Wciąż najchętniej Polacy wybierają morze Fot. Pixabay
Wciąż najchętniej Polacy wybierają morze Fot. Pixabay

Wakacje Polaków. „Jak dobrze poszukamy, paragony grozy nie będą nas dotyczyć”

Redakcja Redakcja Turystyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
Polska jest krajem na każdą kieszeń. Wypocząć może tu każdy – niezależnie od swojej sytuacji finansowej. Czasem warto poszukać miejsca tańszego, mniej popularnego, ale o tej samej jakości. Restauracja przy samej plaży będzie droższa niż ta położona troszkę dalej. Myślę jednak, że jeśli dobrze poszukamy, paragony grozy nie będą nas dotyczyć – mówi Salonowi 24 Przemysław Marczewski, Specjalista ds. Komunikacji z mediami Polskiej Organizacji Turystycznej.

Tegoroczne wakacje są pierwszymi po dwuletnim okresie pandemii. Szczególnie trudnym dla branży turystycznej. Jak wygląda rynek turystyczny w tej chwili, czy, i jak zmieniły się upodobania urlopowe Polaków?

Przemysław Marczewski: Jeszcze przed wakacjami przeprowadziliśmy badania, z których wynikało że około 3/4 Polaków chciało spędzić urlop w kraju, około 19 proc. za granicą, 10 proc. nie wiedziało jeszcze gdzie wyjedzie. Bardzo wyraźnie widać, jak pandemia zmieniła zwyczaje turystyczne Polaków. Wcześniej, najczęściej już na miesiąc, dwa, nawet pół roku przed planowanym urlopem turyści rezerwowali pobyt. Dziś coraz więcej jest wyjazdów spontanicznych, planowanych czasem na dwa tygodnie, w skrajnych przypadkach na kilka dni przed pobytem. Spośród osób planujących wyjazd wakacyjny w kraju najwięcej, 41 proc. chciało wypoczywać nad morzem. 27 proc. ankietowanych wybrało góry, 16 proc. jeziora. Co dwudziesty uczestnik badania planował wyjazd do drugiego miasta. Zmienił się też czas planowanych urlopów – są one krótsze niż w latach ubiegłych. Wiele jest wyjazdów sześciodniowych. Wynika to z kilku przyczyn, także takich jak inflacja, ceny paliwa lotniczego, sytuacja na rynku walut. One mają wpływ na to gdzie Polacy wybierają się na urlop i jak długi wypoczynek planują.

Zaostrzenie przepisów drogowych nie wpływa na bezpieczeństwo? Dane mówią co innego

Czy bardziej turyści wybierają dziś hotele, pensjonaty, czy może z uwagi na drożyznę do łask wróciły kempingi i urlopy pod namiotem?

Tu wybory są bardzo zróżnicowane. Jeszcze w czerwcu większą popularnością cieszyły się hotele miejskie niż wypoczynkowe, od lipca trend ten się zaczął odwracać. Oczywiście wybierane są pensjonaty, ale też coraz większą popularnością cieszy się agroturystyka. Ona była najlepszym wyborem w czasie pandemii, formą ucieczki od zamknięcia, w którym znajdowaliśmy się jako społeczeństwa. To możliwość korzystania z bliskości natury, także zdrowej, lokalnej żywności. Nieprzypadkowe jest hasło „turystyka u rolnika”. W Polskiej Organizacji Turystycznej prowadziliśmy niedawno akcję „Poszukaj resetu na polskiej wsi”. Promowaliśmy w niej odpoczynek w mniej znanych regionach. Mówię tu o Podkarpaciu, Podlasiu, Lubelszczyźnie, Warmii i Mazurach. Miejscach, gdzie można odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku.

Czy regiony takie jak Podkarpacie, czy Świętokrzyskie wyrównują dystans wobec tych najbardziej popularnych?

Wybiera je coraz więcej osób. I mam nadzieję że to będzie trend utrzymujący się. Wiadomo, że do Zakopanego, czy popularnych plaż nad polskim morzem zawsze przyjedzie wiele osób. Ale te mniej znane miejscowości też warto promować. Także możemy tam skorzystać pod kątem ekonomicznym – wypoczynek jest tańszy, a jakość usług podobna. Do końca września 2022 roku możemy skorzystać z Polskiego Bonu Turystycznego. To jest 500 złotych na każde dziecko i 1000 na dziecko z orzeczeniem niepełnosprawności. Można na wypoczynek jechać całą rodziną, można też wysłać dzieci na kolonie, a dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności na turnus rehabilitacyjny. Bon turystyczny to wsparcie dla polskich przedsiębiorców – wielu z nich pozyskało dzięki niemu zupełnie nowych klientów. Z kolei z badań wśród polskich rodzin wynika, że 26 proc. z nich dzięki bonowi turystycznemu po raz pierwszy była w stanie wyjechać na wakacje.

Kwestią szczególnie dziś drażliwą jest drożyzna i rosnące ceny. Czy paragony grozy są faktem, czy jest w tym trochę przesady?

Wrócę do naszych badań. Dwie trzecie osób planujących wyjazd chciało przeznaczyć więcej niż rok temu. Ponad połowa nie chciała przekroczyć kwoty 2 tysięcy złotych na osobę. Myślę, że w tej cenie można się zmieścić, ale trzeba dobrze te wydatki planować. Jeśli idziemy nad morzem do jakiegoś lokalu, to mamy świadomość, ile mniej więcej zapłacimy. Są ceny w menu, możemy sprawdzić opinie o danym miejscu w internecie. Na pewno są lokale, gdzie oferowane wyżywienie i usługi są bardzo drogie. Ale Polska jest krajem na każdą kieszeń. Wypocząć może tu każdy – niezależnie od swojej sytuacji finansowej. Czasem warto poszukać miejsca tańszego, mniej popularnego, ale o tej samej jakości. Restauracja przy samej plaży będzie droższa niż ta położona troszkę dalej. Myślę jednak, że jeśli dobrze poszukamy, paragony grozy nie będą nas dotyczyć.

Przeczytaj też:

Jeden żart z religii i pójdziesz siedzieć. Cymański: Chodzi o ochronę, nie inkwizycję

Polityk lewicy: Jestem wierzący, ale kary za krytykowanie religii zniechęcą do Kościoła

Spotkanie niemieckich polityków z PiS. "Lider CDU wyręcza Scholza"


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo