10 lat temu informacje o porwaniu w Sosnowcu sześciomiesięcznej dziewczynki wstrząsnęły cała Polską. Małej Madzi szukało wielu ludzi. W poszukiwania włączył się także słynny detektyw Krzysztof Rutkowski. To właśnie jemu udało się rozwiązać sprawę. Jak wspomina to, co wydarzyło się 10 lat temu? Opowiedział o tym Sławomirowi Jastrzębowskiemu.
Zobacz też inne rozmowy z programu "Jastrzębowski wyciska":
- Żukowska: "Przestańcie dawać się szantażować antyszczepionkowym szurom"
- Nowy program 12 000 plus. Minister Maląg zaskoczyła swoimi słowami o świadczeniu
- Libicki komentuje sprawę Mejzy. Kaczyński przymykał oko na gorsze rzeczy
Krzysztof Rutkowski o kulisach poszukiwania Madzi z Sosnowca
- Zgłosił się do mnie adwokat ojca dziecka Jacek Chomicz. Włączyłem TVN24 i zobaczyłem poszukiwania dziecka w Sosnowcu. Dziwiła mnie w tych relacjach jedna rzecz. Dlaczego wypowiada się w telewizji tylko ojciec, a nie matka dziecka, która została przecież napadnięta i porwano jej dziecko. Gdy tylko przyjechałem do Sosnowca, kazałem matce apelować w telewizji, aby porywacze zwrócili jej dziecko - opowiadał Rutkowski w programie.
- Najpierw jednak pojechałem do domu matki ojca dziecka. Tam zebrała się cała rodzina. Od razu widziałem, że coś jest nie tak z Katarzyną W. Matka dziecka, która powinna zrobić wszystko, aby odnaleźć córkę, nie zgodziła się, aby detektywi towarzyszyli jej na co dzień. Porwania zawsze wymagały obecności naszych ludzi i pokrzywdzeni zawsze byli otwarci na współpracę - kontynuował swoją opowieść słynny detektyw.
- Właścicielka hotelu, w którym mieliśmy swoją bazę chciała za darmo udostępnić rodzicom dziecka apartament. Wiedziała, że my też nie bierzemy za swoją pracę pieniędzy - wspominał Rutkowski, który nie wziął ani złotówki za rozwikłanie tej sprawy.
Rutkowski o przyznaniu się matki Madzi do zabójstwa
Krzysztof Rutkowski wspominał też moment przyznania się matki Madzi do zabójstwa dziecka. Stało się to po 10 dniach poszukiwań dziewczynki. Na kilkuminutowym nagraniu przekazanym przez detektywa Rutkowskiego stacji TVN24 matka Magdy siedzącą na podłodze, łamiącym się głosem opowiada o tym, jak doszło do nieszczęśliwego wypadku. - Wyślizgnęła mi się, ten kocyk był taki śliski - mówiła.
- To był przełom - stwierdził Rutkowski. - Myślę, że ona bardzo żałuje, że się przyznała - dodał.
Do przyznania się Katarzyny W. do zbrodni doprowadził szereg wydarzeń. Wcześniej detektyw zaproponował rodzicom dziecka poddanie się badaniu wariografem. - Zauważyliśmy, że Katarzyna W. szukała w sieci informacji, jak oszukać wariograf. Na badaniu cała się trzęsła, dlatego nie mogło zostać ono wykonane. Śledziliśmy później jej zachowanie. Była spokojna i zadowolona. Wiedziałem już w 100 proc, że jest winna - powiedział Rutkowski.
"Nie było możliwości, żeby dziecko wyślizgnęło się z kocyka"
Matce małej Madzi postawiono na początku zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Detektyw Rutkowski przeprowadził eksperyment z lalką i kocykiem, w którym była zawinięta dziewczynka. Wykazał on, że nie było możliwości, aby dziecko wyślizgnęło się i nie przeżyło upadku.
Matka dziecka wskazała miejsce, gdzie ukryła zwłoki. Wstępne oględziny wskazały tylko, że dziecko doznało urazu, ale nie potwierdziły, co było przyczyną jego zgonu.. Potrzebne były szczegółowe badania. Biegli ustalili ostatecznie, że dziewczynka została uduszona.
Proces Katarzyny W. ruszył 17 lutego 2013 roku. Śledziło go 75 dziennikarzy z 70 redakcji. Prokuratura domagała się dożywocia. jednak sąd skazał ją na 25 lat pozbawienia wolności.
Zobacz całą rozmowę Sławomira Jastrzębowskiego z Krzysztofem Rutkowskim:
Polecamy:
- Produkcja w ważnej polskiej firmie stanęła. Pracownicy strajkują - czego się domagają?
- Pierwsza dama spotkała się z posłankami KO. Stanowcza deklaracja Kornhauser-Dudy
- Wysoka nagroda za informacje o sprawcach ataku na rodzinę Wojtunika
- Ogromna pożyczka dla Ukrainy. Von der Leyen: Stoimy po stronie Kijowa
- Szczery europoseł Pons: "Spróbujemy pomóc zmienić polskie władze, bo są złe"
- Wpadka Tuska. Szalał na hulajnodze wbrew przepisom
KJ
Komentarze