Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków
2160
BLOG

Kilka myśli o imigracji, imigrantach...i "repatriantach", cz I.

Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 155

Imigracja i imigranci to problem już kluczowy - i stale rosnący -  dla wielu krajów Europy - mających już po niemal 10,0% imigrantów w swoich granicach (W.Brytania, Francja, Niemcy, Hiszpania, Włochy, Szwecja itp.). Oczywiście, każdy z nich jakoś sobie z nim radzi, lepiej lub gorzej, ale nie wiadomo co przyniesie tzw. przyszłość, zarówno w poszczególnych krajach, jak i  całej Europie (z dzisiejszych informacji wynika, że w kolejnym kraju wzrosła w siłę partia nazywana "anty-imigracyjną" (Szwecja, po Włoszech, Austrii, Francji, Niemczech, Węgrzech, Polsce, Holandii i...nie wiem gdzie jeszcze). Pytanie o to, czy to dobrze czy źle, można sobie stawiać ale to są fakty:  społeczne, kulturowe, i już, jak widać,  polityczne...


  A teraz warto chyba powrócić do historii - bo "historia jest matką życia" - kilku europejskich krajów: Polski (I i II Rzplitej), Niemiec, Austrii, Francji, Włoch, Węgier itp., w których, w trakcie ich dziejów, uformowała się mniejszość żydowska: od 10,0% w II Rzplitej po znacznie mniejsze odsetki w pozostałych, wymienionych krajach - np. w Republice Weimarskiej było to ok. pół mln. jakieś 500 tyś.  czyli mniej niż 1,0%, chyba podobnie w Austrii, we Włoszech, Czechach, na Węgrzech, w Rumunii itp.  Rosja i Sowiety  - to osobna historia...
No i wszyscy "z grubsza" wiemy, jak to się skończyło... Choć, oczywiście, historia nie musi się powtórzyć.


W latach 30-tych i 40-tych XX wieku wymienieni Europejczycy, na czele z Niemcami, Austriakami, Włochami, Francuzami itp., podjęli wobec tej mniejszości, prędzej lub później, z własnej inicjatywy lub pod presją sąsiadów, okupantów, sojuszników, itp. - używając eufemizmów -  "działania antyimigracyne", zakończone "ostatecznym rozwiązaniem". "Gros" tych działań było realizowanych na terenie okupowanej i podzielonej Polski, na oczach Polaków, częściowo, z jakimś, trudnym do precyzyjnego ustalenia, ich udziałem. W rezultacie - żyjemy na ogromnym cmentarzysku, gdzie znajdują się szczątki milionów polskich i niepolskich obywateli, polskiego i niepolskiego - w tym - w większości żydowskiego pochodzenia...


 A równocześnie, "przy okazji", doczekaliśmy się, w Europie i na świecie, opinii największych, w tymże świecie, antysemitów.W wysokim stopniu - dzięki byłym polskim Żydom, ocalonym z zagłady. Coś o tym wiem, bo spędziłem na Zachodzie, głównie we Francji, na wyrywki, ok. 3 lat.
N.b.,  od tego czasu lubię mówić, że w życiu nie oczekuję od nikogo wdzięczności ale żywiołowo nie znoszę niewdzięczności. Myślę, że tak chyba myśli wielu moich Rodaków, pamiętających o trwającej setki lat obecności mniejszości żydowskiej na ziemiach polskich, i słuchających obecnie, od cudzoziemców, także "wewnętrznych" (bo takich mamy w Polsce), o "polskiej ksenofobii" i "polskim antysemityzmie", rzekomo "wyssanych z mlekiem matki".

A np. moja Matka, chłopka-katoliczka z Podola, opowiadała mi, że "dokarmiała" jakichś Żydów, zbiegłych z getta w Brodach i ukrywających się w pobliskim lesie, w jakiejś ziemiance, aż do przyjścia Sowietów w 1944r.; jak mówiła, potem do Niej pisali, chyba z USA, zanim zapadła tzw. "żelazna kurtyna"... Ryzykowała takie działania mimo że  w Jej ówczesnym otoczeniu, w rodzinie i wśród polskich i ukraińskich sąsiadów, nie wszyscy pałali sympatią do przysłowiowych "żydków";  a na wsi, w małym "przysiółku, na ogól "wiedzą sąsiedzi, na czym kto siedzi...".

A ja piszę to wszystko jako tzw. "marcowiec", oskarżany w latach 1968-69 przez komunistyczne władze PRL o "filosemityzm", a przez część Rodaków nazywany, po cichu, "szabes-gojem", no i potem żyjący przez długi czas z tzw. "wilczym biletem".


Powstaje pytanie:  Jak powinni zachowywać się Europejczycy, w tym - Polacy, wobec narastającej fali imigrantów, z Południa i Wschodu, dalekiego i bliskiego? Byliśmy i jesteśmy świadkami - a niektórzy, na szczęście, jeszcze nie my, Polacy - a także ofiarami, tego procesu i jego skutków?

Kiedy słucham, czytam i myślę o tych niełatwych sprawach to nasuwa mi się następujące porównanie: Europa, a w znacznie mniejszym stopniu Polska - choć to ostatnio szybko się zmienia - jest od lat w podobnej sytuacji jak atrakcyjna  i  ponętna kobieta, będąca "mrocznym  przedmiotem pożądania", ze wszystkimi tego, nie zawsze przyjemnymi, konsekwencjami...

No i nie bardzo wiadomo, co jej doradzać w takiej sytuacji...

W następnym odcinku spróbuję rozważyć niektóre aspekty tego, "niejednoznacznie trudnego", położenia, przynajmniej w stosunku do "mojego Kraju" (jak mawiają Anglosasi). Europejczycy, często byli "kolonizatorzy", z niezbyt czystymi sumieniami, niech się sami martwią o to, jak rozwiązać ten problem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka