. Protest przed Komendą Powiatową Policji na ul. Traugutta w Lubinie, fot. Aleksander Koźminski/PAP
. Protest przed Komendą Powiatową Policji na ul. Traugutta w Lubinie, fot. Aleksander Koźminski/PAP

Zamieszki przed komendą w Lubinie. Krzyczeli do policjantów "Mordercy"

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 76
Kilkaset osób protestuje pod komendą policji w Lubinie w związku ze śmiercią młodego mężczyzny, która nastąpiła po piątkowej interwencji policji. W stronę budynku poleciały jajka, butelki i kamienie. Policja użyła gazu i broni gładkolufowej.

Protest przed komisariatem w Lubinie

W piątek, 6 sierpnia lubińscy policjanci interweniowali wobec zachowującego się w agresywny sposób mężczyzny. Film z zatrzymania trafił do internetu. Widać na nim, jak czterech funkcjonariuszy próbuje obezwładnić mężczyznę i umieścić go w radiowozie. Mężczyzna próbuje się wyrywać, krzyczy i wzywa pomocy. W pewnym momencie traci przytomność. Jak poinformowała kolejnego dnia policja, mężczyzna zmarł po dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala. Z kolei poseł KO Piotr Borys na podstawie zdobytych informacji twierdzi, że zatrzymany zmarł jeszcze w karetce.

W niedzielę przed Komendą Powiatową Policji w Lubinie zgromadziło się ok. 200 osób, aby zaprotestować przeciwko zachowaniu policji podczas interwencji. Część manifestantów przyniosła znicze, które zapalono przed komendą. Pod adresem funkcjonariuszy wykrzykiwali m.in. „Zawsze i wszędzie policja j… będzie”, „Mordercy”.

Protestujący rzucali też jajkami, a po pewnym czasie także kamieniami w elewację budynku komendy. W pewnym momencie tłum ok. 30 osób zaczął szturmować wejście do budynku. Policjanci użyli wobec nich gazu łzawiącego. W odpowiedzi manifestujący zaczęli rzucać butelkami w kierunku policjantów oraz budynku. Poleciały szyby.

Polecamy:

Policjanci oddali strzały ostrzegawcze

Policjanci, wyposażeni w tarcze i broń gładkolufową, którzy wcześniej stali za bramą, wyszli przed nią i uformowali szyk. W ich stronę ponownie rzucone zostały kamienie, butelki a także kostki brukowe. Odpalono race. Manifestanci podpalili też kontener na śmieci, który następnie próbowali popchnąć w stronę budynku komendy.

W czasie zamieszek policjanci kilkukrotnie oddali strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Wielokrotnie apelowali też przez megafon o rozejście się. Na ulice wyjechała policyjna polewaczka. Po pewnym czasie manifestanci zaczęli się rozbiegać. W stosunku do osób, które wybiegały z tłumu w kierunku policjantów, użyto broni gładkolufowej.

Zobacz galerię zdjęć:

Protest przed komisariatem w Lubinie, fot. PAP/Aleksander Koźmiński

Z informacji Polsat News wynika, że policja próbowała odebrać rodzinie telefony, na których mogły znajdować się nagrania z interwencji.

- Przyjechała policja, obezwładnili go, trwało to 30 minut, przez ten czas go męczyli, przyjechała karetka i dalej wersje są różne. Jedni twierdzą, że zmarł w karetce, inni że po dwóch godzinach w szpitalu. Po rozmowie z panią na SOR stwierdzili, że przywieźli zwłoki. To był bezproblemowy człowiek, zero agresji. To on się bał, był przestraszony, jak człowiek na niego huknął. Rzucili go jak zwłoki, jak świniaka nieżywego. 25 minut go dusili kolanem, ręce powyginane, chłopak 65 kg ważył, a czterech policjantów - mówił Polsat News jeden z członków rodziny.

Zatrzymano 30 osób

- Zatrzymanych zostało pięć najbardziej agresywnych osób w związku z popełnionymi przestępstwami. Mieliśmy tutaj do czynienia z sytuacjami takimi jak podpalenie koszy, mienia policyjnego, czy z próbą podpalenia drzwi wejściowych do komendy, tak więc agresja tego tłumu jest naprawdę bardzo duża - przekazał PAP po godz. 20 podkom. Wojciech Jabłoński z biura prasowego dolnośląskiej policji. Ok. godz. 21 liczba zatrzymanych wzrosła do 30.

Jabłoński dodał, że w stronę policjantów rzucone zostały nie tylko kamienie i cegłówki, ale także koktajle Mołotowa. Poszkodowanych zostało kilku funkcjonariuszy. - Mieliśmy także do czynienia z sytuacją, w której wezwani na miejsce strażacy zostali obrzuceni kamieniami i nie byli w stanie przeprowadzić czynności związanych z ugaszeniem ognia. Podobnie karetka pogotowia, która zjawiła się na miejscu by pomóc poszkodowanym niestety nie została wpuszczona przez demonstrujących – mówił policjant.

Jak przekazał, sytuacja na miejscu w dalszym ciągu jest dynamiczna. - Manifestujący uformowali grupki, które się przemieszczają w różne miejsca i atakują funkcjonariuszy. Na miejscu jest też zespół antykonfliktowy, który próbuje rozmawiać z tłumem i uspokoić emocje. Cały czas dochodzi jednak do agresywnych zachowań, które są podsycane przez grupki chuliganów – powiedział podkom. Jabłoński. Policjantów z Lubina wsparli także funkcjonariusze z oddziału prewencji we Wrocławiu, a także policjanci z Głogowa i Polkowic.

Oświadczenie dolnośląskiej policji

Do piątkowego zdarzenia odniosła się w sobotę dolnośląska policja, która poinformowała, że lubińscy funkcjonariusze ok. godz. 6 rano udali się na interwencję dotyczącą agresywnego mężczyzny, który miał rzucać kamieniami w okna zabudowań. Na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny, informując policję, że jej syn nadużywa narkotyków.

„We wskazanym miejscu policjanci zastali agresywnego mężczyznę, którego próbowali uspokoić i wylegitymować. Ten jednak nie reagował na polecenia, był bardzo agresywny i niezwykle pobudzony. Z uwagi na irracjonalne zachowanie mężczyzny użyto wobec niego chwyty obezwładniające oraz kajdanki. Mężczyzna w dalszym ciągu nie podporządkowywał się poleceniom, szarpał się i wyrywał. Mając na uwadze agresywne zachowanie, a także uzasadnione podejrzenie, że może znajdować się pod wpływem narkotyków, na miejsce wezwano dodatkowych funkcjonariuszy w celu zapobieżenia eskalacji całej sytuacji oraz pogotowie ratunkowe z ratownikami” – czytamy w oświadczeniu.

Według wyjaśnień policji „mężczyzna został następnie przekazany w ręce medyków i z uwagi na jego zachowanie, w asyście policjantów, został przewieziony do szpitala, a następnie trafił na SOR”. „Po około 2 godzinach od przewiezienia do szpitala, dyżurny KPP w Lubinie został powiadomiony, że mężczyzna zmarł” – podano.

Dolnośląska policja dodała, że o całym zdarzeniu natychmiast powiadomiono prokuraturę, która zgodnie z obowiązującymi procedurami, wszczęła śledztwo w tej sprawie. Powiadomiono również komórkę kontrolną KWP we Wrocławiu. „Trwają czynności dotyczące ustalenia przebiegu interwencji. Zapewne na polecenie prokuratury zostanie przeprowadzona sekcja zwłok, która wskaże przyczynę śmierci” – czytamy w oświadczeniu.

Według nieoficjalnych informacji Polsat News, sekcja zwłok 34-latka już się odbyła. Do tej pory nie podano jednak przyczyny śmierci mężczyzny.

Poseł KO żąda wyjaśnień

Interwencję poselską w sprawie działań policji podjął poseł KO z Dolnego Śląska Piotr Borys. „Nie jest prawdą komunikat Policji Wojewódzkiej we Wrocławiu. Według informacji dyrekcji szpitala zgon młodego lubinianina nastąpił w karetce przed przyjazdem do szpitala. Będę pytał o filmy z kamer policjantów i podduszanie w interwencji” – napisał Borys na Twitterze.


W komendzie lubińskiej policji poseł złożył pismo z pytaniami dotyczącymi przebiegu interwencji. „Jestem po rozmowie z rodziną i obejrzeniu niepublikowanego nagrania. Jest więcej pytań. Dlaczego nie podjęto reanimacji, nie zastosowano kajdanek, wielokrotnie przyduszano Bartka? Żądamy wyjaśnień” – podkreślił.

Nadkom. s. st. Dariusz Loranty (szef ekspertów bezpieczeństwa Instytutu Badań i Analiz Strategicznych) uważa, że nie można jednoznacznie negatywnie ocenić interwencji policji. -  Prawdopodobnie zażyty środek spowodował u tego mężczyzny pobudzenie wszystkich organów. Czyli praca serca w wyjątkowym tempie, ciśnienie powyżej 200. On na pewno miał takie parametry medyczne przed tym, kiedy policja przyjechała. Albo i jeszcze wyższe. Stąd rodzina mężczyzny wezwała policję. Gdy ten został zablokowany przez funkcjonariuszy, najprawdopodobniej walczył ponad swoje siły i emocje, które środek mu przekazywał, uszkodziły poważnie odpowiednią pracę serca. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Widzieliśmy przecież, że policjanci go nie łamali, nie zadawali uderzeń w mięśnie czy ścięgna, tylko próbowali dość spokojnie go obezwładnić i doprowadzić do radiowozu - wyjaśnia.

Przeczytaj całą rozmowę z Dariuszem Lorantym.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo