Wkurzam salon Wkurzam salon
2264
BLOG

Rafał Ziemkiewicz. "Wkurzam salon". Odcinek XXII

Wkurzam salon Wkurzam salon Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

Ponieważ mówisz o odpowiedzialności wyłącznie faceta, feministki zarzuciłyby ci, że jesteś zwolennikiem machyzmu. Dziś często kobiety zarabiają więcej od mężczyzn i obie strony mają z tym problem.

Zarzut byłby zupełnie pozbawiony podstaw, machyzm to idiotyzm, poza, za którą nic nie stoi. Ja mówię, że każdy rodzaj ucieczki od problemów jest niemęski. Nie tylko picie czy odurzanie się narkotykami. Można też uciekać w mistykę, poezję albo w kult zachowań straceńczych ? „Na stos, rzuciliśmy…” i tak dalej.

Odpowiedzialność za rodzinę nie ma nic wspólnego z rządzeniem w domu. Często jestem wprowadzany w taką kretyńską rozmowę pt. „a kto rządzi u pana w domu – pan czy żona?”. No i wiadomo, powiem, że ja, to będzie, że nadęty macho, powiem, że żona, to pantoflarz, który tylko nadrabia miną i szpanuje przed obcymi. A tu nie o to chodzi, kto decyduje, chodzi o to, że inny jest zakres odpowiedzialności mężczyzny, inny jest zakres odpowiedzialności kobiety; samo podejmowanie decyzji to kwestia techniczna, w mojej rodzinie akurat większość z nich podejmujemy wspólnie. Ale nie chodzi o to, czy mężczyzna rządzi w domu, chodzi o to, czy panuje nad samym sobą i, na ile to oczywiście możliwe, nad swoim życiem.

Zajrzyjmy do współczesnej polskiej literatury. Jeśli pojawia się w niej ojciec, to przeważnie jako zastrachany nieudacznik, rzadziej tępy opresor. A męski bohater? Taki Pilch na przykład konsekwentnie opiewa pijaczynę, łacha, którym kobieta musi się opiekować, poświęcać się dla niego, a on ją potem z wdzięczności zdradza natychmiast z jakąś inną. Ten model „męskości” ŕ la Pilch to figura kopiowana na różne sposoby, kwintesencja dupkowatości współczesnego Polaka. Wręcz archetypiczny wydaje się tu bohater „Dnia świra” Koterskiego, Adaś Miauczyński, nieudacznik wzorcowy i notoryczny maminsynek, który nawet jak trafi na wymarzoną kobietę, gdzie już wszystko mu pasuje i ona sama mu się chce oddać, to powie sobie: może jeszcze trafi mi się coś lepszego, nie angażujmy się w to. Taki model męskości dominujący we współczesnej polskiej kulturze, trudno wyważyć, na ile go ona lansuje, a na ile oddaje on w ten sposób rzeczywistość.

Swoją drogą dziwię się kobietom, które lubią ten rodzaj filmu i literatury. Kiedy się z nimi rozmawia, zwykle są pełne pretensji i narzekań, że ciężko dziś znaleźć chłopa, zawsze okazuje się, że albo jakiś głupek, albo Piotruś Pan czy związkofob ? taki syndrom Bridget Jones, bardzo silny. Mają wielkie pretensje, ale jakby zupełnie nie wiedziały, dlaczego i skąd. Ktoś przecież takich Piotrusiów Panów wychowuje. I ten ktoś to właśnie chorobliwie opiekuńcze mamusie.

To jest rzeczywiście polski problem. W Stanach Zjednoczonych ludzie zajmujący się różnicami etnicznymi mówili mi, że wychowanie w polskich rodzinach było zawsze niezwykle surowe. Dzieci włoskie miały dużo więcej swobody niż polskie dzieci, które były z miejsca „usadzane”. W Izraelu istnieje nawet pojęcie „polskiej matki” – kobiety nadopiekuńczej i opresywnej dla swoich dzieci. To podobno ma wpływ na późniejsze sukcesy życiowe, tak twierdzi np. prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Raczej na ich brak. A media próbują stworzyć wrażenie, bo tak jest ideologicznie, że to mężczyzna jest zagrożeniem dla dziecka, bo może je bić i molestować seksualnie. Nigdy nie mówią, że większym zagrożeniem dla dziecka jest mamusia albo nadopiekuńcza, albo rozchwiana emocjonalnie; raz obsypuje dzieciaka pieszczotami i pozwala mu na wszystko, a raz bez widocznej przyczyny rozpruwa na niego bez sensu mordę. Tatusiowy klaps na pewno szkodzi dziecku sto razy mniej niż matczyne wrzaski. A wystarczy wyjść do sklepu, przejść się przez hipermarket, by zobaczyć, jak przeciętna polska mamusia traktuje swoje dzieci: wrzeszczy, szarpie, popycha... Mam doświadczenie z piaskownicy, dokąd chodzę czasem z córkami. Przy Oli matki się zachowują poprawnie, bo dla nich jest gwiazdą z dziecięcego programu „Budzik”, a programów publicystycznych widocznie nie oglądają, więc ja dla nich jestem osobnikiem zupełnie anonimowym, przy którym się nie muszą krępować. Rozmawiam pewnego razu z taką mamusią, która się żali, że nie rozumie swojego dziecka. „Państwo macie takie fajne te dziewczynki, one są takie miłe, a to moje jest ciągle na »nie«, cokolwiek powiem, od razu »nie« i »nie«”. I w tym momencie dziecko podchodzi i pyta: „Mamusiu, mogę na huśtawkę?”. A ona z wrzaskiem: „Nie!!! Na żadną huśtawkę, siedź tutaj!!!”. Ludzie nie rozumieją, że jak mamusia bez przerwy na dziecko drze mordę i wszystkiego mu zakazuje, to w pewnym momencie dziecko też się drze i reaguje na wszystko negatywnie.

 

 

Na następny odcinek zapraszamy jutro o godzinie 17.30. Książka jest już dostępna w sprzedaży.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka