Trener reprezentacji Polski Paulo Sousa, fot. PZPN
Trener reprezentacji Polski Paulo Sousa, fot. PZPN

Rosja - Polska, czyli czas na telefon do przyjaciela

Redakcja Redakcja Piotr Dobrowolski Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Już wszystko jasne. W półfinale barażów o awans do przyszłorocznych mistrzostw świata zagramy w Moskwie z Rosją. Jeśli biało-czerwoni pokonają Sborną, to w finale zmierzą się ze zwycięzcą pary Szwecja – Czechy. Tyle, że coś mi mówi, że z obecnym sztabem szkoleniowym Polacy odpadną z Sowietami.

Nie cieszmy się, że wylosowaliśmy Rosję

Czytam opinie ekspertów, odbieram telefony od znajomych i… nie wierzę. Wszyscy cieszą się z tego, że fortuna przydzieliła nam Rosjan. Bo to niby najłatwiejszy rywal z tych, na jakich mogliśmy trafić, bo grają nierówno i personalnie są zdecydowanie słabsi od naszych Orłów.

Nie zgadzam się. Z kilku powodów. Przede wszystkim Rosjanie grali w silniejszej grupie niż biało-czerwoni. Bo my z poważnych przeciwników mieliśmy Anglię i w porywach przeżywających poważny kryzys po Euro – Węgrów. I z tymi rywalami w czterech meczach ugraliśmy zaledwie dwa punkty, a w sumie rywalizację grupową zakończyliśmy z dorobkiem 20. „oczek”.

Zima zaszkodzi Lewandowskiemu?

Reprezentacja Rosji wywalczyła w sumie o dwa punkty więcej, ale miała nieporównywalnie trudniejszych przeciwników. Chorwatów, Słowaków, Słoweńców, którzy dziś na głowę biją Madziarów i Albańczyków oraz Cypr i Maltę, zespoły o trzy klasy lepsze od „naszych” – Andory i San Marino. To jeden powód, który w marcowym barażu w roli faworytów stawia podopiecznych Walerija Karpina. Druga i najważniejsza kwestia to fakt, że Polacy pod rządami Paulo Sousy nie wygrali choćby jednego meczu z poważnym przeciwnikiem, a w fazie grupowej pokonali po dwa razy tylko takie „potęgi” jak Albania i wspomniane San Marino i Andorę.

No i jest jeszcze jedna poważna kwestia, która może mocno pokrzyżować ambitne plany naszej kadry. Otóż, trzeba założyć, że w marcu w Moskwie będzie zimno, jeszcze mroźno, jednym słowem, słabo. Dlatego nie można wykluczyć, że nasz as nad asy Robert Lewandowski do spółki z genialnym strategiem Sousą mogą uznać, że lepiej będzie, jeśli kapitan polskiej kadry w takich raczej kiepskich okolicznościach przyrody nie zagra. Bo po co ma marznąć na Łużnikach, skoro może odpocząć i w pełni sił poprowadzić naszych piłkarzy do wygranej w finale barażów. A że najpierw do tegoż finału trzeba się dostać, to już niewinny szczegół…

Czerczesow za Sousę

W fakcie, że o mundial zagramy z Rosją widzę tylko jeden pozytyw. Otóż będzie się mógł wykazać prezes PZPN Cezary Kulesza. Mamy bowiem na wschodzie swojego człowieka, który darzy Polskę, a szczególnie Legię Warszawa wielkim sentymentem, zaś kadrę Sbornej zna jak własną żonę. To Stanisław Czerczesow. Jeśli prawdą są plotki, że Kulesza tuż po objęciu rządów w futbolowej federacji w wielkiej tajemnicy sondował możliwość zatrudnienia Osetyńca, to teraz może to już zrobić zupełnie oficjalnie i na legalu.

Sousa ma kontrakt z PZPN do końca eliminacji, więc w bardzo optymistycznym założeniu do wypełnienia umowy pozostały mu dwa mecze, a w założeniu realnym – jeden. Ten z Rosją. Skoro i tak związek płaci mu 100 tysięcy euro miesięcznie, to co za problem przelać Portugalczykowi pensje za cztery miesiące i rączka, buzi, goździk i do widzenia. A plan szturmu na Rosję niech przygotowuje już Stasio Czerczesow. Daję sobie prawą rękę uciąć, że z nim za sterami szanse Polaków nas przejście Sbornej wzrosną minimum o pięćdziesiąt procent. Aha i jeszcze jedno. Przy Czerczesowie nawet Robert Lewandowski nie zgłosi, że nie gra, bo jest zmęczony…

Piotr Dobrowolski

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport