wpisy na szmacie
wpisy na szmacie
Xylomena Xylomena
102
BLOG

Inwestycja w rodzinę

Xylomena Xylomena Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Nie z każdej definicji rodziny dochodzi się do takiego samego jej widzenia.


Dla mnie na przykład rodzina charakteryzuje się tym, że spędzanego ze sobą czasu nie traktuje jako zmarnowanego.


I nie to, żeby ilością spędzanego ze sobą czasu szło odmierzyć, kto jest komu rodziną, bo na rodzinę można czasu nie mieć tyle, ile by się chciało, dlatego że życie umie układać rożne ku temu przeszkody. A nawet w ogóle nie w tym rzecz, żeby się w kółko sobie przyglądać i wsłuchiwać w swoje głosy, głowy lub serca. Stąd ani ślepota, ani głuchota, mądrości wszelkie, bądź ich niedostatki, czy nawet śmierć nie stają na przeszkodzie traktowania się ludzi jako rodziny. Nie z nich ludzie dzielą się na potrzebujących rodziny lub – nie. Ale to naprawdę jest różnica, kiedy rodzinę ma się za dar sam w sobie, a kiedy balast.


Bowiem w pierwszym przypadku nie stawia się jej innych wymagań poza tym, żeby była, a w drugim jest niczym element przeszkadzający w rozumieniu, co z jej istnienia ma wyniknąć. Jakby stawała na drodze wędrówki w całkiem przeciwnym kierunku, niż ona sama. A im więcej takiego/im szybszy bieg do czegoś tam poza rodziną, tym więcej wymyślania warunków na zadowolenie z niej. Do czego ma dążyć, co ma dać, jaka ma być, jakie mieć sukcesy i poglądy, żeby zasłużyła na akceptację. O miłości nie mówiąc, bo ktoś taki, choć z zasady marzy, żeby drugi się dla niego ofiarował z życia i dlatego potrafi programować otoczenie na swoje ofiary, nie stanowi nic pewnego, że się od owej opamięta/zakocha i mianuje na kogoś bliskiego, a nie wyprze, że oto wariat przemknął w poprzek jego drogi.


Jednak zasadniczym rysem kogoś niepotrzebującego żadnej rodziny jako swojego celu jest warunkowanie członkostwa; kwalifikowanie na rodzinę. Dla sankcjonowania takiej miary potrafi dokonywać gwałtu i sam czyjeś życie odbierać w swej pewności prawa do selekcji na przydatnych mu i – nie. A najdziwniejsze, że za to, to bywa nawet ubóstwiany... Iż od razu rzesze poszłyby za niego na rzeź. Jakby kryło się w tym nadawanie prerogatyw dla innych ludzi. Do władztwa absolutnego? Do wyróżnienia żyjącego nad umarłym? Nie wiem i wiedzieć nie potrzebuję.


Ponieważ rodzinę można z łatwością zobaczyć w osobach z całkiem innego klucza, niż pasowanie - kto kogo zrodził do ilu pokoleń i której gałęzi pielęgnującej nazwę pochodzenia, czy języka. Niż pasowanie jakiekolwiek. Bo nic z pasowania i znalezienia się pod jedną nazwą bez nadążania za tym więzi.


Jakiej więzi, która by nie przemijała, albo nie bujała niczym na wietrze – we wszystkie strony świata? I jak zdefiniować tych udanych, żeby każdy nieudany nie nakleił sobie tego na czoło ku okrzykowi – oto ja/my, klękajcie przede mną narody? Albo nie zaczął odznaczać tych do kochania symbolami, nazwami, ubiorami lub tym, co ich jadłem. Podobnie tych do wykluczenia?


Kto umie do takiej jasności obrazu doprowadzać słowami, niech się z tym mierzy, bo to całkiem dobrze, żeby w ogóle się mierzył i zechciał zostawić po sobie historię, której nikt podważyć nie zdoła, czas nie zatrze i nie okaże się ona jedynie wstydem wybiegania słów przed zdolność ich sprostaniu.


Tak, czym w tym wszystkim może być inwestowanie w rodzinę, która umie cieszyć tylko tym, że jest? Ty mi powiedz. O ile jeszcze nie mianowałeś/łaś Boga do umierania, a siebie do trwania. Bo ja przewrotnych nawet do głosu dopuszczać nie lubię i tyle mi wystarcza do wiary, że musiał to zrobić ktoś dużo lepszy ode mnie.


Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo