Lech Wałęsa i Tomasz Grodzki upamiętnili podpisanie Porozumień Sierpniowych z 1980 roku. Fot. PAP/Adam Warżawa
Lech Wałęsa i Tomasz Grodzki upamiętnili podpisanie Porozumień Sierpniowych z 1980 roku. Fot. PAP/Adam Warżawa

Wałęsa w 40. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. Dostało się Kaczyńskiemu

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 209

Lech Wałęsa - w otoczeniu prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego i Władysława Frasyniuka - wspominał moment zwycięstwa "Solidarności" z 31 sierpnia 1980 roku. Lider antykomunistycznego ruchu otworzył historyczną bramę numer 2 Stoczni Gdańskiej. 

Wałęsa w 40. rocznicę Porozumień Sierpniowych

- To było największe w dziejach Polski zwycięstwo, a ono polegało na pokonaniu starego porządku, a jednocześnie wytworzeniu przekonania tych pokonanych, aby zostali przyjaciółmi. Nigdy nie mieliśmy w takiej walce i w takich osiągnięciach po wygraniu, takiej przyjaźni jak wtedy my stworzyliśmy - przemawiał Lech Wałęsa w Gdańsku podczas obchodów 40. rocznicy zawarcia Porozumień Sierpniowych. 


- Nigdy nie mieliśmy w takiej walce i w takich osiągnięciach i w takim wygraniu takiej przyjaźni, jaką wtedy stworzyliśmy. Kto to popsuł? - dopytywał były prezydent. Zdaniem Wałęsy, Polskę czeka przebudowa, na której czele powinno stać młodsze pokolenie. 

- Dzisiaj powinniśmy zastanawiać się po pierwsze: jaki fundament położymy pod tą naszą nową budowę? Mamy rozbić stary porządek, który hamował rozwój świata i zbudować coś mądrzejszego - przekonywał zebranych pod bramą stoczni. 

- Trzeba tylko coś uzgodnić. Jak nam się to uda, to mamy drugie zadanie: jaki będzie system ekonomiczny w tej nowości? No na pewno nie komunizm, bo nigdzie w żadnym państwie się nie sprawdził. Ale też nie kapitalizm, a na pewno nie taki, jaki dzisiaj funkcjonuje - rozważał Wałęsa. 

Jeden z liderów strajków sierpniowych sprzed 40 lat krytykował społeczeństwo za polityczne wybory. - To, że dzisiaj wybieracie demagogów i populistów, ja rozumiem w ten sposób: to, co oni w tej demagogii pokazują, to trzeba to załatwić. Ich diagnoza jest słuszna, ale nie mają racji w leczeniu. Wierzę w to, że dalej pociągniecie sprawę - wzywał Wałęsa. 

Grodzki: To my mamy rację 

Głos zabrał marszałek Senatu. W wystąpieniu Tomasza Grodzkiego sporo było aluzji do obecnej sytuacji politycznej. Polityk uważa, że rządzący Polską zamierzają wyrugować Lecha Wałęsę z podręczników historii. - Lider był tylko jeden i może ktoś uważać, że tworząc fałszywe iluzje i historię, zakłamie rzeczywistość. Ale historia się zdarzyła, lider był jeden i on tu stoi, to jest Lech Wałęsa, i czy to się komuś podoba, czy nie. Nie damy tego zanegować. Jako marszałek Senatu daję wam na to słowo - podkreślił. 

Grodzki ubolewał nad skalą podziałów politycznych, nazwał je "murami niechęci". Jednocześnie zauważył, że to opozycja stoi "po właściwej stronie" i ma rację w ostrym sporze z partią rządzącą. 

- Musimy je mozolnie zasypywać. I nie miejcie wątpliwości: to my stoimy po właściwej stronie, dbając o to, aby każdy w naszym kraju czuł się tak samo szanowany, miał takie same prawa i obowiązki wynikające z przyrodzonej godności ludzkiej. To nie jest łatwa batalia, ale nie należy się bać, nasi bohaterowie Sierpnia pokonali strach - tłumaczył marszałek Senatu. 

Polityk surowo ocenił poziom współpracy obecnego kierownictwa "Solidarności" z obozem władzy Zjednoczonej Prawicy. W przekonaniu Grodzkiego, obecnie nie zostało zbyt wiele po spuściźnie 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.

- Zadajmy sobie pytanie: czy tak się dzieje? Było tam też o służbie zdrowie. Stało się dziwnie, że organizacja, która zawłaszczyła nazwę "Solidarność", idzie ręka w rękę z władzą, co nie podoba się wielu członkom tej zacnej poprzednio organizacji - krytykował związkowców. 

- Liderzy "Solidarności" muszą pamiętać, że romanse z władzą często kończą się nieprzyzwoicie i niegodnie - ostrzegał Piotra Dudę, przewodniczącego organizacji. 

Frasyniuk o Kaczyńskim

Władysław Frasyniuk w swoim stylu chwalił Wałęsę - zwycięstwo "Solidarności" i późniejszy karnawał w epoce PRL-u nazwał zwycięstwem, którego nie udało się "spieprzyć". - Mówi się powszechnie, że nie ma takiej rzeczy, której Polacy mogą spieprzyć. Nasze pokolenie pod przewodnictwem Lecha Wałęsy nie spieprzyło, a zwyciężyło - nie miał wątpliwości dawny opozycjonista. 

W ocenie Frasyniuka, Wałęsa jest najwybitniejszym przywódcą współczesnej Europy. Były działacz "Solidarności" zestawił jego postać z Jarosławem Kaczyńskim. - Kaczyński to człowiek, który nie znosi ludzi. To człowiek nienawistny, on ma ochotę rozmawiać tylko z samym sobą - sugerował w Gdańsku. Zwrócił się też do rządzących, by przestała im przeszkadzać tęczowa flaga LGBT w miejscach publicznych. 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka