Stary Wiarus Stary Wiarus
689
BLOG

Pan Ahmed z Jemenu a rosyjska rakieta

Stary Wiarus Stary Wiarus Polityka Obserwuj notkę 29
Niektórzy komentatorzy S24 zadają retoryczne pytanie, że jak to jest, że Polska nie umie zestrzelić każdej ruskiej rakiety, ale potrafi nieludzko powstrzymywać pana Ahmeda z Jemenu i kotka z Afganistanu przed przekroczeniem granicy polsko-białoruskiej. Niektórzy uważają, że powinno być odwrotnie - rakiety należy zestrzeliwać, a panów Ahmedów wpuszczać na każde życzenie, bez zadawania im głupich pytań.

Przez pół Polski przeleciała antyczna rosyjska strategiczna rakieta manewrująca Ch-55SM bez głowicy, i po wyczerpaniu paliwa rozbiła się w lesie pod Bydgoszczą, gniotąc prawdziwka i dwa maślaki.

Skąd wiem, że antyczna? Bo zaprojektowana przez biuro konstrukcyjne MKB 'Raduga' w latach 70-tych XX w., pierwszy lot w roku 1976, przyjęta na uzbrojenie sowieckich wojsk rakietowych w 1980 roku. Ch-55SM to wersja zmodyfikowana, opracowana nieco później, o zasięgu zwiększonym do 2500km

Skąd wiem, że bez głowicy? Bo gdyby była z głowicą, to już byście o tym wiedzieli - jedyna głowica bojowa, jaką można założyć do Ch-55, to termojądrowa TK-66 o mocy 200 kiloton  (12½ razy Hiroshima).

Jak doniosły źródła ukraińskie jeszcze w grudniu zeszłego roku, Rosjanie znaleźli twórczą alternatywę dla złomowania przestarzałych Ch-55, dawno zastąpionych w ich uzbrojeniu przez nowsze i lepsze rakiety. Otóż wymontowują głowicę atomową, wstawiają na to miejsce balast i wystrzeliwują rakietę w kierunku Ukrainy, jako wabik dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej która ma zajęcie przy wykrywaniu i zestrzeliwaniu Ch-55, a przy okazji ujawnia swoje stanowiska i zużywa kosztowne rakiety przeciwlotnicze, których nie ma do zbytku. 

https://mil.in.ua/en/news/russia-begins-using-soviet-era-kh-55-missiles-that-are-capable-of-carrying-a-nuclear-warhead-general-staff/

image


Balast (masogabaritnyj makiet KTS-120-12), zwany także symulatorem masy,  jest o tyle finezyjny, że musi mieć dokładnie takie same gabaryty, masę i rozkład masy jak oryginalna głowica termojądrowa TK-66, żeby pocisk zachowywał taki sam środek ciężkości jak z prawdziwą głowicą i nie zarył w glebę zaraz po wystrzeleniu.

KTS-120-12 był oryginalnie używany jako makieta głowicy do szkolenia obsługi technicznej rakiet Ch-55. Symulator masy ma tę dodatkową zaletę, że chociaż tyle samo waży co prawdziwa głowica i dokładnie pasuje do przedziału pocisku, w którym ta głowica ma się znajdować, to nie jest wizualnie identyczny z głowicą termojądrową TK-66.

Z tego powodu symulator masy nie zdradza niewtajemniczonym technikom uzbrojenia takich szczegółów, jak np. jak i gdzie podłącza się do głowicy elektronikę współpracującą z systemami samolotu-nosiciela rakiet, które głowicę zabezpieczają i odbezpieczają, oraz czy i co trzeba w samej głowicy ustawić przed bojowym startem, aby zadziałała zgodnie z przeznaczeniem.

Ta ściśle tajna wiedza jest prawdopodobnie zastrzeżona dla bardzo wąskiej grupy oficerów, do szkolenia których służyła zapewne zupełnie inna makieta. Natomiast KTS-120-12 całkiem wystarczy do ćwiczeń zakładania i zdejmowania głowicy z pocisku i ćwiczeń zakładania pocisku z głowicą na punkty mocowania w samolocie.

Pocisk wystrzelony bez 200-kilotonowej głowicy, z zamontowanym w jej miejsce symulatorem masy, może narobić tylko tyle szkody, ile wyrządzi kinetyczny upadek 1600kg złomu, plus ewentualny pożar niezużytego paliwa (nafty lotniczej) do małego silnika turboodrzutowego, który Ch-55 napędza.


Natomiast jeśli poczytać wrzask opozycji totalnej, to można na tej podstawie uznać, że z powodu zaniedbań wrednego Kaczora i niekompetentnego Błaszczaka Polska stanęla u  progu atomowej zagłady. Dlaczego tej rakiety nie zestrzelono? – pytają w tonie "J'Accuse...!" kuchenni eksperci od obrony przeciwlotniczej.

Otóż, jeśli komuś się roi obrona przeciwlotnicza kraju w postaci imaginacyjnej ściany wzdłuż granic Ojczyzny, sięgającej od samej ziemi do samego nieba, od której bezsilnie odbijają się wrogie pociski, to takiej obrony nie ma i nie będzie nigdy i nigdzie poza literaturą science-fiction.

Obrona, która ma chronić każdą piędź kwadratową terytorium, w porę wykrywać wszystkie nieprzyjacielskie rakiety i niszczyć je natychmiast, nigdy nie chybiając, niestety nie istnieje nigdzie, zwłaszcza po kilkudziesięciu latach pokoju. Z tego między innymi powodu, że sporządzenie takiego systemu byłoby w stanie wyczerpać połączone budżety obronne wszystkich krajów NATO.

Nawet Izrael, powszechnie uważany za lidera technologii antyrakietowych, nie jest w stanie strącać wszystkich co do jednej stosunkowo prymitywnych samoróbek Hamasu wystrzeliwanych w kierunku jego terytorium. W tym stanie rzeczy, żądanie by minister Błaszczak zapewnił pełne bezpieczeństwo każdemu prawdziwkowi i maślakowi w polskich lasach jest tyleż przesadne, co niewykonalne.


Rosyjskie trolle w polskim internecie są na tyle innowacyjne, że pytają, oskarżycielskim tonem:

"Rosyjską rakietą, która przeleciała pół Polski mamy się nie przejmować, ale nielegalnymi uchodźcami, kobietami z dziećmi, przekraczającymi granicę z Białorusią, już jak najbardziej tak?!"

https://www.salon24.pl/newsroom/1301137,b-szef-mon-to-jest-niedopuszczalne-zbyt-powazna-sprawa#comment-24352336

Otóż, choć jest to, jak mówią Anglosasi, counterintuitive (nieoczywiste, niezgodne z intuicją), to dokładnie tak właśnie powinniśmy postępować.


Znacznie większe niebezpieczeństwo dla Polski niż hipotetyczny rosyjski atak atomowy jedną rakietą, przedstawia niekontrolowane wpuszczenie tysięcy panów Ahmedów z Jemenu i kotków z Afganistanu.


Granica polska, zdaniem pożytecznych idiotów Putina, ma być jak szeroko otwarta brama dla wszystkich utalentowanych bajarzy ludowych z całego Trzeciego Świata, opowiadaczy tyleż smutnych co niemożliwych do weryfikacji historii o handlu ludźmi, wojnie i nieszczęściu, chętnych lepszego życia w Europie na cudzy koszt. 

Nie należy ich męczyć pytaniami o tak trywialne rzeczy jak tożsamość i narodowość, należy uznawać że są tymi, kim mówią że są. A jeśli się to komuś nie podoba, to oni zawsze mogą mówić co innego, a więc w ogóle pytanie ich o cokolwiek jest pozbawione sensu.

Wielu szlachetnych humanitarystów uważa, że do Polski należy w pierwszej kolejności wpuszczać bez głupich pytań, przytulać i utrzymywać ciągnące z całego świata tłumy z ciężkimi chorobami pragnące wyleczenia, tłumy z małymi dziećmi pragnące przedszkoli i szkół, tłumy ciężarnych pragnące porodu w czystym szpitalu i nowoczesnej opieki neonatalnej, oraz tłumy osób w starszym wieku, pragnące emerytury.

Wszystko to naturalnie należy im szlachetnie zapewniać na koszt podatników Rzeczpospolitej Polskiej, ponieważ Unia proponuje obecnie Polsce po 50 euro na głowę migranta na pokrycie kosztów migracyjnych

Należy także wpuszczać do Polski bez określenia tożsamości i narodowości nieprzeliczone tłumy muskularnych panów Ahmedów w wieku poborowym, przybyłych via Moskwa i Mińsk, nie zawracając im głowy natarczywymi pytaniami kto, skąd i po co.


Zapyta wielu: a czy nie można po prostu spokojnie rozpatrzyć ich podań o azyl, a jeśli zostaną odrzucone, odesłać ich samolotami do ich dalekiej Ojczyzny? Pomijając już kwestię kosztu np. 50 tysięcy biletów lotniczych z Warszawy do  Bagdadu, trzeba najpierw rozwiązać następujące zadanie domowe:

SG znajduje w lesie barczystego mężczyznę w wieku, na oko, pomiędzy 25 a 35 lat. Przewozi go na posterunek Straży Granicznej.Tam okazuje się, że gość mówi wyłącznie po arabsku i nie ma żadnych dokumentów. Pytany za pośrednictwem tłumacza dlaczego, mówi że miał, ale zgubił na bagnach.

Pytany o nazwisko, mówi 'Mohammad' (jedno z najpospolitszych nazwisk na świecie). Na imię też ma Mohammad. Mohammad Mohammad pytany skąd jest, mówi że z Egiptu, albo może z Maroka, na pewno nie pamięta, bo w lesie uderzył się głową o gałąź i źle mu to robi na pamięć.

Na lewej ręce ma dwie okrągłe blizny, klasyczny czysty przestrzał przedramienia. Pytany skąd to, mówi że z wojny. Pytany z jakiej, udaje że nie rozumie.

Po 45 minutach przesłuchania mamy zero informacji o tożsamości, zero informacji o narodowości, a tym samym zero szansy sprawdzenia czy jest notowany w bazach danych policji i wywiadów państw UE. Nie wiadomo nawet jakiego koloru okładkę miał jego paszport, z którym przyleciał do Mińska przez Moskwę, bo co prawda lot samolotem pamięta, ale mówi, że z powodu tego wyrżnięcia łbem o gałąź zapomniał koloru tego paszportu.

Wiadomo tyle, że zapewne jest obywatelem jednego z 22 krajów gdzie mówi się po arabsku, bo tłumacz mówi, że arabski jest ponad wątpliwość jego językiem ojczystym. Akcent być może jest syryjski, a być może iracki, ale to nie jest pewne. W pokoju jest gorąco, facet podwija oba rękawy. Tłumacz rzuca okiem na tatuaż, robi się blady i mówi że musi już iść i więcej dzisiaj tłumaczyć nie będzie.


Żeby kogokolwiek gdziekolwiek odesłać, potrzebna jest zgoda państwa przyjmującego. Do którego z 22 państw Ligi Arabskiej występujemy o taką zgodę? Dochodzenie sprawdzające, kim jest ten gość, potrwa rok, wynik nie jest gwarantowany. W międzyczasie, trzeba go gdzieś trzymać, pilnować i karmić.


W pierwszym tygodniu 100 takich gości.
W drugim 200.
W trzecim 400.
I tak dalej.


Po sześciu miesiącach Polska kapituluje bez jednego wystrzału, występuje z NATO i prosi Rosję o objęcie jej protektoratem.













emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka