Historia pokazuje, do czego zdolni mogą być Rosjanie w odwecie za incydenty wymierzone m. in. w rosyjskich dyplomatów. (fot. PAP/Leszek Szymański)
Historia pokazuje, do czego zdolni mogą być Rosjanie w odwecie za incydenty wymierzone m. in. w rosyjskich dyplomatów. (fot. PAP/Leszek Szymański)

Pobicie za pobicie. Historia pokazuje, do czego zdolna jest Rosja, gdy trzeba odpowiedzieć

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12
W obliczu ataku na rosyjskiego dyplomatę w Warszawie, który pojawił się przed Cmentarzem Żołnierzy Radzieckich w Warszawie przypominamy historię sprzed lat, która ukazuje, do jakich działań są w stanie posunąć się Rosjanie wobec podobnych sytuacji. W 2005 roku trzech pracowników polskiej ambasady w Moskwie zostało pobitych w odwecie za pobicie w Warszawie trójki dzieci rosyjskich dyplomatów.

W 2005 roku wzrosło napięcie pomiędzy Warszawą a Moskwą. Stało się tak po pobiciu i obrabowaniu w mokotowskim parku trójki młodych Rosjan. Polskie władze przeprosiły wówczas rosyjską dyplomację za zaistniałą sytuację. Mimo to, kilka dni później doszło do serii aktów przemocy wobec pracowników ambasady Polski w Moskwie.

Czytaj: Kompromitacja polityków Konfederacji. Zarejestrowali komiczną nazwę nowej partii

Pobicia pracowników polskiej ambasady w Moskwie

Najpierw niezidentyfikowani sprawcy ciężko pobili kierowcę polskiej placówki. Niedługo potem na ulicy skopany został pracownik polskiego przedstawicielstwa odpowiedzialnego za przesyłanie danych (szyfranta), którym zawsze jest funkcjonariusz Agencji Wywiadu. Na koniec pobito II sekretarza wydziału ekonomiczno-handlowego.

Nieustaleni sprawcy

Moskiewskiej policji nie udało się zidentyfikować żadnego ze sprawców. Pojawiły się za to sugestie i spekulacje ze strony niektórych moskiewskich środowisk, mówiące o tym, że pobici Polacy byli pijani. 

Zapomniano wtedy jednak, że szyfrantom nie wolno było się upijać podczas wyjść do miasta, a jeszcze kilka lat wcześniej w ogóle nie mogli oni opuszczać samodzielnie placówki.

Sprawa wygląda tak, jakby ktoś w Rosji potraktował wówczas pobicie trójki dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie jako zamach na Kreml. 

Czytaj: Los dyplomaty może być przewrotny. Dramatyczna historia ambasadora Zairu w Polsce

Odwet

Wydarzenie te przypominały wówczas wydarzenia sprzed ponad stu lat, kiedy to zabójstwo posła cesarza Niemiec w Chinach, von Kettelera, spowodowało krwawą interwencję obcych mocarstw z niemieckim korpusem ekspedycyjnym na czele.

Tamta epoka dawno już przeszła do historii, jednak pozostała reguła mówiąca o tym, że im słabsze jest państwo, w którym dochodzi do wydarzeń szkodzącym obywatelom obcych mocarstw, tym bardziej surowa będzie ich reakcja. W obliczu incydentu, do którego doszło w Warszawie 9 maja, kiedy to rosyjski dyplomata Siergiej Andriejew oblany został czerwoną farbą, gdy ten odwiedził Cmentarz Żołnierzy Radzieckich, by z okazji Dnia Zwycięstwa złożyć tam kwiaty, rosną obawy o to, jaka będzie reakcja Rosji wobec polskich dyplomatów w Moskwie.

RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura