zetjot zetjot
311
BLOG

Hic sunt leones - czyli co o nas wie Zachodnia Europa

zetjot zetjot Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Jakie pojęcie mają zachodni Europejczycy, o tym co się dzieje na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej pokazuje książka Davida Runcimana "Jak kończy się demokracja", wydana przez środowisko Kultury Liberalnej.

David Runciman stwierdza wyraźnie, że demokracja przeżywa kryzys i stara się dociec dlaczego. 

I tu staje przed problemem, którego nie potrafi moim zdaniem rozwiązać. Zamiast zająć się realnymi strukturami społeczno-politycznymi, poświęca swoją uwagę dywagacjom natury filozoficzno-futurologicznej. Autor wydał książkę w r. 2018, a w aneksie podaje źródła z których najwięcej skorzystał i tu się rozczarowałem. Ciekaw jestem jaki kształt przybrałyby refleksje Runcimana, gdyby odniósł się do opublikowanej w r. 2012 pionierskiej i rewolucyjnej koncepcji psychologa kultury Jonathana Haidta, która jest dopracowana w szczegółach i wskazuje konkretne wyznaczniki postaw politycznych. Nie da się o polityce kompetentnie rozmawiać bez uwzględnienia teorii Haidta, czy też preferowanej przeze mnie koncepcji natury ludzkiej wynikającej z teorii ewolucji, kogniwistyli i neuronauki. A u Runcimana brak jakichkolwiek teoretycznych założeń wyjściowych, jak i realnych konkretów z praktyki politycznej wziętych. 

Kryzys demokracji, a może nawet koniec demokracji, czego Runciman nie neguje, może być wywołany przyczynami zewnętrznymi wobec danego państwa jak i wewnętrznymi. Co do zewnęrznych, to już panuje powszechna zgoda, że globalizacja utrudnia prowadzenie wewnętrznej demokratycznej polityki. W takim razie pozostaje jeszcze kwestia przyczyn wewnętrznych. 

Jeżeli chodzi o te ostatnie, kryzys mógł być zawiniony albo przez zachowania zwykłych ludzi albo wynikać może z przyczyn strukturalnych, systemowych, na które zwykli ludzie wpływu nie mają.. Ludzi obwiniać nie należy, z wyjątkiem tego, że te przyczyny tolerowali, bo z założenia systemowego wynika, że to system decyduje o zachowaniach ludzkich, a nie że zachowania jednostek kształtują system. No, ale autor nie przeprowadza analizy strukturalnej systemu, więc trudno rozsądzić, czy to struktury polityczne czy też jakieś inne, pozapolityczne czynniki odegrały tu rolę wywołując kryzys. Sam autor też nie jest niczego pewny. 

Jest jeszcze jedna możliwość, której autor nie uwzględnia, a którą ja preferuję. Nie mamy, na Zachodzie, do czynienia z demokracją, lecz z systemem, który od demokracji odszedł i bez precyzyjnej analizy struktury ustroju nie da się ustalić, co i kiedy poszło nie tak. 

Jest jeszcze jeden aspekt systemowy kwestii demokracji, którą Runciman, tak zresztą jak i inni politolodzy, ignorują. Otóż system składa się z dwóch podsystemów, z których jeden to oczywiście podsystem polityczny, ale drugi to podsystem gospodarczy, w tym przypadku konsumpcjnizm. I jest rzeczą oczywistą, że one nawzajem na siebie oddziałują, ale politolodzy te wzajemne oddziaływania ignorują, z uwagi zapewne na wąską specjalizację i poprawność polityczną.Tak więc część kłopotów demokracji można przypisać konsumpcjonizmowi, ale tego u Runcimana nie znajdziemy. 

Generalnie, czytając tekst Runcimana odnosi się wrażenie, że, wychodząc poza wąski obszar Zachodniej Europy i USA, autor nie ma zielonego pojęcia o tym co się naprawdę dzieje poza tym obszarem. Co nie oznacza, że poprawnie interpretuje to, co się dzieje u niego pod nosem, ale tu się przynajmniej stara. Przychodzą mi na myśl starodawne mapy, z łacińską inskrypcją zamieszczoną na niektórych obszarach "hinc sunt leones" dla oznaczenia obszarów bezludnych lub niecywilizowanych. I gdyby autor zamieścił taką inskrypcję w niektórych miejscach książki, to bym to zrozumiał. Ale mu się wydaje, że on wie wszystko o wszystkim. 

Jaki pojęcie ma Runciman o sprawach polskich pokazuje następujący fragment: 

"Zwłaszcza eskalacja kompetencyjna - czyli sytuacja, w której legalnie wybrani liderzy polityczni ograniczają demokrację, jednocześnie perorując o jej ważności - zdaje się najważniejszym zagrożeniem dla demokracji w XXI wieku. Wydaje się, że do takich sytuacji dochodzi między innymi w Indiach, Turcji, Ekwadorze, Polsce, na Węgrzech i Filipinach; niewykluczone, że w USA również." 

Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co pisze o Węgrzech. Zerknijmy; 

"Demokratyczni autokraci - tacy jak Victor Orban na Węgrzech - który określa siebie samego mianem "nieliberalnego demokraty" - wzorują się raczej na Władimirze Putinie niż na Komunistycznej Partii China. W krajach takich jak Węgry czy Rosja pragmatyzm plasuje się ( w odróżnieniu od Chin - mój wtręt)  na drugim miejscu, daleko za poszukiwaniem kozłów ofiarnych i snuciem rozbudowanych teorii spiskowych. Wybory wciąż się odbywają. Demokracja jest przegadana, pozbawiona swej liberalnej wiarygodności. Wobec tego niewiele pozostaje w niej z demokracji - niektórzy politolodzy wolą określać taki system jako "autorytaryzm konkurencyjny". Wybór jest pozorny. To raczej parodia demokracji niż jej następca." 

Mam wyrobione, dzięki wielu dziesięcioleciom doświadczeń z lekturami zachodnich politologów i dziennikarzy, zdanie o kompetencjach tychże, więc wysłałem panu Runcimanowi maila z przypomnieniem teorii spiskowych, jakie snuli zachodni kremlinolodzy, doszukujący się zmagań gołębi z jastrzębiami w sowieckim Politbiurze czy Komitecie Centralnym. Runciman doskonale kontynuuje te tradycje.  

Zestawienie superdemokratycznych Węgier i Polski z tym co się dzieje w Indiach czy na Filipinach lub w Rosji budzi tylko śmiech i politowanie dla kompetnencji autora. Żeby jednak nie być gołosłownym to zacytuję fragment artykułu z "Guardiana" na który Runciman się powołuje: 

""The Kaczyńskis argued that a communist-liberal układ (meaning “deal” or “pact”) had given rise to “a system of interests that emerged from the former communist regime, which joined together with some people from the Solidarity camp”, whereby state officials with communist sympathies operate in conjunction with financial institutions, media companies and intelligence services to rig the economy and subvert Polish democracy. It was essentially the same argument as Jarosław had made in 1990: their rivals, the Democratic Left Alliance and Civic Platform, were fronts for the corrupt “power-system” that had denied Poles their revolution." 

No tak, skąd biedny zachodniouropejczyk, taki jak pan David Runciman miałby się dowiedzieć o strukturze społeczno-politycznej tzw. III RP, o postkomunizmie, ukladzie postkomunistycznym jaki powstał w Polsce i rozwinął się za czasów Platformy w system postkomunistyczny ? No skąd ? Z Guardiana ? A ten z Giewu ? 

I teraz taki zachodni pożyteczny idiota będzie mnie pouczał jak wygląda struktura spoleczno-polityczna w Europie Środkowo-Wschodniej i skąd się tam wzięła. Historia kołem się toczy, w koło Macieju. A gdyby komuś w rodzaju pana Davida Runcimana przyszła ochota by ze mną polemizować, to jestem gotów przedstawić problem Europy widziany z perspektywy innego autora, także Brytyjczyka, Duncana Murraya. Ten wprawdzie zajmuje się tylko powierzchnią polityki europejskiej w kwestii imigracji i nie wnika w struktury społeczno-polityczne, które doprowadziły do likwidacji demokracji w Zachodniej Europie, ale pytania, które stawia, powiodą nas we właściwym kierunku, bo Europa Środkowo- Wschodnia ma w tej materii dużo większe doświadczenie. 

Każdy powinien sobie kupić i przeczytać książkę angielskiego publicysty Douglasa Murraya " Przedziwna śmierć Europy" poświęconej polityce imigracyjnej w Europie w ostatnich dzieisięcioleciach. Warto ją przeczytać z kilku względów.  

Po pierwsze warto wiedzieć o rozbieżności między rzekomo demokratyczną polityką a postawami społeczeństwa, co może prowadzić do rewizji poglądów na temat rzekomej europejskiej demokracji, a po drugie taka znajomość europejskich realiów pozwoliłby polskim czytelnikom na realistyczną korektę obrazu Europy, który w Polsce pozostawia dużo do życzenia. Wreszcie interesujące jest zdziwienie samego autora skalą tej rozbieżności i ilością krytycznych faktów, które w ksiązce przedstawia. Ponadto może budzić rozbawienie stwierdzenie autora, że w świetle faktów dotycznących przedstawionych błędów, Europa Wschodnia jest jakaś inna.  

Generalnie rzecz biorąc autor przedstawia dokładną panoramę dziejów Europy w kwestii imigracji i kwestii stosunku establishmentu do niej w ostatnich kilkudziesięciu latach, natomiast popełnia błąd taki jaki popełnił Francis Fukuyama wcześniej. Obaj panowie wieszczą koniec historii, tyle że jeden pozytywny, a drugi negatywny 

Żeby jednak zapewnić większy obiektywizm moim tezom tu przedstawianym jeśli chodzi o cechy ustrojowe państw Zachodu, to przywołam prace autorstwa socjologów amerykańskich takich jak Richard Sennett, Benjamin Barber czy znana publicystka amerykańsko-kanadyjska Naomi Klein, o których wielokrotnie pisałem już parę dobrych lat temu. 

Gdyby jednak ktoś chciałby bardziej zróżnicowanych narodowo perspektyw widzenia problemów Zachodu, to polecam pracę dwóch Francuzów, Lorenzi'ego i Berrebi'ego, "Przyszłość naszej wolności", w której piszą o konieczności rozbicia gigantów cyfrowych takich jak Google, czy Facebook, stanowiących duże zagrożenia dla demokracji. Czyli chodzi po prostu o typową demonopolizację tej sfery. W tym momencie warto wrócić do Runcimana, który przy całej swojej liberalnej fiksacji na punkcie Trumpa, potrafi powiedzieć coś takiego: 

"Wszystko to (zauroczenie technologią - mój dopisek) sprawia, że większe zagrożenie dla demokracji amerykańskiej niż Donald Trump stanowi Mark Zuckerberg. Ten ostatni nie ma złych zamiarów względem instytucji demokratycznych; demokracja w ogóle niespecjalnie go obchodzi. Jego intencje są dobre. I dlatego jest niebezpieczny." 

Niebezpieczeństwo zaś polega na tym, że technologia stwarza złudzenie, że jest w stanie rozwiązać problemy społeczne, w tym problemy kryzysu demokracji.. 

Skoro jesteśmy przy korporacjach, to warto wziąć pod uwagę jeszcze jeden czynnik, własnie korporacyjny, przyczyniający się do niszczenia demokracji. Oto amerykańskie koncerny filmowe, takie jak Disney czy Netflix, a więc instytucje prywatne, wchodzą w prerogatywy instytucji państwowych i grożą władzom stanowym w USA wycofaniem się z działalności w tych stanach, jeśli te zaostrzą prawo antyaborcyjne. U nas w Polsce mieliśmy przykład innej korporacji, IKEA, także wykraczającej poza zakres prerogatyw prywatnej firmy gospodarczej, usiłującej promować ruch LGBT i wywierać nacisk na pracowników, by ten ruch wspierali. 

 co to wszystko ma wspólnego z demokracją ?

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo