Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Prof. Gut: Niezaszczepieni powinni płacić pracodawcy za straty spowodowane przez COVID

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 196
Odmowa leczenia ludzi, którzy z własnej winy, na przykład przez brak szczepienia zachorowali, nie wchodzi w grę. Ale już pokrycie przez nich kosztów strat pracodawcy, w wyniku zachorowania na COVID, już jak najbardziej tak – mówi Salonowi 24 prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, Polski Instytut Higieny.

We Francji prezydent Manuel Macron zapowiedział dodatkową segregację pod kątem szczepień. Natychmiast pojawiło się milion chętnych do przyjęcia szczepionki. Czy w Polsce, w powiatach, które mają najniższy poziom szczepień, także zostać powinien wprowadzony system kar, bądź zachęt, aby ten poziom zwiększyć?

Prof. Włodzimierz Gut: O ile się znam na zachętach, to one nie bardzo działają. Problemem generalnym jest sceptycyzm wielu osób do samych szczepień. Jeżeli się dopuszcza w przestrzeni publicznej do mówienia bzdur, to efekty są, jakie są.

We Francji milion chętnych na szczepienia. Obowiązkowe szczepienia medyków!

Tylko, że tu nie widać żadnej debaty – antyszczepionkowców zestawia się w jednym rzędzie z ludźmi, którzy po prostu mają wątpliwości i obawy. I jak ci ludzie usłyszą inwektywy, zamiast argumentów i wyjaśnień, dołączają do sceptyków?

Ja już powiedziałem w jednym z wywiadów, że lekarze nie stanowią jednolitego środowiska. I nie należy pomylić dentysty z ginekologiem, bo skutki mogą być opłakane. Jeżeli zajmujemy się jakąś dziedziną, to wiedzę powinni kształtować ludzie, którzy się znają. Niestety, nie zawsze tak jest. Często wypowiadają się ludzie, którym bardziej zależy na osobistej popularności, niż na przekazaniu wiedzy, którą posiadają. I wtedy mamy problem.

Chodzi mi o to, że brakuje takiej zwykłej informacji, wytłumaczenia ludziom, czym jest szczepionka, czym jest NOP, itd. A ludzie tego nie rozumieją…

To nie chodzi już o to, że ludzie tego nie rozumieją. Ale o to, że są ludzie, chcący na tym natychmiast ugrać coś dla siebie.

Wróćmy do samych szczepień. W Polsce mamy z jednej strony Mazowsze i Warszawę, gdzie ta liczba zaszczepionych jest bardzo duża. I z drugiej strony mamy gminy na południu Polski, gdzie jest dokładnie odwrotnie. Wprawdzie wójtowie tych gmin mówią, że po prostu część mieszkańców przebywa za granicą i nie jest uwzględniona w rejestrze, mimo wszystko i tak te wskaźniki są dużo niższe niż w stolicy. To tym regionom grozi kolejna fala?

Przede wszystkim to trzeba określić jaka to fala. Bo będzie to bardziej złudzenie fali. W gruncie rzeczy to nie ma żadnego znaczenia. Nie ma zagrożenia dla państwa, to już się skończyło. Od pewnego momentu problem szczepień nie jest już tak istotny, bo odporność stadną można uzyskać na dwa sposoby. Poprzez przechorowanie, bądź szczepienie. Tylko koszt jest inny. Bo przechorowanie, to koszty dla gospodarki, zagrożenie życia i zdrowia, zaś alternatywą jest ukłucie w ramię i co najwyżej ze strachu ktoś może zemdleć. Ale od pewnego momentu to już problem osobniczy.

Czyli nie mamy się czego obawiać?

W skali kraju szczepienia były ważne, gdy zakażenia zagrażały załamaniem się systemu, brakiem respiratorów itd. Teraz nic takiego nie grozi. Kolejna fala przy braku szczepień jest jednak groźna dla konkretnych przedsiębiorców, u których część pracowników nie przyjdzie z powodu choroby. Ale dla państwa nie stanowi już zagrożenia.

Czyli należy otworzyć wszystko i puścić na żywioł?

Owszem, ale jednocześnie należy tu jasno określić koszty, wynikające z braku zaszczepienia i zachorowania na COVID. Po prostu, ci, którzy się nie przygotowali, muszą ponieść konsekwencje.

Czyli na przykład osoby niezaszczepione miałyby – w razie zachorowania na COVID – płacić za leczenie?

Nie – to by była rewolucja w systemie ubezpieczeń. Gdybyśmy nie leczyli ludzi, którzy przez własne zaniedbanie zachorowali, to byłby straszny problem. Szczególnie, że oni wszyscy płacą za swoje ubezpieczenie. Ale już odpowiedzialność za straty zakładu pracy, jeśli z powodu czyjegoś niezaszczepienia doszło do przestoju – już jak najbardziej może być wprowadzona. W końcu to firma straci, właściciel ma prawo uznać, że to przez czyjeś chciejstwo, celowe niezaszczepienie się, jego przedsiębiorstwo jest na minusie. W takiej sytuacji powinien mieć prawo dochodzenia swych roszczeń.

Czyli, na przykład – ekspedient w sklepie się nie zaszczepił, zaraził się, przez co nie przyszedł do pracy, miałby ponosić konsekwencje?

Tak, miałby pokryć finansowe straty, które poniósł jego pracodawca, przez chorobę pracownika.

A może jednak postawić na obowiązkowe szczepienia, wtedy tego typu rozwiązania nie byłyby konieczne?

Obawiam się, że dla radykalnych antyszczepionkowców nawet ewentualny mandat nie będzie problemem – oni chętnie zapłacą, by dalej tkwić w swoich teoriach i je głosić. Zamiast przymusu – edukacja, informacja, a koszty finansowe za ewentualne straty w wypadku zakażenia i narażenia firmy na straty.

I ostatnia kwestia, bardzo drażliwa – nawet niektórzy zdeklarowani zwolennicy szczepień uważają, że w przypadku dzieci są one ryzykowne i nie mają sensu. Należy szczepić osoby poniżej 18. roku życia?

Odpowiem jak wirusolog – kluczowe jest osiągnięcie odpowiedniego poziomu szczepień. I jeśli odpowiednia liczba dorosłych przyjmie preparat, szczepienie dzieci nie będzie miało żadnego sensu.


PRZECZYTAJ: 

Szczepionki jadą z Polski na Wschód. "U nas zainteresowanie szczepieniami spada"

Szykujcie się na burzowy armagedon. Do tego żar jak z tropików

Uciekł z Białorusi, w Polsce grozi mu więzienie. „Polacy są wspaniali, państwo bezduszne”

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości