Armin Laschet. fot. PAP/Wojciech Olkuśnik
Armin Laschet. fot. PAP/Wojciech Olkuśnik

Niemcy komentują wizytę Lascheta w Warszawie. "Pokazała, jakim byłby kanclerzem"

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 20
Zdaniem niemieckich komentatorów wizyta Armina Lascheta w Warszawie pokazała, jaką politykę zagraniczną prowadziłby jako kanclerz.

Kandydatowi chadeckiej partii CDU na kanclerza Niemiec Arminowi Laschetowi nie wiedzie się najlepiej w kampanii, jego notowania spadają. Jego wizyta w Polsce jest szeroko komentowana w niemieckich mediach.

"Laschet chciał zaprezentować się jako mąż stanu"

Laschet przebywał w stolicy Polski przez dwa dni, "wystarczająco długo, aby w końcu znów nadać ton kampanii wyborczej, która coraz bardziej grozi mu wymknięciem się spod kontroli" - zauważa tygodnik "Der Spiegel".

Premier Nadrenii Północnej-Westfalii "pozuje przy straży pożarnej przed mikrofonami czekających dziennikarzy, w tle dwa jaskrawoczerwone samochody ratownicze. Przed chwilą podziękował polskim ratownikom za pomoc podczas klęski powodzi w Niemczech. Teraz jest to kwestia zasad, wielkiej polityki" - wskazuje pismo.

Laschet przypomniał, że "Polska wraz z przystąpieniem do UE również stała się częścią europejskiej wspólnoty prawa. (...) powstrzymuje się jednak od dalszych publicznych ostrzeżeń, od płomiennego wezwania do większej demokracji w tym momencie"- pisze "Spiegel". Jest za to "inne przesłanie, które podkreśla podczas tej podróży: +bez Polski nie da się kształtować przyszłości Unii Europejskiej+". Zadaniem nowego kanclerza RFN jest jego zdaniem "zjednoczenie Wschodu i Zachodu".

Zdaniem "Spiegla" Laschet "przedstawia się jako pojednawczy Europejczyk i nad takim wizerunkiem (...) pracuje w Warszawie".

"Polityka zagraniczna, o czym wiedzą nawet ludzie Lascheta, rzadko decyduje o wyborach. W Warszawie gra toczy się więc prawdopodobnie o większą stawkę. Warszawa to wystąpienie Lascheta jako męża stanu. Była to swego rodzaju podróż pokazowa, aby zademonstrować, jak to będzie z nim jako kanclerzem" - konkluduje pismo.

"Całkowicie pochłonięty stosunkami polsko-niemieckimi"

Dziennik "Rheinische Post" zauważa, że "podczas wizyty w Polsce można było zaobserwować głęboko zrelaksowanego Armina Lascheta". "Północ w Warszawie już niedaleko. Armin Laschet stoi na bruku w sercu Starego Miasta przed elegancką restauracją U Fukiera i obserwuje kolorowy zgiełk. (...) zapala cygaretkę", robi sobie zdjęcia z niemieckimi turystami, którzy go rozpoznają" - relacjonuje "RP".

Zdaniem gazety każdy, "kto zetknął się z nim z bliska w ten weekend, w czasie polskich obchodów Powstania Warszawskiego przeciwko nazistowskim Niemcom, zobaczył człowieka, który na razie jest całkowicie pochłonięty stosunkami polsko-niemieckimi, kulturą pamięci".

"Wchodząc do pałacu prezydenckiego, Laschet zauważa dobrze mu znaną flagę" - zauważa "RP". Jest to słynny biało-czerwony sztandar polskiego ruchu związkowego z napisem "Solidarność". "Kiedy miałem 18, 19 lat, w moim pokoju wisiała flaga Solidarności, zrobiona z papieru" - mówi Laschet. Polityk "opowiada tę znaną od dawna anegdotę ze swojej młodości po rozmowie z polskim prezydentem Andrzejem Dudą. W 1980 r. (Laschet) śledził w telewizji i radiu strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina i powstanie związku zawodowego Solidarność" - podaje "RP".

"Polska nie powinna być izolowana"

"Laschet uważa, aby nie być zbyt surowym dla polskiego rządu (...) Polska nie powinna być izolowana. W Warszawie mówił, że bez Polski nie da się kształtować przyszłości Unii Europejskiej. To jest zadanie, które stoi przed nowym kanclerzem (...), aby ponownie zbliżyć do siebie Wschód i Zachód oraz Europę Środkową" - czytamy.

Dziennik podkreśla, że "zaangażowanie Lascheta w politykę europejską nigdy nie było tak wyraźnie słyszalne w tej kampanii wyborczej".

"To, że kandydat na kanclerza w czasie kampanii wyborczej składa wyrazy szacunku ważnym sąsiadom, to stara szkoła Helmuta Kohla. Gerhard Schroeder, Angela Merkel i ich kontrkandydaci już tego nie robią. Ale czy Polacy traktują Lascheta z takim samym szacunkiem?" - zastanawia się "Die Welt". Dziennik zwraca uwagę, że Jarosław Kaczyński, nie "szukał rozmowy" z Laschetem. Za to prezydent Duda "poświęca ponad godzinę na rozmowę z Laschetem, a pod koniec spotkania prosi nawet wszystkich swoich doradców o opuszczenie sali, aby mógł porozmawiać z nim na osobności", zaś "śniadanie w prywatnej rezydencji premiera Mateusza Morawieckiego trwało w niedzielę rano dwie godziny" - wskazuje "Die Welt".

KJ

Czytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka