Wyszliśmy z domu przed 19.00 zaprowadzić wnuki do rodziców, wsiedliśmy na rowery i hajda przez osiedle. Ale jak tu jechać, gdy co chwila jakaś psia przeszkoda, pies ciągnie smycz w jedną stronę, pan/pani w drugą, nie da się przejechać, trzeba co chwila stawać i wymijać. Co się dzieje, jakaś impreza dla psów ? Skąd ten wysyp ? Tego jeszcze nigdy nie grali. Dzieci na swoich mniejszych rowerkach jakoś radziły sobie slalomem, z nami było trochę gorzej.
Wiadomo, że modne są rozmaite terapie z użyciem zwierząt. Może o to właśnie tu chodzi ? Czyżby niektórzy gdańszczanie byli tak straumatyzowani wygraną Nawrockiego, że uciekają się do kynoterapii? A może to najnowszy, masowy wylęg psieck ?
Parę miesięcy temu zacząłem gromadzić w archiwum pod roboczym tytułem "Wieści z wariatkowa" i widzę, że to był pomysł jak najbardziej na czasie, wręcz proroczy, ale zastanawiam się teraz, jak tu taki długaśny tekst opublikować.
Tak więc ta dzisiejsza notka, końcowa, pojawi się jako pierwsza.
Lubię psy, generalnie lubię zwierzęta, ale ta zbiorowa psychoza przekracza granice rozsądku. Wygląda na to, że naród zszedł na psy. Mam nadzieję, że nie caly.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo