Punkt Totalizatora Sportowego na Dworcu Zachodnim w Warszawie.
Punkt Totalizatora Sportowego na Dworcu Zachodnim w Warszawie.

Już 10 procent mieszkańców Warszawy to uchodźcy z Ukrainy. Jak pomaga stolica?

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
W Warszawie zamieszkało już ponad 200 tys. Ukraińców. To 10 proc. mieszkańców całej stolicy. Na Dworzec Centralny, Wschodni i Dworzec Zachodni cały czas przyjeżdżają kolejne grupy uchodźców. Pomaga, kto może.

Wolontariusze, harcerze i strażacy na Dworcu Centralnym

Od rozpoczęcia wojny na Ukrainie przez warszawskie dworce przewinęło się kilkaset tysięcy uchodźców.

Na Dworcu Centralnym początkowo pomocy udzielały jedynie osoby prywatne - z ich inicjatywy powstała Grupa Centrum, organizacja wolontariuszy działających na Dworcu. Od czwartku funkcjonuje tam również stoisko koordynowane przez harcerzy, a także punkt informacyjny wojewody mazowieckiego. Po hali głównej krążą wolontariusze i tłumacze, powstały również stoiska firm telekomunikacyjnych umożliwiające uchodźcom założenie polskiej karty SIM.

Od środy na dworcu pomagają funkcjonariusze Straży Pożarnej, która wspólnie z wojewodą mazowieckim ma koordynować działania pomocowe. Do tej pory na hali głównej stanęły trzy punkty straży. Strażacy udzielają przyjezdnym informacji, a także zapewniają transport do punktów recepcyjnych.

W tym tygodniu przed dworcem stanął ogrzewany namiot, w którym uchodźcy mogą zjeść ciepły posiłek. W hali głównej wolontariusze również rozdają jedzenie, herbatę i środki higieniczne.

Punkt Totalizatora Sportowego na Dworcu Zachodnim

W związku z ogromną liczbą napływających uchodźców Totalizator Sportowy uruchomił na Dworcu Zachodnim w Warszawie punkt informacyjny działający przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu, w którego obsługę zaangażowani są m. in. pracownicy spółki. W punkcie można uzyskać pomoc prawną, a także zadzwonić za darmo albo otrzymać darmowy starter telefonii komórkowej, by nawiązać kontakt ze swoimi bliskimi.

Na miejscu można otrzymać także poczęstunek, jest też wydzielony jest pokój dla matki z dzieckiem oraz poczekalnia.



Punkt informacyjny i pomocowy funkcjonuje także na Dworcu Wschodnim, na który wjeżdżają pociągi z Przemyśla i Lublina.

Nie wszyscy chcą jechać dalej

Na dworcach wolontariusze przyjmują zgłoszenia tych, którzy potrzebują noclegu lub transportu. Według nich wielu uchodźców, którzy chcą jechać dalej, woli zostać na dworcu, chociaż istnieje możliwość zorganizowania noclegu nawet na jedną noc.

Część uchodźców podejmuje decyzję o wyjeździe na Zachód, dlatego od kilku dni z Dworca Centralnego co 2-3 godz. odjeżdżają darmowe autobusy do Niemiec, które organizuje wojewoda.

Z kolei tych, którzy chcą zostać na ogół kieruje się do noclegowni zbiorczych zarządzanych przez miasto lub wojewodę, m.in. na Torwar, do Hali Ursynów czy Hali Expo w Nadarzynie. Cały czas w stolicy powiększa się liczba tego typu placówek. Część osób korzysta z ofert osób prywatnych, które oferują sami właściciele. Bazą danych również dysponują wolontariusze.

Problem w tym, że powoli kończą się możliwości „absorpcji” nowych mieszkańców. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski mówi, że stołeczna infrastruktura dworcowa jest obecnie na granicy wytrzymałości.

Ilu jest uchodźców w Warszawie?

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski poinformował, że przez Warszawę przejechało 320 tysięcy osób z Ukrainy, a 230 tysięcy w Warszawie zostało. To ponad 10 procent osób, które w Warszawie mieszkają - zaznaczył.

- Dobrze by było, żeby też swoje ośrodki rządowe otworzyli dla uchodźców. Bo jest ich mnóstwo - wskazał. - Jeżeli nie będziemy gotowi na duże centra recepcyjne, jeżeli nie będziemy gotowi na lepszą logistykę, to nie poradzimy sobie z tym wyzwaniem - dodał.

Jak zaznaczył, na początku 95 procent uchodźców, którzy trafiali do Warszawy, było zaopiekowanych przez rodziny, znajomych. - Dzisiaj tylko 70 procent - dodał.

W Warszawie jest 76 oddziałów przygotowawczych dla dzieci z Ukrainy. Liczba uczniów z Ukrainy w stołecznych szkołach wzrosła do prawie 4 tysięcy. W szpitalach przebywa około 2 tys. osób.

– Problem w tym, że oni chcą pozostać albo blisko granicy, albo w dużych miastach, o których kiedyś słyszeli, czyli głównie w Warszawie i Krakowie. Nie chcemy ich na siłę przenosić, żeby rozładować korki – mówi jeden z przedstawicieli rządu w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Panuje bowiem opinia, że w dużym mieście sobie poradzą, jest praca, do małych nieznanych im z nazwy miejscowości boją się jechać.

Rząd liczy, że uchodźcy sami poproszą o relokację do mniejszych miejscowości, kiedy życie w halach stanie się nie do zniesienia.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka