Zgłaszają się kolejni pacjenci prof. Tomasza Grodzkiego z szokującymi doniesieniami. Fot. Twitter/Senat RP
Zgłaszają się kolejni pacjenci prof. Tomasza Grodzkiego z szokującymi doniesieniami. Fot. Twitter/Senat RP

Kolejny świadek oskarża Grodzkiego o przyjęcie łapówki. "Dałem mu 400 złotych"

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 320

Publiczne Radio Szczecin dotarło do relacji kolejnego pacjenta, który twierdzi, że wręczył w Szczecinie łapówkę w wysokości 400 złotych prof. Tomaszowi Grodzkiemu. Marszałek Senatu nie odniósł się do oskarżeń, a wcześniej zapowiedział wytoczenie procesów wszystkim, którzy go oczerniają. 

- Jak przyszedłem do szpitala, pacjenci powiedzieli mi, że muszę przyszykować 1500 złotych. Nie wiedziałem, po co i dla kogo. Powiedzieli mi: "musisz zapłacić dla lekarza". Powiedzieli, że przyjdzie pan doktor, mówili na niego "naganiacz". I rzeczywiście: tak było, przyszedł, powiedział mi, że muszę zapłacić 500 złotych, w związku z tym, że miałem odmę, nie było żadnych operacji, to muszę zapłacić tylko 500 złotych - relacjonuje Romuald.

Pacjent trafił do szczecińskiego szpitala w 1999 roku na oddział prof. Tomasza Grodzkiego. Lekarze stwierdzili u świadka odmę płucną. Według pana Romualda, Grodzki przystał na łapówkę w wysokości 400 złotych przed zabiegiem, a dodatkowe 100 złotych miała przekazać rodzina chorego. Ostatecznie "naganiacz", o którym mowa, otrzymał brakujące 100 złotych. 

- Osobiście wręczyłem 400 złotych panu Grodzkiemu. Wszedłem, doktor siedział przy biurku, wręczyłem mu 400 złotych, on włożył to do szuflady. To było wszystko - opowiedział po latach pan Romuald.

Grodzki powinien zostać ukarany? Chodzi o wypowiedź na temat stanu zdrowia Kaczyńskiego

- W pewnym sensie było to wymuszanie. Dużo ludzi płaciło, wiem z pewnością, opowiadali, spotykałem się z pacjentami, rozmawialiśmy dużo na ten temat. Jak się leży w szpitalu, wie się, że coś poważnie człowiekowi dolega, człowiek jest załamany, chce żyć. W większości mieli raka płuc, oni byli rzeczywiście załamani, każdy z nich chciałby żyć. Pieniądze dla nich nie grały roli - wspomina. 

Grodzki został zapytany przez Radio Szczecin o wiarygodność kolejnych oskarżeń z łapówką w tle. Biuro marszałka Senatu przekazało, że profesor nie zamierza komentować tej sprawy. Wcześniej prof. Agnieszka Popiela z Uniwersytetu Szczecińskiego napisała publicznie, iż została zmuszona do przekazania 500 dolarów za operację, ratującą życie matki. Stopniowo jednak wycofała się ze stawianych zarzutów.

- Z Choszczna przyjeżdżał lekarz: mały, ja na takich mówię: "z metra cięty", on był całym naganiaczem. Leżałem tam przez cały miesiąc, to człowiek się trochę nasłuchał. Że każdy bierze, że trzeba lekarzowi dać "cegiełkę". A ta "cegiełka" była w cztery oczy, od "piątki" wzwyż. Córka zaniosła koniak i kawę, to wtedy ten mały powiedział, że takich rzeczy oni nie biorą, ale ostatecznie też to zgarnął - wyznała inna osoba w Radiu Szczecin. To pani Józefa, która była pacjentką Grodzkiego w 1998 roku.

- Z córką się złożyliśmy. Zięć miał hurtownię, dołożył 3 tys. złotych. Ja wyskrobałem 2 tys. zł. Poprosił córkę do pokoju, a "pan niech poczeka na korytarzu". Córka oddała pieniądze, wyszła i dopiero pojechaliśmy do domu - stwierdził mąż Józefy. 

Śledztwo ws. sytuacji w szpitalu Szczecin-Zdunowo, kierowanym przez Grodzkiego, wszczęła Prokuratura Regionalna. Postępowanie ruszyło na początku grudnia. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka