Tomasz Grodzki, marszałek Senatu. Fot. PAP/Leszek Szymański
Tomasz Grodzki, marszałek Senatu. Fot. PAP/Leszek Szymański

CBA apeluje do pacjentów, którzy wręczali łapówki. Chodzi o Grodzkiego

Redakcja Redakcja PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 244

CBA wystosowało apel do wszystkich, którzy mają wiedzę o korupcyjnym procederze w szczecińskim szpitalu. Biuro zapewnia, że wręczający łapówki mogą liczyć na klauzulę niekaralności. Śledczy sprawdzają placówkę, którą kierował marszałek Senatu Tomasz Grodzki. 

- W związku z toczącym się postępowaniem CBA informuje osoby, które dały się uwikłać w ten proceder i wręczyły korzyść majątkową mają możliwości skorzystania z tzw. klauzuli niekaralności wynikającej z art. 229 par. 6 kk. - poinformowało CBA.

Komunikat CBA ws. Grodzkiego

Wręczający łapówki w na Oddziale Klinicznym Chirurgii Klatki Piersiowej PAM w Specjalistycznym Szpitalu im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo nie będą pociągnięci do odpowiedzialności karnej, jeśli zgłoszą organom ścigania dobrowolnie fakt przestępstwa. CBA namawia, by osoby z wiedzą o korupcji w szpitalu zgłaszali się do szczecińskiej delegatury biura. 

Część prawicowych internautów chwaliła CBA za nieustępliwość i pomysłowość w walce z korupcją. Dziennikarze ostrzegali przed używaniem służb w walce politycznej. 

- Czyli po przesłuchaniu 5 osób nie znaleźliśmy nic na prof. Grodzkiego, więc publikujemy komunikat z prośbą o pomoc? Używanie służb specjalnych przeciw politycznym oponentom to standard Rosyjski. Niestety - napisał Michał Szułdrzyński ("Rzeczpospolita").

- Tak bardzo zależy CBA na zdyskredytowaniu marszałka że wpadło na pomysł z filmu „Poszukiwany poszukiwana” - ironizował dziennikarz Radia Zet Jacek Czarnecki. 

- O ile mi wiadomo, śledztwo wszczyna się, gdy pojawi się uzasadnione podejrzenie popełnienie przestępstwa. Tymczasem CBA nic nie znalazło na marszałka Grodzkiego, mimo przesłuchania kilku świadków, więc ogłasza publicznie, że szuka osób, które wręczały mu łapówki. Kompromitacja - nie szczędziła słów krytyki pod adresem CBA Renata Grochal, publicystka "Newsweeka". 

Rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych odpowiedział krytykom. Jego zdaniem, akcja CBA wokół marszałka Grodzkiego nie ma nic wspólnego z polityczną motywacją. Stanisław Żaryn przypomniał, że służba specjalna wielokrotnie w przeszłości zwracała się do świadków przestępstw korupcyjnych o złożenie zeznań. 

- Po informacji CBA o "klauzuli niekaralności" przy śledztwie, dotyczącym podejrzenia korupcji w szczecińskim szpitalu, wiele osób atakuje i oskarża CBA. To jakiś nonsens! Z podobnymi apelami CBA występowało wiele razy - komentował Żaryn. 


Śledztwo Prokuratury Regionalnej w Szczecinie dotyczy "przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę pełniącą funkcję publiczną odpowiedzialną za leczenie pacjentów". Mowa o Tomaszu Grodzkim, którego oskarżyło publicznie kilku pacjentów. Zgłosili się oni z relacjami do dziennikarzy TVP Szczecin. Postępowanie śledczych ruszyło na początku grudnia. Grodzki twierdzi, że obóz władzy nie pogodził się z utratą władzy w Senacie i szuka haków. Marszałek nazwał całą sytuację aferą "Senatgate". 

Grodzki odpowiedział na zarzuty 

- Przez 36 lat mojej praktyki lekarskiej, kiedy byłem szeregowym senatorem, nie było żadnych wątpliwości co do mojej postawy etycznej. Dzień po moim wyborze w ciągu trzech dni pojawiło się 31 negatywnych komentarzy na mój temat. Zaczęły się pojawiać haniebne oskarżenia na temat przyjmowania przeze mnie pieniędzy. Zaprzeczam temu. Nigdy nie przyjmowałem pieniędzy - podkreślił Grodzki we wtorek. 

- W tej chwili jest jasne, że jest to atak na Senat RP i na instytucję marszałka Senatu, dlatego wzywam ABW do pomocy w wyjaśnieniu, kto za tym stoi i jakie są motywy tego działania, bo ta akcja "Senatgate" wydaje się być elementem większego planu, nie wiem czyjego, pod roboczym kryptonimem "odzyskać Senat" i to metodami, które nie mają z demokracją nic wspólnego - oświadczył. 

Do Radia Szczecin zgłosił się kolejny świadek, który twierdzi, że prof. Grodzki przyjął pieniądze od pacjenta. Lekarz miał wykonać badanie w szpitalu w Zdunowie.

- Pojechałem do Szczecin-Zdunowo znalazłem doktora Grodzkiego, podałem karteczkę, którą miałem wypisaną przez lekarza kierującego. Doktor Grodzki ją przeczytał i zaprosił na badanie, po wykonaniu zdjęć rentgenowskich i w swoim gabinecie dał mi jeszcze opis choroby i powiedział, że za tę usługę należy się 200 zł. Wyjąłem 200 zł i zapłaciłem, żadnego pokwitowania nie dostałem i tak się skończyła wizyta - przekazał cytowany świadek Radiu Szczecin. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka