Xylomena Xylomena
187
BLOG

Nie świętych obcowanie

Xylomena Xylomena Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Dla porządku pociągnę jeszcze trochę o następstwach przedstawionego w poprzednim wątku objawienia Ewangelii, żeby nie naszło mnie kiedyś właśnie o tym w oderwaniu od kontekstu.
Było to między innymi moje prywatne ślubowanie Bogu, wynikające z zanegowania dotychczasowych związków. O tym tylko tyle.
Zainteresowanie się Kościołem, a w pewnym sensie nawet z wzajemnością, czy też w odwrotnej kolejności, ale że kompletnie niezgodnie z moimi dotychczasowymi wyobrażeniami o działaniu Kościoła i jego misji, oraz pojmowaniu osoby duchownej i jej mocy/możliwości, to może nawet trudno to tak nazwać. Prędzej czymś w rodzaju sekowania. Tej kwestii nie rozwinę, bo to zbyt zawiłe do wyjaśniania dla mnie, dlaczego od frontu stanęłam przed murem, a do bocznej furtki czułam się przymuszana. 
W każdym razie wspomniany przeze mnie w poprzednim wpisie proboszcz, przywiódł mnie ostatecznie do poczucia spowodowania jego śmierci. Tak w uproszczeniu - zignorowaniem przeze mnie całej komunikacji niewerbalnej, jaka się między nami toczyła i oznak swobodnego czytania mi w myślach (jak i przez wielu duchownych), czy nawet całych mszy z wiernymi, na których przepraszaliśmy Boga za oziębłość, bo tak były moderowane. A był to opór nie z wielkiej moralności, do której mi daleko, ale przez taki, a nie inny czas, w którym już nie potrafiłam wymazać obawy o popadniecie w obłęd zrobieniem kroku w tył, szczególnie, gdy w żaden orgazm z mężczyznami nie wierzyłam (nie znam – mogę brać tylko na wiarę, że mógłby mnie dotyczyć), więc eksperymentowanie, czy jestem przeznaczona do tak specyficznej wersji współżycia, nie kusiło mnie. Choć była to (i pod wieloma względami jest nadal) duchowa więź bez wątpienia i nieporównywalna z innymi relacjami. Napawająca mnie rozdarciem, bo co poznałam, to poznałam i trudno mi sobie wmawiać, że incydent, a nie regułę, ponieważ takie traktowanie mnie nie dotyczyło jednej parafii.
Dlatego nie znoszę napadania na Kościół przez ignorantów. Co innego, gdyby ktoś to robił w świadomości, z czym walczy, ale takich ludzi nie dostrzegam. Raczej przeciwnie – dowodzących swej odmiennej duchowości w tym, w czym jej nie posiadają.
Czy gdybym z góry znała cenę, że ktoś umrze z powodu mojej postawy, postąpiłabym inaczej, albo czy już zniszczyło to całą moją determinację? Nie wiem. Bogu dziękuję, że tej ceny nie znałam, bo cóż by mnie wówczas odróżniało od wieźmy i wszystkiego co w człowieku najgorsze?
Teraz już z chodzeniem do Kościoła jestem ostrożna, żeby nikomu krzywdy swoją obecnością nie uczynić. Szczególnie łatwo mi z tym na obczyźnie, gdzie mało z mszy rozumiem, bo mój komunikatywny angielski dotyczy całkiem innej sfery życia i ludzi, którzy nawet we własnym języku niewiele umieją powiedzieć.
Ale jeszcze o innej konsekwencji objawienia ewangelii, która mi się przydarzyła (choć właściwie, co nią nie jest?).
Starałam się czytać Ewangelię papierową w celu odnalezienia pamięci/rozumienia jakie miałam w postaci bezcielesnej. Przeczytać duchem. Nawet pisać ją w oparciu o domysły dotyczące tła danych dialogów, zgadywanie co tam się jeszcze dzieje. Niestety pozostało to tylko nic nie wartą zgadywanką. Gorzej nawet, bo za taką zabawę Ewangelią i naigrywanie się z apostoła Piotra, tak ja ja go zaczęłam wiedzieć  dostałam upomnienie od Ducha Świętego takim już klasycznym objawieniem w przestrzeni materialnej. Było ono o tym, że Piotr bez wątpienia dostał obiecane przez Jezusa klucze do bram Królestwa (poddawałam to wątpliwość wyobrażając sobie żart Jezusa z mitomańskich skłonności Piotra).
W nocy obudziło mnie światło dobiegające z uchylonej dwuskrzydłej bramy, jakby szklanej, ale poza owym światłem, nic innego nie prześwitywało; która stała przy moim łóżku, a w jej zamku tkwił pęczek srebrnych kluczyków (nie żadne pojedyncze kluczysko, jak na obrazach). U moich nóg, na łóżku, leżał skulony Piotr, który przywitał mnie pogodnie słowami: „Dzień dobry.”. Odruchowo odpowiedziałam z przekąsem:„Do widzenia.” i wszystko znikło. Sprawczość moich słów zawstydziła mnie, dlaczego właściwie nie chciałam z Piotrem rozmawiać i tak go spławiłam, jakby mógł chcieć ode mnie coś złego...
Więcej z Ewangelią nie eksperymentowałam, bo nie ważne czego w niej nie rozumiem, jeśli mogę spać spokojnie, że jest księgą świętą.
 

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo