Zacznę od przypomnienia znanej - choć nie wszystkim - anegdoty o Potopie, zabawnej i pouczającej...
Znani uczeni - mogli być z NASA - ogłosili, że w nadchodzącym czasie, w okresie miesiąca lub dwóch, Ziemię czeka Potop (z Biblii, a także z archeologii, wiemy, że coś podobnego się przydarzyło, w świecie śródziemnomorsko-czarnomorskim, i utrwaliło się w ludzkiej pamięci...)
Przywódcy ("głowy") najliczniejszych "wspólnot" religijnych, chrześcijańskiej i muzułmańskiej, zarządzili, przez media, powszechne, solenne i długie modły...
Przywódca "wspólnoty" żydowskiej - o ile taki istnieje, ale to anegdota - zwrócił się do wyznawców z krótkim orędziem: "Kochani czeka nas Potop. Macie miesiąc czasu aby nauczyć się żyć pod wodą!"... Myślę, że zarówno antysemici, jak filosemici pokiwają z uznaniem głową ( mam nadzieję, że jako "marcowy filosemita" nie zostanę, po tej notce, uznany za antysemitę...).
Wprawdzie Polacy nie są jeszcze w tak dramatycznej, "gardłowej sytuacji jak "ludzkość" w obliczu Potopu z opowiedzianej anegdoty, to permanentnie, dzień w dzień, jesteśmy straszeni rozmaitymi zagrożeniami, o czym pisałem w jednej z moich notek, i o czym już debatowaliśmy...
Wśród tych "strachów na Lachy" na czoło wysuwają się dwa: Państwo i Naród bez konstytucji czyli "kraj bezprawia" i totalnego chaosu, a także "polexit" czyli wyjście Polski z Unii Europejskiej, grożące załamaniem podstaw "narodowej egzystencji" Polski i Polaków.
Oczywiście, tymi "plagami" straszy nas głównie opozycja, brutalnie walcząca o powrót do władzy i przywrócenie "status quo ante", ale także publicyści i eksperci "niezależni" (cokolwiek to znaczy, bo zawsze pojawia się pytanie: od czego, a odpowiedź może być także: od rozumu czy choćby zdrowego rozsądku...)...
Oczywiście, nie mam dostatecznych kompetencji do tego, aby ocenić trafność i słuszność formułowanych diagnoz i prognoz oraz sygnalizowanych zagrożeń - i tych wymienionych, i innych - np. podobno już nadchodzącego kryzysu gospodarczego. Kłopotami i trudnościami "w tym temacie" chętnie podzielę się z Czytelnikami...
Natomiast, w odpowiedzi na sformułowane w tytule notki pytanie pozwalam sobie powiedzieć, że jest takie państwo, leżące, podobnie jak Polska, na "krańcach" ("kresach") Europy. Jest to, oczywiście, W. Brytania, w polskiej tradycji utożsamiana często z Anglią, będącą jednak tylko jednym z członów tego Brytyjskiego Imperium, nad którym kiedyś "słońce nigdy nie zachodziło", a które i i dzisiaj istnieje w "zmutowanej" wersji Commonwealthu...
Mimo bogatej tradycji regulacji prawnych, sięgających aktu nazwanego "Wielką Kartą Wolności", z I ćwierci XIII w., ta Wielka Brytania istnieje bez konstytucji. A jakiś czas temu Brytyjczycy, a głównie Anglicy, podjęli w referendum decyzję o wyjściu z UE, do której W.Brytania wstępowała kiedyś - w połowie lat 70-tych XX w., "z ociąganiem", zresztą...
Aby nie znudzić Czytelnika dodałbym tylko, że poważna, polska tradycja prawna - kodyfikacje prawa - sięga czasów Kazimierza Wielkiego czyli połowy XIV wieku, gdy Państwo Polskie "było murowane", ale poza tym otwierało się, zarówno na Zachód (napływ Niemców i Żydów), jak i - a może szczególnie - na Wschód (Litwa, Ruś), oraz Południe (Węgry, Czechy)...
I jest prawdą, że Polacy niemal obsesyjnie lubili uchwalać konstytucje swego kraju. Choć najbardziej sławna i niemal kultywowana jest Konstytucja 3 Maja, to jednak ta pierwsza, znana pod nazwa "Nihil nowi..." (czyli "Nic nowego bez nas...), została uchwalona , w Radomiu, w pierwszej dekadzie XVI wieku...Może tutaj tkwi źródło ostatnich ulicznych "awantur", w których słowo "konstytucja" jest używane i, nawet, nadużywane...
Mamy więc "materiał do przemyślenia", jak mawiał Stirlitz...