Wkurzam salon Wkurzam salon
3170
BLOG

Rafał Ziemkiewicz. "Wkurzam salon". Odcinek XXIV

Wkurzam salon Wkurzam salon Polityka Obserwuj notkę 1

 

 

Skąd ona to wzięła?

Ojczym chłopca, z którym moje córki się bawią, jest chirurgiem miękkim, więc pewnie od niego. Ŕ propos chirurgii miękkiej, jest taka cudowna anegdota, którą mi żona opowiadała, z czasów, gdy grała w teatrze w Częstochowie. Na jakimś balu, na którym bawiła się lokalna elita, do aktorki, trochę od Oli starszej, miejscowej diwy z tego teatru, podchodzi jakiś jegomość. Przedstawia się imieniem i nazwiskiem oraz wykonywanym zawodem: „Jan Kowalski, chirurg miękki”. A ona, mocno już na rauszu: „Miękki? Z miękkimi nie tańczę…”.

Kończąc temat przyszłości córek: nie upieram się, że muszą być inteligentkami, niech robią, co chcą. Oby tylko, to jedyny mój skromny dezyderat, nie zostały artystkami. Artystów już w tej rodzinie naprawdę wystarczy. Wiemy z Olą oboje, że to jest dość niewdzięczny kawałek chleba.

Na spotkaniach również rozmawiasz z ludźmi na takie tematy?  

Czasem. Zadziwiło mnie, jak trafnie niektórzy czytelnicy zinterpretowali postać Radka z „Żywiny”. Dla mnie, kiedy pisałem, najważniejsze było zwrócenie uwagi na to, że jednak Piotruś Pan w niektórych sytuacjach jest w stanie dorosnąć.

„Zgred”, bohater twojej najnowszej powieści, jest człowiekiem dojrzałym i dobrym małżonkiem. Już się boję, czy aby nie nudnym.

Nie mnie to oceniać. Uważam, że napisałem swoją najlepszą powieść, ale zawsze uważam, że najnowsza jest tą najlepszą ? gdybym nie uważał, dalej bym nad nią pracował, a nie oddawał do druku. „Zgred” to taki mój, że się odwołam do staropolskiej klasyki, „Żywot człowieka poczciwego”. Chciałem odwrócić trochę stereotyp, który zawsze każe ciekawych rzeczy dla literatury szukać w czymś, co jest jakieś patologiczne czy aberracyjne. To znaczy, że powieść o facecie, który zdradza żonę, jest z założenia ciekawsza niż powieść o facecie, który jest w małżeństwie szczęśliwy, bo w tym ciekawego nic nie ma. A mnie się wydaje, że może świat dzisiejszy jest na tyle zwariowany, że na kontraście pomiędzy normalnością a zwariowaniem jakąś ciekawą opowieść da się stworzyć.

Myślałeś o swoim ojcu, pisząc tę powieść?

O tak, oczywiście. Miałem wspaniałego ojca i dopiero teraz doceniam naprawdę, że to było największym szczęściem, jakie można sobie było wyobrazić. Z punktu widzenia dwunasto- czy nawet dwudziestolatka tego się nie da ocenić. Facet jak facet, myślałem sobie kiedyś o nim. Zawsze miałem dobre stosunki z ojcem, zawsze go podziwiałem, ale dopiero kiedy sam zacząłem dorosłe życie i uświadomiłem sobie, z czym się musiał borykać, zacząłem podziwiać go jeszcze bardziej.

Jest taka myśl w tej książce, do której się bardzo przywiązałem: kiedy już jesteś dorosły? Kiedy sobie uświadamiasz, że w tych wszystkich gorących sporach, które za młodu toczyłeś ze swym ojcem, to on miał rację, a nie ty.

 

Rozdział VI.

Dupek

 

 


Twoja książka „Ciało obce” jest niezwykle śmiała jak na konserwatystę. Kiedyś powiedziałeś, że w bohaterach z różnych twoich powieści jest jakaś część ciebie. Czy ten katolik seksoholik z poczuciem winy, który spowiada się ze swojej deprawacji, jadąc pociągiem, to też w jakiejś mierze ty? Trudno mi w to uwierzyć.

Kwestie zbieżności i współzależności pomiędzy twórcą a tworzywem zawsze budzą zainteresowanie, niekiedy niezdrowe. Zresztą wielu pisarzy dla autoreklamy pozuje na swoich bohaterów, udaje ich, zapewnia, że to właściwie niemalże autobiografia… Ja powtarzam: bohater jest fikcyjny, choć wyposażony w moje przemyślenia, rozterki i obawy, a wydarzenia są prawdziwe, choć niektóre przydarzały się zupełnie komu innemu, a niektóre w ogóle się nie przydarzyły nikomu i nigdy.

Pójdę dalej, oby nie za daleko. Czy „Ciało obce” nie wzięło się z twojego poczucia winy za jakiś okres w życiu prywatnym?

Jak to się mówiło w czasach rzecznikowania prasowego, „nie potwierdzam i nie zaprzeczam…”. Jestem przecież katolickim fundamentalistą po rozwodzie, a to, co tu gadać, taka dziewica po wulkanizacji ? i jakoś sobie muszę radzić z tym, że chciałem jak najlepiej, a wyszło mi, jak wyszło. Jasne, że poczucie winy za to, co w życiu spieprzyłem, nie jest mi obce. Inna sprawa, że wolałbym o tym mówić w kontekście którejkolwiek innej powieści, bo obsceny „Ciała obcego” zostały odebrane w sposób, hm, jakiś taki dziwny jakby… Prawdę mówiąc, zaskoczyły mnie te komentarze. Byłem przekonany, że żyjemy w świecie, w którym to wszystko zostało już przerobione i odarte z jakiegokolwiek uroku owocu zakazanego, każdy kiosk jest przecież zawalony płytami i prasą z kopulującymi ludźmi w różnych konfiguracjach i nikt już nie oferuje ani nie szuka pornografii w powieści, bo kto jej z jakichś względów potrzebuje, łatwiej ją i skuteczniej przyswoi z filmu. Wydawało mi się, że można pisać w książce o seksie tak jak o każdej innej fizjologii bez wywoływania podniecenia, bo przecież wszystkie możliwe tabu obyczajowe zostały już obalone. Naprawdę w najmniejszym stopniu nie chodziło mi o to, aby epatować czytelnika perwersyjnym seksem... Tymczasem okazuje się, że ton większości recenzji zdominowało zgorszenie, przy czym najzabawniejsze było to, że im bardziej postępowe pismo recenzowało, tym większe zgorszenie demonstrowało. Jedyne, jak sądzę, co mogło tak podhecować recenzentów i recenzentki, to podstawianie sobie przy lekturze konkretnej postaci, że ten nieudaczny frustrat, sfiksowany na punkcie wiązania i chłostania kobiet to właśnie znany prawicowy oszołom.

A wiesz, gdzie się ukazała najlepsza recenzja tej powieści? Najlepsza nie w sensie „najbardziej pochwalna”, tylko najbardziej rzeczowa i wnikliwa? W „Christianitas”...

 


Na nasz ostatni odcinek, dwudziesty piąty, zapraszamy jutro o godzinie 20. Książka jest już w sprzedaży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka