Mistrzem suspensu i stylu noire w kinie jest Alfred Hitchcock. Tak sądzi wielu i ma ku temu niewątpliwie twarde filmowe dowody w postaci nakręconych przez Hitcha tytułów. Mało kto jednak slyszał o Johnie M. Stahlu. Przypominam tego człowieka dlatego, gdyż to właśnie on w sposób wręcz bezbłędny dorównał angielskiemu specjaliście od intryg kryminalnych, a nawet go w mojej ocenie wyraźnie przewyższył.
"Zostaw ją niebiosom" (1945) to film niezwykły, albowiem mimo upływu dziesiątków nieustannie tchnie świeżością. Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że dotyka on spraw bardzo nam bliskich: ludzkich zawirowań umysłu oraz duszy, miłości i zazdrości, a przede wszystkim znanej wszystkim nieokiełzanej zaborczości kobiety wobec mężczyzny.
Można się więc doszukiwać u Stahla charakterystycznego stylu Hitchcocka. Cisną się wobec tego natrętnie przed oczy jego późniejsi "Nieznajomi z pociągu" (1951) z niesamowitym Robertem Walkerem, ale tam był układ morderców a tutaj...
Młoda kobieta, Ellen Berent (Gene Tierney) będąca w traumie tuż po śmierci swojego ojca poznaje przypadkowo w pociągu przystojnego pisarza Richarda Harlanda (Cornel Wide), który przypomina jej bardzo niedawno zmarłego rodziciela. Dodatkowo nowo zapoznani wysiadają na tej samej stacji - Jacinta w Nowym Meksyku - gdzie witają ich również ...wspólni znajomi oraz rodzina Ellen. Akcja toczy się jednak nadal niespiesznie. Obserwujemy więc niejako z boku jak powoli narasta w młodych wzajemne zauroczenie, oraz jak dyskretnie wzbiera w Ellen za parawanem słodkich gestów wobec Richarda niebezpieczna zaborczość. Ellen porzuca wcześniej z premedytacją swojego narzeczonego, prokuratora i polityka w jednej osobie, Russela Quintona (Vincent Price) i zaczyna od tego momentu w sadystyczny sposób stopniowo ograniczać prywatność nowo poślubionego męża, co pchnie ją na ostatek do urzeczywistnienia w kilku odsłonach sentencji zła jakim będzie wielokrotne morderstwo, w dodatku nieukarane przez prawo.
Obraz Johna M. Stahla był nominowany do Oscara w trzech kategoriach. Najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepszy dźwięk, najlepsza scenografia i najlepsze zdjęcia. Statuetkę otrzymał ostatecznie operator Leon Shamroy. Dla mnie jednak to zdecydowanie za mało, ale cóż, jury Akademii Filmowej nigdy nie było doskonałe.
Inne tematy w dziale Kultura