Tomasz Grodzki, Gabriela Morawska-Stanecka, Michał Kamiński, Bogdan Borusewicz. fot. PAP / Radek Pietruszka
Tomasz Grodzki, Gabriela Morawska-Stanecka, Michał Kamiński, Bogdan Borusewicz. fot. PAP / Radek Pietruszka

Wybory prezydenckie dopiero w sierpniu? Tego chce wicemarszałek Senatu

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 195

Wicemarszałek Senatu chce, żeby ustawa ws. wyborów weszła w życie 6 sierpnia 2020 r. Oznaczałoby to wybory dopiero po upływie kadencji prezydenta. Po tej dacie Polska zostałaby bez głowy państwa.

Trzy połączone komisje senackie wznowiły prace nad ustawą ws. organizacji wyborów prezydenckich w 2020 r. Gabriela Morawska-Stanecka z Lewicy zgłosiła do ustawy ws. wyborów prezydenckich poprawkę zakładającą, że ustawa wejdzie w życie 6 sierpnia 2020 r. Jej zdaniem, dopiero po opróżnieniu urzędu prezydenta, otworzy się "okienko konstytucyjne" do zarządzenia nowych wyborów.

Zaskakująca poprawka zgłoszona w Senacie

Wicemarszałek Senatu twierdzi, że Polska znajduje się w głębokim kryzysie konstytucyjnym i nie jest to wina koronawirusa, ale partii rządzącej. Zdaniem Morawskiej-Staneckiej, o tym, kiedy mają się w Polsce odbyć wybory nie powinna decydować marszałek Sejmu, a konstytucja. Według niej konstytucyjny termin możliwości odbycia się wyborów prezydenckich minął 23 maja.

- Konstytucja nic nie mówi o tym, że uchwała PKW stwierdzająca brak możliwości głosowania kandydatów stanowi podstawę ogłoszenia nowych wyborów. Art. 128 jest precyzyjny i przewiduje sytuację, że wybory mogą być zarządzone na inny termin - w razie opróżnieniu urzędu prezydenta - nie później niż w 14 dniu po opróżnieniu urzędu, a data ma być wyznaczona w ciągu 60 dni od tej daty. W związku z tym, okienko konstytucyjne do zarządzenia nowych wyborów otwiera się 6 sierpnia – mówiła. Zaapelowała też opinię ekspertów na temat tego, czy zgodnie z konstytucją wybory prezydenta mogą odbyć się między 23 maja a 5 sierpnia.

W konstytucji zapisano, że "wybory zarządza Marszałek Sejmu nie wcześniej niż na 7 miesięcy i nie później niż na 6 miesięcy przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej i wyznacza ich datę na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej " oraz że "w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Marszałek Sejmu zarządza wybory nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu i wyznacza datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów."

Wicemarszałek Senatu zgłosiła poprawkę zakładającą, że ustawa wejdzie w życie z dniem 6 sierpnia 2020 r. To wspólny pomysł jej i wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego z PSL.

Marszałek Sejmu czuje się oszukana

Marszałek Sejmu jest zaniepokojona tym, co dzieje się w Senacie i tym jak postępuje marszałek Tomasz Grodzki, który zapewniał ją, że nie będzie trzymał ustawy ws. wyborów prezydenckich przez 30 dni.

- Nie można sobie konstytucją manewrować jak się komu podoba, konstytucja jasno i w wprost mówi o tym, że wybory prezydenckie muszą odbyć się w określonym terminie, ten termin to jest 6 sierpnia, kiedy kończy się kadencja obecnie urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy. Nie może być tak, że po 6 sierpnia nie będziemy mieć głowy państwa - mówiła Witek na konferencji w Sejmie.

Według niej, kiedy w lutym ogłaszała termin wyborów na 10 maja nikt nie mógł przypuszczać, że będziemy mieli do czynienia z epidemią koronawirusa. Jak mówiła, rządzący starali się znaleźć sposób na przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie i tym sposobem były zaproponowane wybory w formie korespondencyjnej. 


Ale ze strony Senatu "miała miejsce zła wola" i ustawa ws. głosownia korespondencyjnego była "przetrzymywana" w Senacie 29 dni i "okazało się, że tych wyborów nie będzie można zorganizować 10 maja."

- Celem Koalicji Obywatelskiej była wymiana kandydata na prezydenta, Małgorzata Kidawa-Błońska została wymieniona na Rafała Trzaskowskiego - powiedziała marszałek Sejmu. Jej zdaniem opozycja ponownie chce albo wprowadzenia stanu nadzwyczajnego albo "wymuszenia na prezydencie dymisji".

Według niej, takie działanie jest "bardzo niepoważne i szkodliwe dla państwa". Witek podkreśliła, że chce zaapelować do "rozsądku i poczucia odpowiedzialności senatorów", aby nie przedłużać prac nad ustawą.

Marszałek Sejmu czuje się oszukana przez Grodzkiego: - I że zorganizuje Senat, na początku mówił środa, czwartek albo może wtorek i środa w tym tygodniu (...) Dzisiaj się dowiaduję, że Senatu w tym tygodniu nie będzie, że jest planowany na przyszły tydzień, na poniedziałek, wtorek i środę i że (...) ustawa o wyborach prezydenckich ma się znaleźć w harmonogramie obrad Senatu, ale ja wcale nie jestem przekonana, że będzie głosowany, ponieważ już nie pierwszy raz zostałam oszukana, bo rozumiałam, że rozmawiam z marszałkiem Senatu naprawdę na poważnie, bo sprawa jest bardzo poważna- powiedziała Witek.


Znalazły się pakiety wyborcze

Szef komisji ustawodawczej Krzysztof Kwiatkowski powiedział na wstępie posiedzenia, że "udało się odnaleźć pakiety wyborcze". Poczta Polska poinformowała w piśmie, że "wszystkie pakiety są w posiadaniu Poczty Polskiej od 25 maja 2020 r. i są składowane w jednym z obiektów logistycznych Poczty Polskiej".

"Obiekt, w którym są przechowywane jest chroniony fizycznie oraz posiada zabezpieczenia techniczne. Dostęp do obiektu jest limitowany, a miejsce składowania pakietów już wewnątrz obiektu jest wydzielone i podlega bieżącej obserwacji przez pocztowe służby ochrony. W ocenie Poczty Polskiej zastosowane zabezpieczenia dają rękojmie braku dostępu do nich osobom nieupoważnionym" - głosi pismo.

Poczta Polska podkreśla, że nie drukowała kart i pakietów wyborczych, a jej zadaniem było jedynie ich skompletowanie, dlatego "spółka nie dysponuje wiedzą, jaki był całkowity koszt wydrukowania pakietu wyborczego".


Pięć dni na doręczenie

Senator PSL Jan Filip Libicki pytał przedstawicieli Poczty Polskiej, jak długo będą przygotowywać się do obsługi wyborów. Wiceprezes Poczty Polskiej Grzegorz Kurdziel mówił, że gdyby w wyborach prezydenckich korespondencyjnie będzie chciało głosować 15 proc. wyborów, poczta będzie potrzebowała pięć dni na doręczenie i jeden dzień na awizację. - Gdyby się okazało, że wszyscy Polacy chcą zagłosować w tym trybie korespondencyjnym, to proporcjonalnie musielibyśmy ten czas wydłużyć - mówił.

Posiedzenie zakończyło się po trzech godzinach obrad. Ogłoszono przerwę w posiedzeniu połączonych komisji do poniedziałku, 1 czerwca, do godziny 11.

 KJ


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka