Pogodny Pogodny
855
BLOG

Gérard Philipe i inni

Pogodny Pogodny Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 61

Wybrańcy bogów umierają młodo powiada stare powiedzenie. Nasz bohater także zmarł młodo. Niewielu go już dzisiaj pamięta. Młodzi zapewne o nim nie słyszeli ni słowa, ale ktokolwiek obejrzał francuską ekranizację prozy Stendhala "Czerwone i czarne" (1954) Claude Autant-Lary  ten wie o kim piszę.

 Gérard Philipe, europejski James Dean, ale od Deana o niebo lepszy aktorsko, mający poza tym na koncie nie tylko kultowe ekranizacje kina francuskiego, ale również i spektakle teatralne. Nie bez powodu pochowano go w kostiumie Cyda. Cudowny, niepowtarzalny Philipe zapadł mi głęboko w pamięć jeszcze kiedy byłem zaledwie podrostkiem. Szczególnie jako  Fanfan  w filmie przygodowym płaszcza i szpady pod tytułem "Fanfan Tulipan" (1952) nakręconym  przez Christiana Jaque. Któż nie walczył wtedy po podwórkach na "ostrą broń'? Kto nie chciał być muszkieterem, piratem, kowbojem, rycerzem Ivenhoe (Rogerem Moorem)? Jakże płytkie są zabawy dzisiejszych dzieciaków, jak mało twórcze. Dawniej kino, książka oraz raczkująca telewizja, były mocami, które sprawiały że dziecięca wyobraźnia wręcz buzowała. Pamiętam Philipa, (bałem się wtedy)  także w roli profesora Fausta w "Uroku szatana" (1950) Rene Claira, scena w której daje pieniądze biednemu i raptem czar pryska do dzisiaj została w mojej pamięci. Pamiętam go również jako uroczego, trochę nieporadnego Claude'a, marzyciela, nauczyciel muzyki a jednocześnie  genialnego kompozytora marzącego o sławie, którego życiem zaczynają kierować sny, w jakże wartościowej komedii z morałem ponownie u Rene Claira w  "Piękności nocy (1952). 

A Jean Marais? Genialny "Orfeusz" (1950) w współczesnej wersji mitu greckiego Jeana Cocteau. Mściwy Edmund Dantès  czyli  hrabia "Monte Christo" (1954) w reż. Roberta Vernay'a.  Mistrz szpady w "Garbusie" (1959)  André Hunebelle nakręconego na podstawie powieści Paula Févala "Kawaler de Lagardère" czy nieustępliwy markiz Rodolph de Sombreuil w "Tajemnicach Paryża" (1962) nakręconych przez tego samego reżysera w/g głośnej powieści Eugeniusza Sue. Ale chyba najbardziej Jean Marias zapadł polskim widzom jako dziennikarz Jérôme Fandor  w serii o "Fantomasie" (1964) "Powrót Fantomasa" (1965) i "Fantomas kontra Scotland Yard" (1966). W każdym z nich występował u boku legendarnego komika Louisa de Funèsa.

Ech...łza się w oku kręci.

Ostatnio obejrzałem, a właściwie starałem się obejrzeć najnowszą wersję "Trzech muszkieterów" (2011) Paula Andersona i napiszę krótko: chała do kwadratu; niech Anglosasi kręcą lepiej  filmy o przygodach króla Lwie Serce, gdyż zupełnie nie czują prozy Aleksandra Dumasa. Nie tylko teraz, ale również nie czuli i dawniej. Kino zainteresowało się tą powieścią Dumasa już na samym początku swego istnienia. Lecz do pamięci widzów dotarło ledwie kilka filmowych odsłon. Wersja  z roku 1948  w reżyserii Georga Sidneya, która mimo hollywoodzkiego rozmachu  trąciła jednak  wyjątkową sztucznością, a bohater  D'Artagnan grany  przez Gene Kelly'ego  wpadłby w oko bardziej, gdyby walcząc z pomocą szpady zaczął też przy tym  stepować. Kolejna odsłona z roku 1993 z Charlie Sheenem, Kieferem Sutherlandem, Chrisem O'Donnellem i Timem Curry jako kardynałem Richelieu była podobnym niewypałem. Również głośny obraz Richarda Lestera nakręcony w 1973 z gwiazdami ówczesnego kina Olivierem Reedem, Richardem Chamberlaienem, Michelem Yorkiem i Christopherem Lee mimo że był blisko oddania ducha opowieści to jednak go do końca nie oddawał. Najlepszą - moim zdaniem - ekranizacją "Trzech Muszkieterów" jest więc wersja francuska (nie dziwota) ta z roku 1953 w reżyserii niezawodnego  André Hunebelle z Georges Marschalem jako D'Artagnanem i Burvilem jako jego sługą Planchetem. Kto nie wierzy niech się o tym sam przekona.

Na samym początku wspomniałem o "Orfeuszu" Jeana Cocteau. Nie wiem dlaczego, ale lubię filmy owiane nutą tajemniczości, czymś co można dotknąć sercem i duszą. Do takich obrazów należy "Marianna moich marzeń" (1955) Juliena Duviviera opowiadający o wysublimowanej miłości młodego studenta z Argentyny Pierra Vanecka ( Pierre Vaneck)  do tytułowej Marianny (Marianna Hold), która została uprowadzona przez jej nauczyciela. Ciekawostką jest to, że w filmie Duvivera zagrał Horst Bucholz znany bardziej widzom jako narwany młody rewolwerowiec Chico z westernu "Siedmiu wspaniałych" (1960) Johna Sturgesa.

Ale najbardziej zapadającym w pamięć obrazem są "Kości rzucone" (1947) Jeana Delannoy'a. Film praktycznie niedostępny, chyba że na pokazach prywatnych lub płycie DVD. Zrealizowany według scenariusza Jean-Paul Sartre'a powala wprost na kolana i wymusza łzy oraz skurcz serca. Przed premierą reklamowano go jako pierwszy film egzystencjalistyczny. I takim w istocie jest. Oto dwoje ludzi spotyka się w zaświatach (czyściec?) by dostać nową szansę. Nowe życie na ziemi jest dla nich jednakże wyzwaniem, bo warunek mają jeden. Aby być ze sobą na zawsze muszą  zmienić swoje dotychczasowe życie, inaczej ponownie wrócą do czyśćca, i więcej się już nie spotkają. On, przywódca robotników zastrzelony w ulicznej manifestacji przez policję. Ona otruta przez własnego męża . Jack London pisał w swojej powieści o psie Bucku: "Odwieczna tęsknota za wędrówką szarpie łańcuchem przyzwyczajeń, i znów z zimowego snu budzi się dziki zew krwi"  Czy naszych bohaterów będzie na taki zew stać? Czy też ich własne wcześniejsze przyzwyczajenia oraz niegasnący egoizm przekreślą wspólne marzenie? Koniecznie.

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura