Zanim przejdziemy do szczegółów, zrekonstruujmy model obowiązujący w naszej cywilizacji, na tle którego będziemy rozpatrywać te szczegóły, by sprawdzić czy nie są one pozbawione racjonalności.
Otóż państwo jest instytucją wtórną, polityczną, nienaturalną, powolaną przez ludzi. Instytucją pierwotną, prywatną jest oczywiście małżeństwo, na bazie którego powstaje druga instytucja naturalna - rodzina. Jest rzeczą oczywistą, że instytucje pierwotne są kluczowe, a instytucje wtórne mogą je tylko wspomagać i chronić, natomiast nie mogą w nie ingerować, poza okolicznościami wyjątkowymi. Państwo ma całkiem osobne zadania do spełniania.
Wczoraj wieczorem obejrzałem program, w którym przedstawiciel SLD opowiadał się za rozwiązaniem prawnym w kwestii "małżeństw" jednopłciowych przyjętym przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości, lekko tylko modyfikując stanowisko jako odnoszące się do związków partnerskich a nie małżeństw. Ani stanowisko Trybunału, ani stanowisko SLD nie jest do logicznego zaakceptowania.
Wszelkie związki międzyludzkie są sprawą prywatną, wykluczającą ingerencję państwa, więc orzeczenia Trybunału są, w tej kwestii, bezprawne. Zarysowany wyżej model stanowiska takie z góry wyklucza. Można jeszcze zrozumieć, że owszem, skoro państwo jest organizmem dbającym o demografię swojej grupy obywateli i z tego względu zainteresowane musi być wspieraniem małżeństwa i rodziny, bo to rodzina zapewna podstawę demograficzną państwa, ale to wszystko, nie może być mowy o jakiejkolwiek ingerencji w kształt prywatnej, naturalnej instytucji. Państwo nie widzi żadnego interesu w związkach, które nie przyczyniają się do wzrostu demograficznego, więc musi być na nie co najmniej ślepe.
Ale jest jeszcze inna kwestia, która wskazuje na skandal zwązany z tego typu ingerencjami. Otóż państwo jest dobrem wspólnym, DOBREM, zaznaczam, podczas gdy jeśli chodzi o związki jednopłciowe, mamy do czynienia z dewiacją, z zaburzeniem biologicznym natury chromosomalnej lub hormonalnej, a czasem psychologicznej. I trzeba to wyraźnie powiedzieć, że nienormalność, dewiacja nie może w żaden sposób być identyfikowana z DOBREM. Dewiacje są szkodliwe, a więc są złem i można co najwyżej zalecać tu terapię. Tak więc zarówno wyroki Trybunału jak i postulaty SLD są z gruntu bezzasadne. Mało tego, są szkodliwe. Nie można bowiem do modelu czy algorytmu wprowadzać celowych dysfunkcji, bo to irracjonalna paranoja.
Warto, przy okazji, przyjrzeć się durnocie lew-lib. Oto postulując wprowadzenie ingerencji państwa w sprawy prywatne, takie jak relacje seksualne, z drugiej srony postuluje ochronę prywatności i danych osobowych, czego świadectwem jest modna ostatnio sprawa RODO. Inny podobny objaw durnoty rzuca się w oczy jeśli chodzi o stosunek lewicy do muzułmanów. Ten przypadek przypomina apel karpia o przyśpieszenie wigilii. Ale, jak zaznaczyłem wcześniej, trudno w mentalności lewackiej dopatrywać się logiki, bo rządzi w niej resentyment i emocje.
Pomijam w tym tekście kwestie natury etyczno-moralnej ze względów oczywistych, bo są one związane z zaprezentowaną wyżej logiką. Otóż nasz system moralny oparty jest na biologii i uwarunkowaniach ewolucyjnych i z tą logiką dokladnie koresponduje. Gdyby ktoś mał wątpliwości, proszę zapoznać się z refleksjami neurobiologa Michaela Gazzanigi w jego książce "Istota człowieczeństwa". Refleksje te są zabójcze dla mentalności lew-lib.
Inne tematy w dziale Polityka