Kiedy koniec podwyżek stóp procentowych?
- W tej chwili zbliżamy się stopniowo do zakończenia naszego cyklu podwyżek stóp procentowych spodziewamy się, że w lecie inflacja się ustabilizuje i później zacznie wolno spadać - mówił szef NBP. Obniżanie stóp procentowych zapowiedział na końcówkę przyszłego roku.
- Mogę też z góry zapowiedzieć, że zgodnie z najnowszymi naszymi analizami, z zastrzeżeniem, przy przyjęciu założenia, że nie nastąpią niespodziewane wydarzenia, pod koniec przyszłego roku w kwartale ostatnim przyszłego roku być może będzie możliwość obniżenia stóp procentowych - powiedział Adam Glapiński.
Przeczytaj: Wielka zmiana dla milionów Polaków zatwierdzona. I to z poprawkami Senatu
Główna przyczyna inflacji wg prezesa NBP
Przyznał, że "inflacja w Polsce oczywiście jest taka sama, jak w innych krajach", ale "dążymy do trwałego obniżenia inflacji i związku z tym obniżenia stóp procentowych, kiedy przyjdzie na to czas". Szef NBP zwrócił jednocześnie uwagę, "że w tej chwili stopy nie są jakieś szczególnie wysokie, jeśli spojrzymy na ostatnie 20 lat naszej gospodarki".
Przypomniał, że inflacja, według wstępnego szacunku GUS w maju wyniosła 13,9 proc. - To jest, nie ukrywam, znacząco więcej, niż chcielibyśmy widzieć. Ale cały czas trzeba pamiętać o głównych przyczynach tego stanu rzeczy. Przede wszystkim w ostatnich kwartałach mieliśmy bardzo silne wzrosty cen surowców energetycznych, a ostatnio także silne wzrosty cen surowców rolnych na rynkach światowych. Niestety wojna w Ukrainie, wcześniej polityka gazowa Rosji - jeszcze przed wojną - oraz polityka energetyczna Unii Europejskiej - przede wszystkim stały wzrost cen energii elektrycznej - podbiły ceny wielu surowców. I to jest główna przyczyna inflacji - powiedział prezes banku centralnego.
Jego zdaniem inflacja po nowym roku powinna spaść do około 6 proc. Zastrzegł jednocześnie, że taki spadek będzie możliwy, jeśli nie dojdzie do niespodziewanych wydarzeń, jak chociażby agresja na Tajwan.
- Jeśli nie zmienią się obecne okoliczności, to inflacja będzie pod kontrolą, czyli około 6 proc. i oczywiście będzie w trendzie spadkowym - powiedział Glapiński.
Prezes NBP przyznał, że w krajowej gospodarce mamy jednocześnie bardzo dobrą sytuację. - Poza inflacją ona jest bardzo dobra - wskazał. Polski PKB przekroczył już o ponad 8 procent poziom sprzed pandemii - powiedział.
- PKB Polski na koniec tego roku wzrośnie o 4-4,5 proc. - zapowiedział Adam Glapiński. - Na razie (w pierwszym kwartale tego roku - PAP) mieliśmy 8,5 proc. wzrostu, stopniowo schodzimy niżej i na koniec roku może dojdziemy do tego 4-4,5 proc. - zaznaczył.
Jeszcze za wcześnie, by pić szampana
Szef NBP zaznaczył też, że wysoka inflacja jest w tej chwili zjawiskiem globalnym, a najbliższe 10 lat w gospodarce światowej upłynie pod znakiem skutków inflacji. Podał przykłady Łotwy, Litwy i Estonii, gdzie inflacja jest wyższa niż u nas. - To są wszystko kraje euro. To pokazuje, w jakiej sytuacji bylibyśmy, gdybyśmy byli w strefie euro. Nie moglibyśmy nic zrobić, bo decyzje byłyby podejmowane we Frankfurcie i kierowane głównie sytuacją gospodarczą Niemiec, Francji - zauważył Glapiński.
Wyraził też wdzięczność i zadowolenie, że jest odpowiedzialny za NBP w tak trudnym czasie. - To jest moja ostatnia misja i mogę powiedzieć bez nadmiernej próżności, że jestem właściwym prezesem na taki czas, podobną opinię mam o obecnym rządzie - stwierdził.
- Żadnej pochopnej decyzji, słabości, nastawienia na poklask, nie jesteśmy ani probankowi ani antybankowi, prokonsumenccy ani konsumenccy. Dbamy o to, co konstytucja i ustawy od nas wymagają: stabilność w średnim okresie, w tym stabilność banków - wskazał szef banku centralnego.
- Jeśli, proszę państwa, byśmy mieli w przyszłym roku 3 proc., inflację poniżej 6 proc., to byśmy tu razem może, łamiąc przepisy, szampana pili, że już jesteśmy w domu, w pewnej takiej stabilizacji, jakimś zrównoważeniu - mówił szef NBP.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej szef NBP podkreślił, że celem działania Rady Polityki Pieniężnej jest to, by podwyższona inflacja nie została z nami na dłużej. - Teraz nasze działanie nie obniża inflacji. Jesteśmy nastawieni, by inflacja nie trwała dłużej niż wynika to z szoków. To jest nasz cel, patrzymy jaka będzie sytuacja za rok czy kilka kwartałów, w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej, czyli dwóch lat - powiedział Glapiński. Dodał, że celem jest też ograniczenie oczekiwań inflacyjnych, by nie napędzała się spirala płacowo - cenowa.
Glapiński ocenił, że w kolejnych miesiącach inflacja będzie jeszcze rosnąć, ale po okresie letnim będzie się stabilizować. Zastrzegł przy tym, że w warunkach wojennych jest wiele niepewności.
Komentarze