Stary Wiarus Stary Wiarus
411
BLOG

Rafał, dziecko naszych czasów

Stary Wiarus Stary Wiarus Polityka Obserwuj notkę 26

Pan Rafał Trzaskowski, kandydat partii zajefajnej na Prezydenta RP, wykazał się publicznie spełnieniem warunku koniecznego dla każdego lidera zajefajnych. Zademonstrował mianowicie na żywo, że potrafi kłamać z taką samą swobodą, z jaką inni oddychają.


Nie, żeby to była jakoś szczególna nowina, niemniej tęczowy Lolo Pindolo musiał publicznie zademonstrować swój talent na tej samej zasadzie, jak łyżwiarz figurowy, o którym powszechnie wiadomo, że opanował trudny potrójny aksel, musi od czasu do czasu taką figurę fizycznie wykonać przed kamerami, aby upewnić kibiców i sponsorów, że się nie roztył, trenuje regularnie i pozostaje w wysokiej formie, więc nadal należy pokładać w nim nadzieje i inwestować w niego pieniądze.


Dla pokrzepienia serc sponsorów Lolo Pindolo, postawiony w Sorkwitach na Mazurach oko w oko z nieprzewidzianym pytaniem reporterki TVP Olsztyn, dlaczego głosował w Sejmie w 2016 roku za odrzuceniem projektu ustawy przywracającej wiek emerytalny 60/65, odparł gładko, z miedzianym czołem, że w 2016 roku nie był nawet posłem, a zatem zarzut jest nieprawdziwy.


Oczywiście Lolo łże jak pies. Nie po to kształcił się u prof. Geremka, żeby nie potrafić łgać jak pies, bez drgnięcia powieką i z perfekcyjnym opanowaniem twarzy. Trudno bowiem założyć, że nie pamięta, że od 2015 do 2018 roku był posłem PO na Sejm VIII kadencji, a jego mandat wygasł dopiero w listopadzie 2018 roku w związku z wyborem na stanowisko prezydenta Warszawy.


Pięć minut z wujkiem Google pozwala ustalić, że 16 listopada 2016 roku, kiedy Sejm procedował ustawę obniżającą wiek emerytalny, w głosowaniu nr 66 poseł Rafał Trzaskowski opowiedział się przeciwko prezydenckiej ustawie.


Ale polska tragedia polityczna polega na tym, że mało kto łgarstwa tęczowego Lolo sprawdza i kontruje. Jego przeciwnicy polityczni wiedzą i bez sprawdzania, że Rafał jest biegłym łgarzem. Zwolennikom jest obojętne, czy Rafał łże, bo jakby nawet, to kłamie w dobrej sprawie, na szkodę znienawidzonych pisiorów. A niezdecydowanym się nie chce sprawdzać, bo mogłoby im to zakłócić ich cenne niezdecydowanie, pielęgnowane jak magiczny kwiat paproci.


Rzeczywista komplikacja polityczna w łgarstwach Rafała jest taka, że fakty i prawda w ogóle nie są dzisiaj w modzie.


Od czasu, kiedy trzymający rzeczywistą władzę wajchowi wszystkich nacji zauważyli, że mieszaniem w głowie przy pomocy FB, TT i IG można kontrolować proletów znacznie skuteczniej, szybciej i nade wszystko - taniej, niż tłumacząc im cokolwiek i mozolnie przeciągając ich na swoją stronę.


Żeby np. zrozumieć argumenty ekonomiczne i móc na własną rękę i we własnej głowie, na własny użytek, poukładać co jest dla kogo korzystne, a co nie, kto kłamie, a kto mówi prawdę, trzeba umieć liczyć 'w głowie' przynajmniej w zakresie pierwszej klasy dawnego LO, a tego warunku nie spełniają stada meneli, którym wydano matury za wynik egzaminu nieco ponad 30%. Parę lat temu badania OECD wykazały, że 50% ankietowanych Polaków nie potrafiło przeczytać ze zrozumieniem instrukcji na pudełku aspiryny.


Menele z 30% maturą i tłumy, które nie potrafią się doczytać na opakowaniu, ile maksymalnie tabletek aspiryny można wziąć na dobę, żeby sobie nie zrobić krzywdy, stanowią naturalny cel do implantacji przekazów socjotechnicznych przez tak figlarnie zwane media społecznościowe.


Przekazy pompowane przez FB, TT i IG, a wzmacniane na żywo przez Lolo Pindolo, koordynują  fachowcy, działający na starej zasadzie Profesora Tutki: "nieważne, żeby było prawdziwe, ważne żeby było egzotyczne", pracujący pod potrzeby publiczności, którą głowa boli, jeśli jakikolwiek przekaz zajmuje ponad 30 sekund i nie ma w nim muzyki i migających obrazków.


W 1980 roku wyższe wykształcenie miało około 3% Polaków. Obecnie 44% grupy wiekowej 25-34 ma nominalnie wyższe wykształcenie. Tylko że w ten imponujący wynik wchodzą licencjaty "biznesu, politologii i marketingu" kręcone masowo przez różne niepubliczne szkoły wyższe gotowania na gazie. Za wysokie czesne, licencjat może obecnie w Polsce nabyć bez kłopotu przysłowiowy koń cesarza Kaliguli, a za jeszcze wyższe uzupełnić go tytułem magistra politologii albo stosunków międzynarodowych.


I dlatego jest zupełnie niewykluczone, że tęczowy Lolo Pindolo, sprzedawany wyborcom takimi samymi metodami jak windowanie ceny wietnamskich pepegów (koszt produkcji 30 centów za parę) do 100 dolarów, zostanie Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej


To nie jest tak, że Trzaskowskiego wsadzi wam do pałacu wbrew waszej woli i pomimo waszego rozpaczliwego oporu obcy korpus ekspedycyjny w składzie rusek, miemiec, żyd, mason, bankster, jankes, dżemojad, żabojad, ciapaty, asfalt, arabus etc.


Sami go tam wsadzicie i będziecie zachwyceni, że Kaczorowi w pięty poszło.


A potem sami będziecie żyli z konsekwencjami własnego wyboru. Żadne narzekanie że obcy, inni, straszni was znowu oszukali, oszwabili i sprzedali wtedy nie pomoże. Smuta nadejdzie na wasze własne, demokratycznie wyrażone żądanie.


Powodzenia.











emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka