Nie milkną echa skandalu w prowadzonym przez siostry zakonne domu opieki. Fot. DPS Jordanów
Nie milkną echa skandalu w prowadzonym przez siostry zakonne domu opieki. Fot. DPS Jordanów

Ks. Isakowicz-Zaleski po tragedii w Jordanowie: Miejscem dla dzieci nie DPS, ale rodzina

Redakcja Redakcja Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 55
Miejscem dla dzieci jest nie DPS, nie dom dziecka, ale rodzina. A rodzinę zastępczą może stworzyć albo para, która adoptuje dziecko. Albo rodzice, którzy już mają swoje dzieci, a kolejne do nich trafiają. Siostry zakonne siłą rzeczy nie stworzą rodziny – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Prezes Fundacji Św. Brata Alberta.

Opinią publiczną wstrząsnęła sprawa skandalu w Domu Pomocy Społecznej w podkrakowskim Jordanowie. Co tak naprawdę tam się stało?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Po kolei. Przede wszystkim to sprawa wstrząsająca i bardzo przykra. Bez wątpienia wymaga dogłębnego wyjaśnienia. I zrobić to powinna niezależna świecka komisja. Do jej powołania uprawniony jest wojewoda małopolski, który nadzoruje Domy Pomocy Społecznej. Natomiast problem jest o wiele szerszy. Abstrahując już od tej konkretnej dramatycznej historii, problem dotyczy funkcjonowania DPS-ów jako takich. Odpowiedzi na pytanie, czy Domy Pomocy Społecznej w tym kształcie, w jakim są w Polsce, spełniają swoją rolę. Odpowiedź brzmi: nie. Największy problem jest z DPS-ami dla dzieci.

Przeczytaj też:

Był posłem, jest wójtem. Mówi, o co naprawdę chodzi w przesunięciu wyborów samorządowych

Na czym polega problem tego typu placówek?

Eksperci wskazują jasno, że osoby do 25 roku życia nie powinny przebywać w tego typu placówkach. Osoba niepełnoletnia nie powinna przebywać ani w domu dziecka ani Domu Pomocy Społecznej. Właściwym miejscem jest rodzina zastępcza, czy rodzinny dom dziecka.

W wywiadzie dla Wirtualnej Polski powiedział Ksiądz, że nie mogą takich placówek prowadzić siostry zakonne. Dlaczego?

Przede wszystkim chcę być dobrze zrozumiany. We wspomnianym wywiadzie nie chodziło mi wcale o deprecjonowanie sióstr. Przeciwnie – uważam, że mogą one pełnić bardzo pozytywną rolę. Ale jak wspomniałem – miejscem dla dzieci, jest nie DPS, nie dom dziecka, ale rodzina. A rodzinę zastępczą może stworzyć albo para, która adoptuje dziecko. Albo rodzice, którzy już mają swoje dzieci, a kolejne do nich trafiają. Siostry zakonne siłą rzeczy nie stworzą rodziny. Nie znaczy to, że nie mogą pomagać. Mogą pełnić nieocenioną rolę. Ale nie powinny zajmować się tworzeniem domów pomocy społecznej.

Jednak tu może paść argument, że Kościół był przez dziesiątki lat znany z tworzenia sierocińców, ochronek. Często prowadzonych właśnie przez siostry zakonne?

To jednak były zupełnie inne czasy. Nie można porównywać obecnej rzeczywistości do tej XIX-wiecznej, z czasów zaborów. Czy nawet XX-wiecznej. Przykład z mojej rodziny – mój ojciec był po wojnie sierotą i trafił do domu dziecka. Nie było innej możliwości. Wtedy placówki tego typu miały sens. Teraz czasy się zmieniły. Są zupełnie inne możliwości. Liczba małżeństw, które chcą tworzyć rodziny zastępcze, kobiet, które chcą zostać matkami zastępczymi jest naprawdę duża. Jest kwestia umożliwienia im tego. Tworzenia rozwiązań prawnych oraz wsparcia z budżetu państwa.

A czy nie jest tak, że przy okazji tego typu spraw jak tragedia w Jordanowie, dyskusja sprowadza się do wyrażenia stosunku do Kościoła – zwolennicy będą bronić i twierdzić, że nagłaśnianie tych spraw to atak na Kościół, przeciwnicy będą podnosić, że Kościół jest winien, należy ograniczyć jego wpływy?

Oczywiście, że tak się dzieje. Podczas gdy w rzeczywistości problemem nie jest to, czy DPS jest katolicki, czy świecki, ale to, że jako taki jest reliktem poprzedniej epoki. Dziecko powinno być w warunkach rodzinnych. Czym innym są domy pomocy dla ludzi starszych. Ale i tam nie zawsze one są konieczne. Tu akurat ścierają się dwie skrajne opinie – jedna głosi, że należy zaorać, rozwalić tego typu instytucje, albo zostawić to, co jest. Tymczasem w przypadku osób starszych należy ten system zreformować. Stworzyć mieszkania chronione, małe wspólnoty, w których ludzie ci mogliby żyć. Ale część osób starszych czuje się bardziej bezpiecznie w domach pomocy, dla nich należy je zostawić. Ale tu mówię o osobach w wieku 80-85 lat.

W przypadku dzieci i młodzieży do 18., a nawet 25. roku życia lepszym rozwiązaniem jest życie z rodziną. Ja sam zajmuję się od lat fundacją, ale nie zostałem dyrektorem domu pomocy. Bo jestem celibatariuszem, jako ksiądz nie mam rodziny. Tymczasem zdecydowanie najlepiej z opieką nad młodzieżą i dziećmi radzą sobie osoby, które same mają rodzinę, bądź decydują się na zostanie rodziną zastępczą. Jest jeszcze jeden problem – otóż pomoc w tego typu placówkach jest bardzo mocno sfeminizowana. I dobrze, że kobiety garną się do tego, by pomagać. Zbyt mało jest natomiast mężczyzn, którzy byliby gotowi to robić. Wracając do tematu Jordanowa, dobrze by było, gdyby wywołał on dyskusję na temat przyszłości DPS. Jednak wielu dyrektorów obawia się, że jeśli coś powiedzą, zaraz będą mieli u siebie kontrole, nieprzyjemności. I stąd tracimy szanse na zmiany w tym systemie, które są konieczne.

Przeczytaj też:

Nowa koalicja w Europie z Polską przeciw Francji i Niemcom? „Ten pomysł może być na serio”

Poseł PiS komentuje wypowiedzi agenta Rybusa. "To podejrzane, należy je sprawdzić"


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo