Znicze przy ulicy Traugutta w Lubinie, gdzie doszło do tragedii. Fot. PAP/Aleksander Koźmiński
Znicze przy ulicy Traugutta w Lubinie, gdzie doszło do tragedii. Fot. PAP/Aleksander Koźmiński

Śmierć 34-letniego Bartka w Lubinie. Ratownicy medyczni nie potwierdzają słów policji

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 89
Poseł KO Piotr Borys opublikował skan pisma Prokuratury Rejonowej w Lubinie. Jest tam zapis, że według ratownika zgon 34-latka z Lubina stwierdzono już na ul. Traugutta. Policja twierdzi natomiast, że kiedy przyjechała karetka, mężczyzna jeszcze żył.

Kto mówi prawdę, policja czy ratownicy medyczni?

"Kto mówi prawdę, policja czy ratownicy medyczni? Według ratownika w piśmie z prokuratury otrzymanego od rodziców Bartka, zgon Bartka nastąpił na ul. Traugutta przy komisariacie" – napisał w poniedziałek wieczorem na Twitterze poseł KO Piotr Borys, który zaangażował się w sprawę wyjaśnienia śmierci 34-latka.



W piśmie Prokuratury Rejonowej w Lubinie, opublikowanym przez posła, czytamy, że "według informacji przekazanych przez policjantów, ratownicy nie podjęli żadnych czynności ratowniczych czy medycznych, takich jak zmierzenie pulsu czy ciśnienia krwi". Mieli natomiast zażądać "asysty policji w transporcie pokrzywdzonego do szpitala".

Czytaj o sprawie:

Relacja ratownika medycznego

Z pisma wynika też, że "według oświadczeń ratowników po tym, jak przyjechali na ul. Traugutta w Lubinie na zgłoszenie do Bartosza S., dokonali sprawdzenia tętna, ciśnienia, lecz parametry te były niewyczuwalne". "Według ratownika zgon pokrzywdzonego stwierdzono już na ul. Traugutta. Stwierdził także, że z tego powodu nie podejmowali żadnych czynności resuscytacyjnych" – czytamy dalej w piśmie.

Prokurator Prokuratury Rejonowej w Lubinie stwierdza następnie, że "w związku ze śmiercią mężczyzny zachodzi potrzeba ustalenia mechanizmu zgonu i zweryfikowania, czy do zgonu nie przyczyniły się osoby trzecie lub ich zaniechania".

Policja ma inną wersję

Wcześniej, na briefingu prasowym, podkom. Wojciech Jabłoński z biura prasowego dolnośląskiej policji, odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące piątkowej interwencji, zapewniał, że w chwili, kiedy funkcjonariusze przekazywali 34-latka pod opiekę zespołowi medycznemu, zachowane były jego funkcje życiowe, wyczuwalny był oddech i tętno. Jak dodał "są to wstępne informacje pozyskane w toku czynności".

Po piątkowej interwencji policji w Lubinie zmarł 34-letni mężczyzna. Film z zatrzymania na ul. Traugutta trafił do internetu. Na kilkuminutowym nagraniu widać, jak policjanci próbują obezwładnić mężczyznę i umieścić go w radiowozie. Mężczyzna, który leży na ziemi, próbuje się wyrywać, krzyczy i wzywa pomocy. W pewnym momencie traci przytomność. Widać wówczas, jak funkcjonariusze starają się go ocucić, poklepując po twarzy.

Jak poinformowała kolejnego dnia policja, mężczyzna zmarł po dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala. W mediach pojawiły się relacje świadków zdarzenia, zdaniem których śmierć 34-latka nastąpiła jeszcze podczas interwencji. Prokuratura Rejonowa w Lubinie wszczęła śledztwo pod kątem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego.

W związku ze śmiercią mężczyzny w niedzielę pod Komendą Powiatową Policji w Lubinie odbyła się manifestacja, która przerodziła się w kilkugodzinne zamieszki. W stronę policjantów oraz budynku komendy poleciały butelki, kamienie, a także koktajle Mołotowa. Policjanci wobec manifestujących użyli gazu łzawiącego, broni gładkolufowej i armatki wodnej. Zatrzymanych zostało 57 osób, sześciu policjantów zostało rannych.

ja

Czytaj także;

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo