29.2.1944 Ldz 6874/44

Nie znając w pełni motywów działań ukraińskich komendant Okręgu AK Wołyń w sprawozdaniu z 28 lipca 1943 r. przedstawił własną ocenę sytuacji:
"W terenie panuje zupełny chaos i rozbicie. (...) OUN, która być może miała nadzieję na utrzymanie steru działania – ster ten utraciła częściowo na rzecz Sowietów, częściowo na bieg wypadków, którymi nikt już nie jest w stanie kierować. (...) Odnosi się wrażenie dzikich pól lub pola doświadczalnego, na którym każdy może robić eksperymenty." (podkreślenie moje - W.)

    Aby czytelnikom jeszcze bardziej zamącić w głowie FAKTAMI i CYTATAMI nie można nie przytoczyć stanowiska i interesów czwartej siły występującej na Wołyniu, a w tym czasie tam najsilniejszej - 28 stycznia 1943 r. hitlerowski minister terytoriów wschodnich Alfred Rosenberg oświadczył:
    "Warto zrobić wszystko, aby Polacy i Ukraińcy uznawali za wrogów siebie nawzajem, a nie niemiecki Reich".
Na efekty nie trzeba było długo czekać:
      ''W kwietniu 1943 r. tylko podczas jednej akcji na terenie powiatu łuckiego Niemcy spalili pięć wsi: Kostiuchówkę, Wowczyska, Jabłonkę, Dowżycę i Zahoriwkę. Oprócz Niemców w akcji brali udział również Polacy. 9 kwietnia szczególnie ucierpieli mieszkańcy wsi Kniaże. Spalono czterdzieści gospodarstw i zabito 172 osoby. Niemcy mordowali całe rodziny, grabili i palili, wykorzystując ułożone przez Polaków listy. Komisarz Erich Koch podczas swojego pobytu w Horochowie całkowitą odpowiedzialnością za niemiecką akcję we wsi Kniaże obciążył Polaków''.
      Wiosną'43  na ukraińskie wsie nastąpiła fala ataków zarówno niezidentyfikowanych, jak i dobrze oznaczonych polskich oddziałów. Tych pierwszych „polskość” polegała na tym, że miały one biało-czerwone opaski na polskich i niemieckich mundurach oraz wykrzykiwały polskie komendy podczas bezlitosnego mordowania Ukraińców, w tym kobiet i dzieci. Te drugie to tzw. Policja Pomocnicza, po dezercji Ukraińców zimą'43 złożona w większości z Polaków.
We wsi Krasnyj Sad taki "polski" oddział zamordował 19 kwietnia 1943 r. 106 mieszkańców, a całą wieś spalił (wg Petro Bojarczuk "Tragedia Krasnego Sadu").
A fakty napadów nieokreślonych polskich oddziałów wspomaganych przez partyzantkę sowiecką PRZED Rzezią Wołynia wymienia szereg historyków, m.in. Jarosław Hrycak ("Historia Ukrainy" s.255) i Andrzej Chojnowski ("Ukraina" s.157). Żaden z  oddziałów podległych dowództwu AK nie przyznał się do tych akcji pacyfikacyjnych!
    Ale Ukraińcy wiedzieli, co wg tego scenariusza mieli wiedzieć i jak odreagowywać - raport z działań jednego z oddziałów UPA z czerwca z powiatu łuckiego: ''Otrzymałem rozkaz zniszczenia dwóch folwarków Hirka Połonka i Horodyszcze. Powstańcy zdobywali budynek za budynkiem. Spod budynków wyciągali Lachów i zarzynali ich, mówiąc: »To za nasze wioski i za rodziny, które spaliliście«. Polacy wykręcając się na długich sowieckich bagnetach błagali: »Na miłość Boga, darujcie nam życie, ja nic nie winien i nie winna«. A z tyłu czotowy O. z rozbitą głową odzywa się: »A nasze dzieci, nasi starcy, czy byli winni, kiedy wrzucaliście ich żywcem do ognia?«. I robota idzie dalej (). Po krótkim boju podłożyliśmy ogień pod budynki z Lachami, w których ci się spalili''.
Spirala nakręcającego się odwetu rozkręcała się planowo...

Powracając do początku artykułu i całej Rzezi Wołyńskiej - dowódca ukraińskiej sotni Hryhorij Perehijniak ps. "Dowbeszka-Korobka" zginął 2 tygodnie po Mordzie w Parośli.
Dziwne są też okoliczności jego śmierci pod Wysockiem (50 km na północ od Włodzimierca.  Parośla znajdowała się 8 km na południe od miejsca pierwszej akcji bojowej!). Poszedł na zwiady - w tym czasie oddział zaatakowali Niemcy. Potem przyszło dwóch "ładnie ubranych" i powiedziało - "Wasz dowódca zginął - uciekajcie!". Ciekawe, czy rzeczywiście zginął, czy natknął się na kogoś, kto go np. porwał. Nie wiem, czy znaleziono ciało. Czy też jego mogiła jest tylko symboliczna?
_________________________________________________
* - mimo zachęt pierwszego okupanta - apel sowieckiego marszałka Timoszenki: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panow!" [= Bierzcie siekiery i kosy! Rżnijcie polskich panów!] (za asme.pl). Całe tereny okupowane po 17 września 1939 spłynęły wtedy polską krwią nie pod auspicjami nacjonalistów ukraińskich, lecz internacjonalistycznych bojówek złożonych z ukraińskich, białoruskich i żydowskich aktywistów. Wg Krzysztofa Jasiewicza z rąk białorusko-żydowskich zginęło w tym okresie niemal trzykrotnie więcej właścicieli ziemskich niż z rąk Ukraińców. Dopiero zaprowadzenie "sowieckiej praworządności" położyło kres tej rzezi. Po 5 latach historia jakby się powtórzyła...

W tym cyklu napisałem: Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.1
Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.2
Khatyn - zbrodnia "niemieckich faszystów"
Polsko-sowiecka wojna partyzancka na północnych Kresach 1943-45
„Cyngiel”, który zdetonował Rzeź Wołynia
Rzeź Wołyńska - tło strategiczne i doraźne skutki
Rzeź Wołynia - Holocaust czy przerażenie dla wypędzenia?
11 lipca 1943 - dowód na "spontaniczność" Rzezi Wołyńskiej

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura